piątek, 9 grudnia 2016

Błogosławieństwo dla dobrego dziecka

"Czcij ojca i matkę swoją, a będziesz długo żył i dobrze ci się będzie powodziło na ziemi". Zachowanie tego przykazania z punktu widzenia praktycznego stanowi właściwie warunek rozwoju nie tylko życia religijnego, ale i moralnego. Łączy ono część pierwszą Dekalogu, która dotyczy wartości religijnych, a więc trzy pierwsze przykazania, z przykazaniami od piątego do dziesiątego, które stoją na straży wartości moralnych.

Dzieje się tak dlatego, że rodzice w pierwszym okresie życia dziecka stanowią najwyższy autorytet zarówno w dziedzinie religijnej, jak i moralnej. W oparciu o odniesienie do ojca i matki dziecko kształtuje swoje pojęcie Boga. Ono Go nie zna. Dopiero w miarę, jak zaczyna używać rozumu, zaczyna również odkrywać istnienie Boga i potrzebę liczenia się z Nim. Zanim to jednak nastąpi, pierwsze lata opiera całkowicie na odniesieniu do rodziców, i przyszłe pojęcie Boga w wielkiej mierze zależy od tego, jakiego ojca i jaką matkę miał dany człowiek. Równocześnie pierwsze kontakty międzyludzkie kształtują się w odniesieniu przede wszystkim do matki. Dziś wiadomo, że dziecko uczestniczy w przeżyciach matki, kiedy kształtuje się w jej łonie. Następnie przez kilka lat matka i ojciec, pochyleni nad dzieckiem, kształtują przyszłe jego odniesienie do ludzi.



Jest zatem sprawą niezwykłej wagi, aby relacja dziecka do rodziców była możliwie jak najbliższa ideału. Wiemy, że w praktyce jest to bardzo trudne. Łatwo być ojcem, łatwo być matką, natomiast trudno być dobrym ojcem i dobrą matką. Niemniej ten wysiłek, który trzeba podjąć, aby objawić dziecku najwyższe wartości religijne i moralne, jest zadaniem każdego, który decyduje się na to, aby być ojcem lub matką.

Najczęściej sądzi się, że że w przykazaniu tym Bogu chodzi o dobro ojca i o dobro matki. Nic podobnego. Bogu chodzi o dobro każdego człowieka. To jest przykazanie dane w trosce o nasze szczęście. Jeżeli ktoś otoczył czcią i szacunkiem rodziców, a więc jest dobrym synem czy córką, to wówczas jest dobrym człowiekiem, a tylko dobry człowiek może być szczęśliwym człowiekiem. Stąd też Bóg, przypominając tę podstawową zasadę, tylko do tego jednego przykazania dodaje:"a będziesz długo żył i dobrze ci się będzie powodziło na ziemi". Dobry człowiek może liczyć na szczęśliwe życie również w doczesności.

Oczywiście musimy się liczyć z tym, że nie zawsze spotykamy rodziców, którzy realizują Boży ideał dobrej matki i dobrego ojca. Dzieciom w takim małżeństwie, w takiej rodzinie trudniej jest odkryć wielkie wartości religijne i moralne. Nie wolno tego jednak uogólniać. Czasami w rodzinie, gdzie ani ojciec, ani matka nie realizują nawet w pięciu procentach ideału dobrych rodziców, wyrasta wspaniałe dziecko. Bywa i odwrotnie. Rodzice są ludźmi wielkiego formatu, a dziecko tak jakby w ogóle przez ich ręce i serce nigdy nie przeszło. Niemniej, w praktyce wiadomo, że wpływ rodziców na dziecko jest bardzo duży. Jeżeli ktoś z domu rodzinnego nie wyniesie wzoru dobrego ojca i matki, to po dwudziestu latach, kiedy będzie musiał podjąć obowiązki rodzinne, trudno mu będzie być dobrym rodzicem. Wprawdzie w człowieku istnieje pewien ideał dobrego ojca, dobrej matki, ale wiadomo, że tego ideału nie da się nigdy zrealizować w stu procentach. Przychodzi zwykła szara rzeczywistość i trzeba z nią konfrontować ideał. Do tej konfrontacji potrzebny jest przykład. Jeśli go zabraknie, próby młodego człowieka się nie udają i mamy następne pokolenie nieszczęśliwych ludzi. Znów jawi się człowiek, który nie dorasta do tego, by nazwać go dobrym ojcem, dobrą matką.



Jeżeli ktoś miał dobrego ojca, dobrą matkę, można go nazwać najbogatszym człowiekiem na ziemi. Nie ma większego bogactwa, jak mieć dobrych rodziców. To wielki dar Boga. Trzeba to dostrzec i trzeba za to często Bogu dziękować, bez względu na to, czy się ma lat dwadzieścia czy osiemdziesiąt. To jest bogactwo nieutracalne.

Podziękujmy Bogu również za to, że w tak prosty sposób w czwartym przykazaniu ukazuje nam tajemnicę szczęścia człowieka. Być dobrym dzieckiem, to być dobrym człowiekiem.

Gdyby to jedno jedyne przykazanie zostało w pełni zrealizowane, to nagle znaleźlibyśmy się w szczęśliwej rodzinie. Wyobraźmy sobie, że na ulicy, w pracy, w każdym momencie spotykamy dobrego ojca, dobrą matkę, dobrego syna, dobrą córkę. Mamy zatem do czynienia za każdym razem z dobrym człowiekiem. Stąd też wszelkie udane reformy społeczeństwa zawsze rozpoczynają się od uzdrowienia tych najbardziej podstawowych relacji, na straży których stoi przykazanie czwarte: "Czcij ojca i matkę swoją"'.

Kazanie zostało wygłoszone przez ks. Adama Ogiegło w listopadzie bieżącego roku.

niedziela, 4 grudnia 2016

PRZYBLIŻENIA POETYCKIE

Stwierdzenie Ks. Jan Twardowskiego: "Poezja rodzi się z dojrzałości" można odnieść chyba zwłaszcza do poezji religijnej.

Pierwszy z zamieszczonych poniżej trzech utworów poetyckich autorki Dany K. opisuje niezłomne męstwo św. Joanny d'Arc. W zakończeniu widzimy obraz zwycięskiej dziewicy – Panny Młodej, kroczącej wraz ze swym Oblubieńcem Niebios pośród orszaku Aniołów. Kolejny wiersz nazwany "Heaven" - "Niebo", zawiera porównanie miłości do wiecznie zielonej trawy na angielskich łąkach, gdzie zimowe opady śniegu należą do rzadkości. W ostatnim utworze zatytułowanym Setnik autorka zwraca się do czytelnika z pytaniem, czy posiada wiarę jak ów rzymski Setnik, o którym opowiada Ewangelia?

Joanna d'Arc


Moja mała Joanno
czy wciąż głosy słyszysz
opuszczona przez przyjaciół
sprzedana przez króla
komu chcesz być wierna

Dlaczego nie boisz się
Joanno odpowiedz
nie uratuje cię milczenie
w płomieniach
nie usłyszysz
anielskiego śpiewu

Powiedz że kłamałaś
uległaś złudzeniom
to była iluzja
która spowiła cię jak welon
pannę młodą
Joanno d'Arc
odpowiedz
jeszcze jest czas by zbiec ze stosu

Widzę cię Joanno
Panno młoda
z Oblubieńcem Niebios
kroczysz w orszaku Aniołów
w purpurowym welonie ognia
prowadzą cię głosy

piękną jak dojrzały kłos




"Heaven"


Tam jest miłość
co nie kłamie
wieczna jak zielona trawa
czystej wiary białe lilie
i nadziei wawrzyn złoty








Setnik


Gdybyś był kimś innym
to raczej jako setnik rzymski
prowadziłbyś legion
bo rozkaz to rozkaz


Gdybyś był kimś innym
wtedy nadszedłby Jezus
a sługa twój byłby chory
i mógłbyś poprosić Go
i uznać że nie jesteś godny
by wszedł do twego domu

Gdybyś był kimś innym

autor rysunku i wierszy Dana K.

sobota, 12 listopada 2016

Czcij Ojca

Życie religijne opiera się na naturalnym fundamencie, łaska bowiem zawsze buduje na naturze. Stróżem zaś tego fundamentu jest Dekalog. Dziś zwrócimy uwagę na istotną wartość, której broni przykazanie "Czcij ojca twego i matkę twoją." Zachowanie tego przykazania posiada niezwykle doniosłe znaczenie w kształtowaniu chrześcijańskiego pojęcia Boga. Chodzi w nim bowiem o ukształtowanie właściwego podejścia dziecka do ojca i ojca do dziecka.



Człowiek który otacza szacunkiem swego ojca i idąc przez życie darzy go prawdziwą miłością, łatwo odkryje kim jest Bóg i jaki winien być jego stosunek do Niego. Bóg bowiem celem objawienia swej tajemnicy posłużył się pojęciem Ojca - a więc tym, które dla ludzi jest najlepiej znane. Każdy z nas jest dzieckiem. Każdy ma ojca - żyjącego, zmarłego, kochającego, obojętnego - ale każdy ma. Nie ma człowieka, który by nie miał ojca. I każdy z nas wie, kim prawdziwy ojciec być powinien. Nawet jeśli nie stanął na wysokości swego zadania i jest złym ojcem (pijakiem, awanturnikiem), jeśli nawet porzucił matkę i nas, to serce nam mówi, jaki powinien być. W sercu bowiem nosimy jego obraz. Bóg, chcąc do nas trafić, przemówił właśnie do tego, ukrytego na dnie serca obrazu. Objawił się nam jako Ojciec i to jako najlepszy i jedyny Ojciec. Aby zaś tajemnica Jego ojcowskiej miłości była przez nas dobrze zrozumiana, objawił i zesłał nam swego Syna, który żyjąc i cierpiąc z nami ukazał, jak Ojciec nas kocha i jak my winniśmy Go miłować.



Chrystus przestrzegał:"Nikogo na ziemi nie nazywajcie ojcem, bo jeden jest Ojciec wasz. Ten w niebie." Chciał przez to przypomnieć, że to, co nam serce mówi o dobrym ojcu, odnosi się przede wszystkim do Boga. Najwspanialsze słowo, mówiące kim jest Bóg, to słowo "Ojciec".

W tym świetle możemy dostrzec wagę czwartego przykazania Dekalogu. Chodzi w nim o ukształtowanie właściwej postawy wobec ziemskiego ojca, która jest równocześnie postawą wobec Ojce niebieskiego. Człowiek, który z takich czy innych powodów nie kocha i nie szanuje ojca ziemskiego, utracił most prowadzący do spotkania z Ojcem niebieskim. To wielkie nieszczęście człowieka.

Zniszczony szacunek i zdeptana miłość do ojca czyni z człowieka kalekę. Rana duchowa, jaka wówczas powstaje, należy do najgłębszych i najtrudniejszych do uleczenia ran serca. Może ona zaprawić goryczą całe życie człowieka. Często zdarza się, że tak zraniony człowiek nie odkryje bogactwa zawartego w najpiękniejszej modlitwie Ojcze nasz i nigdy w życiu nie potrafi dostrzec miłości, jaką Bóg go darzy.

"Czcij ojca i matkę swoją". Przykazanie to posiada charakter religijny. Jego przekroczenie prowadzi nieuchronnie do tragedii w życiu religijnym. Konflikt z rodzicami odbija się zawsze na życiu modlitwy, na wierze, a nierzadko prowadzi nawet do całkowitego zerwania z Bogiem. Stąd też, chcąc przezwyciężyć wiele współczesnych kryzysów religijnych, trzeba rozpocząć od naprawy stosunków między dzieckiem a rodzicami, między synem, córką a ojcem, matką.Bez zajęcia właściwej postawy wobec rodziców nie może być mowy o prawdziwym życiu religijnym.

Tu można zrozumieć tę olbrzymią odpowiedzialność, jaką posiada ojciec wobec Boga. Ma być Jego obrazem. Każdego ojca, który dał życie dziecku, Bóg będzie sądził przede wszystkim z tego, czy był dobrym ojcem, czy przez to ułatwił dzieciom wybudowanie mostu wiodącego do spotkania z Ojcem niebieskim. To jest jego najważniejsze i najbardziej odpowiedzialne zadanie.

Biada ojcu, który swym postępowaniem doprowadził dziecko do lekceważenia lub nienawiści siebie. Zniszczył bowiem własnemu dziecku most wiodący do spotkania z Bogiem. Biada takiemu ojcu, gdy stanie przed Stwórcą, by odpowiedzieć za swe postępowanie. Sprawa jest aktualna. Tragedią naszego pokolenia jest upadek autorytetu rodziców, zwłaszcza ojca. Pochłonięty zajęciami, przebywający całymi dniami z dala od domu, ojciec jest coraz częściej dla swych dzieci tylko gościem. Nie ma dla nich czasu. Nie wspominając już o wypadkach, w których swym postępowaniem wobec nich i matki - zamiast szacunku i miłości wywołuje żal (pijaństwo, okrucieństwa, porzucenie rodziny...).



Jak w takiej sytuacji tłumaczyć dziecku, że Bóg jest dobry jak Ojciec? Ono tego nie pojmie.

"Czcij ojca i matkę" - krótkie i proste wezwanie, trafiające do każdego człowieka. Jeśli to wezwanie zostanie zachowane, stanie się najkrótszą drogą prowadzącą nas wprost w ramiona kochającego Ojca niebieskiego.

Kazanie wygłoszone przez ks. A. Ogiegło

czwartek, 20 października 2016

Kult figur i obrazów w Kościele – spojrzenie typologiczne

Od dawna zarzuca się Kościołowi katolickiemu, że kult figur i obrazów nie ma uzasadnienia w Biblii. Najczęściej w środowiskach protestanckich i sektach bazujących na Biblii, jak Świadkowie Jehowy. Niestety jedni, jak i drudzy błędnie interpretują Pismo święte w tej kwestii. Chcę być kolejnym, który uzasadnia i broni tego kultu, ale przez spojrzenie na to z punktu widzenia typologii biblijnej.

Na początku może, czym jest typologia biblijna? Zajmuje się ona wyjaśnianiem poprzez rozpoznanie i podobieństwo w osobach, przedmiotach i wydarzeniach, rzeczywistości zbawczych, które w Starym i Nowym Testamencie są ich zapowiedzią a znajdują wypełnienie w osobie i dziele Jezusa Chrystusa. Prawie wszystkie zapowiedzi typiczne mają swoje źródło w misterium paschalnym Chrystusa, np. ofiarowanie Izaaka, wąż miedziany, zwycięstwo Dawida nad Goliatem ukazują i zapowiadają dzieło Odkupienia dokonane przez Chrystusa. Nie wszystkie zapowiedzi zbawcze już się zrealizowały, bo np. potop jako wydarzenie jest zapowiedzią końca świata.

Nasz kult figur i obrazów jest taką zapowiedzią, że patrząc na nie tęsknimy i wierzymy, że kiedyś przestaniemy oglądać tych, których przedstawia ikonografia a będziemy ich widzieć twarzą w twarz - Pana Jezusa, Maryję, świętych. „On jest obrazem Boga niewidzialnego”, „Teraz widzę jakby w zwierciadle, niejasno, potem zaś zobaczę twarzą w twarz”.



Od VII wieku islam zaczął powoli wypierać chrześcijaństwo z Bliskiego Wschodu, wtedy wyznawcy Chrystusa niestety ulegali w pewnym stopniu islamizacji, zaczęto podważać kult obrazów (w islamie jest zakazane przedstawianie wizerunku Boga i ludzi) i efektem tego było powstanie w VIII wieku ikonoklazmu (obrazoburstwa), wiele obrazów zniszczono. Wtedy też powstawały dzieła teologiczne broniące kultu obrazów, a najsłynniejszym obrońcą był św. Jan Damasceński, ostatni Ojciec Kościoła. Współcześnie ci, którzy podważają kult obrazów i figur, powołują się na teksty Starego Testamentu i je cytują zapominając, że nas obowiązuje przede wszystkim Nowy Testament, a Stary mamy odczytywać przez pryzmat Nowego. "Nowy Testament jest ukryty w Starym, a Stary znajduje swoje wypełnienie w Nowym” powiedział św. Augustyn.

Bóg działa nie tylko bezpośrednio, ale i pośrednio np. przez przedmioty; Stary Testament ukazuje wiele takich sytuacji. W Dziejach Apostolskich czytamy, że nawet cień Piotra uzdrawiał oraz opaski i chusty należące do Pawła.



„Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie” mówił Pan Jezus, który dał taką władzę Kościołowi, że nawet niebo podporządkowuje się decyzjom Kościoła pielgrzymującego. Chociaż objawienia prywatne nie należą do depozytu wiary Kościoła, to w tych objawieniach Bóg nigdy nie podważał tego kultu, wręcz przeciwnie Siostrze Faustynie nakazał namalowanie obrazu z napisem „Jezu Ufam Tobie”. A następnie mówi „ Kto czcić będzie ten obraz nie zginie”, na innym miejscu mówi „ nie w piękności farby czy pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej”. A wcześniej w Fatimie Matka Boża pragnęła, by wybudowano kapliczkę na jej cześć i wykonano figurę.

Tadeusz

piątek, 2 września 2016

Obradowała Światowa Konferencja Instytutów Świeckich, Polka przewodniczącą

W dniach 21 - 25 sierpnia 2016 w Rzymie obradowała Światowa Konferencja Instytutów Świeckich. Zgromadziła ona prawie 100 przewodniczących generalnych Instytutów Świeckich z 25 krajów i różnych kontynentów. Tematem spotkania była formacja członków a szczególna ich tożsamość w Kościele. Doświadczeniem formacji dzielili się członkowie instytutów działających w Europie, Azji, Afryce.

W otwarciu zgromadzenia uczestniczył kard. Joao Braz de Aviz, prefekt Kongregacji ds. Życia Konsekrowanego. W wypowiedzi dla radia watykańskiego Ksiądz Kardynał przypomniał, że:

"Tożsamość instytutów jest świecka, życie konsekrowane pośród świata. Niekiedy przeżywa się to we wspólnocie, niekiedy samotnie, często w normalnym życiu zawodowym, w zależności od powołania, ale zawsze pośród świata, a zatem niczym zaczyn, jak coś, co zasiewa ziarno Ewangelii i rozwija je w społeczeństwie od środka. Członkowie tych instytutów nie należą do struktur kapłańskich czy do zgromadzeń zakonnych, ale są włączeni w całkiem normalne życie rodzin i świata. W tym sensie jest to konsekracja świecka. Ich rola jest o tyle ważna, że dziś nie możemy już nikomu narzucać siłą ewangelizacji, możemy jedynie dawać świadectwo życia chrześcijańskiego w sposób konsekwentny i głęboki. W ten sposób nasze życie chrześcijańskie przyciąga innych. Na tym polega znaczenie instytutów świeckich, autentyczne świadectwo naśladowania Chrystusa i wierności swej konsekracji."

Zgromadzenie Ogólne, w trakcie spotkania w Rzymie, wybrało na czteroletnią kadencję nową Radę Wykonawczą. W jej skład weszli przedstawiciele: Francji, Kanady, Włoch, Indii, Brazylii, Hiszpanii. Wybrano także nową Przewodniczącą. Została nią Jolanta Szpilarewicz, która stoi na czele Polskiej Konferencji Instytutów Świeckich. To wielkie wyróżnienie dla Polski, ale też ogromne zobowiązanie.



Nowa Przewodnicząca, zaraz po wyborze, udzieliła wywiadu Radiu Watykańskiemu, podsumowując obrady oraz mówiąc o zadaniach na przyszłość:

"Zadania dotyczą zarówno pogłębienia tożsamości świeckich konsekrowanych w świecie, jak też kierunków formacyjnych, które powinniśmy podjąć w najbliższym czasie. Te kierunki są zależne od tego jakie zmiany zachodzą w otaczającym nas świecie, w którym jesteśmy zanurzeni. Wiele takich wniosków zostało wyszczególnionych. Rada Wykonawcza, wybrana na cztery lata, ma na ich podstawie wytyczyć kierunki pogłębiającą naszą formację. W ramach Konferencji Światowej istnieją również konferencje kontynentalne i konferencje krajowe. Zadaniem Rady Wykonawczej jest także pozostawanie w ścisłej więzi z tymi konferencjami, inspirowanie ich działań, a także służenie pomocą w tym, co jest im potrzebne. Posiadamy unowocześnioną stronę internetową, która stwarza duże możliwości dzielenia się owocami naszych przedsięwzięć, zamieszczania tam różnych materiałów pomocnych do formacji, do spotkań. Zadaniem Rady Światowej jest stworzenie takiej płaszczyzny wymiany, spotkania, aby być inspirującymi dla instytutów świeckich w świecie, ale szanując ich autonomię i charyzmat każdego z nich. Chodzi o to, by podawane przez nas kierunki i inspiracje służyły pogłębieniu życia w szczególnym charyzmacie każdego instytutu."

wtorek, 23 sierpnia 2016

O UBÓSTWIE

Dziś chcę mówić o tajemnicy ewangelicznie rozumianego ubóstwa. Niestety, często spotykamy się z niewłaściwym rozumieniem ewangelicznego pojęcia ubóstwa. Większość odczytuje Ewangelię poprzez pryzmat podejścia bogatego człowieka, który przyszedł do Chrystusa, by postawić Mu pytanie: Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Usłyszał wówczas wymagania: Sprzedaj wszystko co posiadasz, rozdaj ubogim, przyjdź i pójdź za Mną. Młodzieniec odszedł smutny. Ta scena akcentuje wyrzeczenie, konieczność pozbycia się wszystkiego, co człowiek posiada, aby iść za Chrystusem. Łatwo więc wyciągają z niej wniosek, że chrześcijanin powinien stać się biedny. Jest to jednak wniosek błędny.



Ewangelicznie rozumiane ubóstwo wcale nie utożsamia się z biedą. Maria, siostra Łazarza, rozbiła flakonik drogocennego olejku, którego cena dorównywała rocznej zapłacie za ciężką pracę w winnicy. Maria nie była biedna, skoro mogła zdobyć się na taki prezent dla Chrystusa, a jednak była ewangelicznie uboga. Dom Łazarza, Marty i Marii, goszczących Chrystusa razem z Jego uczniami, był domem ludzi bogatych, ale cała rodzina żyła w duchu ewangelicznego ubóstwa. Nikodem, arystokrata izraelski, kiedy kupił sto funtów wonności oraz prześcieradła, potrzebne do pogrzebu Chrystusa, nie był człowiekiem o pustej kieszeni, ale był ubogi w duchu. Józef z Arymatei, który odstąpił swój grób Chrystusowi, nie należał do ludzi biednych, ale był ubogi w duchu Ewangelii. Zacheusz, celnik z Jerycha, był bardzo bogaty; połowę bogactwa rozdał ubogim, wynagrodził w czwórnasób tych, których skrzywdził, i dalej pozostał człowiekiem bogatym, a Chrystus mu oznajmił: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu. Maria, Marta, Łazarz, Nikodem, Józef z Arymatei, Zacheusz to ludzie święci, a nie można być świętym, nie żyjąc w ewangelicznym ubóstwie.

Trzeba zatem odkryć Chrystusowe podejście do bogactwa, do dóbr tego świata. Wszyscy wymienieni bohaterowie Ewangelii gotowi byli ofiarować to, co posiadali, tym, którzy potrzebowali. Nie byli do swych dóbr przywiązani, nie byli ich niewolnikami. Mieli, lecz nie byli chciwi, nie byli skąpi, nie zagarniali posiadanych dóbr tylko dla siebie. I w tym świetle zaczynamy rozumieć, że właściwa postawa, jakiej wobec dóbr tego świata Chrystus domaga się od swoich uczniów, polega na umiejętności wykorzystania posiadanych dóbr i na umiejętności ich gromadzenia, aby przez to powiększać również możliwość czynienia dobra. Każdy chrześcijanin powinien troszczyć się o to, co posiada, aby to zabezpieczyć, aby się nic nie zmarnowało, powinien troszczyć się o to, by powiększyć zasoby, które już posiada, by móc wykorzystać swoje mienie dla czynienia dobra.

W podejściu do ubóstwa Ewangelia podaje dwa rozwiązania. Jedno skrajne, radykalne; zrezygnować z tego, co posiadamy, by pokazać, że człowiek może żyć na tej ziemi godnie (zachowując swą twarz) nawet w skrajnym ubóstwie. Do takiego życia są wezwani nieliczni. Do takiego wyrzeczenia musi być człowiek specjalnie przez Boga powołany. Dokonuje się to dlatego, że Bóg wzywa kogoś do modlitwy, a więc do tak bliskiego zjednoczenia z sobą, że jakakolwiek troska o dobra tego świata mu przeszkadza. Wówczas wybiera on jedną z dwu wartości. Zjednoczenie z Bogiem jest wartością tak fantastyczną, że człowiek się nawet nie ogląda za dobrami tego świata. Gotów jest zostawić całe bogactwo, byle posiąść ewangeliczną perłę.

Obok modlitwy drugie zadanie posiada wymiar świadectwa. Świat ciągle akcentuje bogactwo. Tam, gdzie ludzie żyją chciwością i skąpstwem, jest potrzebny człowiek szczęśliwy, który nie posiada prawie nic. Takie powołanie jest rzadkie. Jeden człowiek jest powołany wśród tysięcy wierzących do całkowitej wolności, do rezygnacji z dóbr tego świata, aby być znakiem. To jest powołanie, które jest potrzebne światu jak światło, aby przypominało, że życie duchowe, oparte na wielkich wartościach, jest na tej ziemi możliwe.



Wszyscy pozostali nie powinni zabiegać o to, by ze swego mienia rezygnować, lecz winni je przeznaczyć na czynienie dobra. To jest druga zasada ewangelicznego ujęcia ubóstwa. Taka jest konsekwencja miłości. Jeśli ja kogoś autentycznie kocham, cały swój świat, wszystko, co posiadam, jest do dyspozycji osoby kochanej. Takie jest prawo miłości. Jeśli ja z całego serca kocham Boga, wszystko, cokolwiek posiadam, jest do Jego dyspozycji. I od momentu chrztu, z racji, że należę do Boga i kocham Boga, tylko czekam na to, by On mi wskazał, gdzie mogę mądrze wykorzystać to, co posiadam, dla czynienia dobra. Mój majątek jest tylko dobrem, którym zarządzam. Bogu zależy na tym, aby Jego syn czy córka mądrze owym majątkiem zarządzali.

Ewangelicznie rozumiane ubóstwo, jak z powyższego wynika, nie wyklucza biznesu. Gromadzenie pieniędzy winno się odbywać na zasadzie uczciwych reguł gry. Chrześcijanin może posiadać wiele i może być ewangelicznie ubogi. W Kościele w ciągu dwu tysięcy lat byli ludzie wezwani do radykalizmu ewangelicznego. Takie powołanie realizują zakonnicy, siostry zakonne. Takie jest ich powołanie. Kapłan diecezjalny nie składa ślubu ubóstwa, on może być tak bogaty jak Zacheusz, jak Nikodem, jak Józef z Arymatei, tylko bogactwo, którym dysponuje, powinno być wykorzystane dla czynienia dobra. I to się mieści w Kościele. To są dwa powołania, ich obydwaj przedstawiciele mogą zostać świętymi. Drogi ich są zupełnie różne. Kapłan diecezjalny ze względu na kontakt z ludźmi potrzebuje pieniędzy dla czynienia różnych dzieł dobrych. Życie zakonne to powołanie przede wszystkim do modlitwy, a troska o dobra materialne przeszkadza w modlitwie.

Ewangelicznie rozumiane ubóstwo posługuje się trzema cnotami. Oszczędnością, która nie jest sknerstwem, jest to umiejętność mądrego wydawania pieniędzy. Oszczędzam po to, bym mógł mądrze wydać. Pracowitością (czyli pomnażaniem majątku); o niej będę mówił więcej, omawiając wadę lenistwa. I wreszcie trzecia cnota; hojność, czyli umiejętność dzielenia się z tymi, którzy potrzebują. Ktoś słusznie powiedział, że o wielkości człowieka decyduje porządek, który potrafi utrzymać w swoim sercu, w swej głowie i w swojej kieszeni. Porządek w kieszeni jest potrzebny po to, aby wielkie decyzje serca i głowy mogły być zrealizowane.



Mówimy o codziennym naszym życiu. Dziś zaglądamy do naszej kieszeni; jeśli jest pusta, nie martwmy się; ptaki nie mają kieszeni, a Ojciec je żywi. Trzeba zawierzyć. I to, co jest koniecznie potrzebne do życia, otrzymamy przez ręce dobrych i bogatych ludzi z rąk dobrego Boga. Jeśli ktoś w kieszeni ma dużo, niech się zastanowi, jakie dobro może jeszcze uczynić, dysponując tym, co posiada. Niech się również zastanowi, co czynić, aby ta kieszeń była coraz bogatsza. Duch Święty też potrzebuje naszych pieniędzy.

Homilia wygłoszona na czerwcowym dniu skupienia przez ks. Adama Ogiegło

środa, 10 sierpnia 2016

Kościół zatwierdził nowe objawienia św. Józefa



Objawienia św. Józefa, które miały miejsce w latach 1994 - 1998, zostały zatwierdzone przez Kościół, o czym informuje ostatnio tygodnik Gość Niedzielny. Objawienia świętego Małżonka, który pojawiał się w wizjach wraz z Maryją i z Dziecięciem Jezus w ramionach, miały miejsca w miejscowości Itapiranga w Brazylii.

Edson Glauber, 22-letni student, otrzymał najpierw objawienie Maryi, jako Królowej Różańca i Pokoju. Tak jak w Fatimie Maryja prosiła o modlitwę różańcową, pokutę i częste przystępowanie do sakramentów świętych, zwłaszcza Komunii św. i sakramentu pojednania. Praktyki te mają uratować świat pogrążony w grzechu i niewierze. Następnie, razem ze swoim Boskim Synem, poprosiła o szczególne nabożeństwo do Przeczystego Serca św. Józefa.

Objawienia św. Józefa rozpoczęły się pierwszego marca 1998 roku. Św. Józef powiedział wówczas: "Mój drogi synu, nasz Pan Bóg przysłał mnie, abym powiedział ci o łaskach, jakie ześle na świat przez szczególne nabożeństwo do mojego Przeczystego Serca. Przez to nabożeństwo wiele dusz zostanie uratowanych z rąk diabła. Bóg, nasz Pan, pozwolił mi odkryć przed tobą obietnice mojego Serca."

"Tak jak ja jestem sprawiedliwy przed obliczem Pana, tak wszyscy, którzy będą mieli cześć do mojego Serca, będą również czyści, prawi i święci przed Jego obliczem. Wypełnię was tymi łaskami i cnotami, sprawiając, że każdego dnia będziecie wzrastać w świętości."

W następnych objawieniach św. Józef przedstawił zatrważający obraz ludzkości. "Tak wielu ludzi zostało zwiedzionych przez szatana! Diabeł nienawidzi ludzkości i chce zniszczyć obraz Boży, który jest w sercach każdego z was poprzez atak na cnotę czystości. Ta cnota jest najmilszą w oczach Boga, dlatego wasz przeciwnik tak zawzięcie ją atakuje w obecnych czasach. Wstrzymuję sprawiedliwą rękę mojego Boskiego Syna przed słuszną karą, jaka się należy ludzkości za grzechy nieczystości, które tak bardzo ranią Jezusa, i poprzez zasługi mojego Przeczystego Serca wypraszam wam ratunek."

Następnie św. Józef podaje, aby praktykować nabożeństwo pierwszych pięciu śród miesiąca ku czci jego Przeczystego Serca, na wzór czczenia Niepokalanego Serca Maryi. Podkreśla, że tego dnia na wszystkich biednych grzeszników, choćby ich grzechy były najgorsze, a sami nie wierzyli już w Boże miłosierdzie, spłynie tak obfity deszcz łask, że uchroni ich przed szatańskimi pokusami.

Na początku 2010 roku po wielu badaniach - studiach, modlitwach i obserwacjach - lokalny biskup, Carillo Gritti, w oficjalnym rozporządzeniu uznał Itapirangę jako miejsce objawień świętej Rodziny. Itapiranga położona jest ok. 1500 kilometrów na południowy zachód od Rio de Janeiro, przy granicy z Argentyną.

W osobnym dokumencie biskup Gritti uznał również objawienia Maryi, które miały miejsce w tym samym miejscu w latach 2005-2010, a które są uzupełnieniem nabożeństwa do Przeczystego Serca św. Józefa. Maryja poleciła wówczas, aby oddać się w opiekę trzem Sercom: Najświętszemu Sercu Jezusa, Niepokalanemu Sercu Maryi i Przeczystemu Sercu Józefa.

Kult św. Józefa jest obecnie coraz bardziej popularny w Kościele. Jan Paweł II w 1989 roku ogłosił Adhortację Apostolską
REDEMPTORIS CUSTOS - O ŚWIĘTYM JÓZEFIE I JEGO POSŁANNICTWIE W ŻYCIU CHRYSTUSA I KOŚCIOŁA. W 2013 roku Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wprowadziła imię św. Józefa do wszystkich modlitw eucharystycznych.

Poniżej podaję modlitwy z NABOŻEŃSTWA PIERWSZYCH PIĘCIU ŚRÓD MIESIĄCA NA CZEŚĆ PRZECZYSTEGO SERCA ŚWIĘTEGO JÓZEFA PATRONA KOŚCIOŁA (www.duchprawdy.com/adam_czlowiek).

1. Ojcze Niebieski, Ty sprawiłeś, że w łonie Najświętszej Dziewicy Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami, dziękujemy Twojej Opatrzności, że wybrałeś Świętego Józefa na męża Maryi, na którą zstąpił Duch Święty. Wraz z Aniołami, którzy oznajmili radość z narodzin Bożego Syna pastuszkom w Betlejem oddajemy Ci, cześć, chwałę i uwielbienie.

Święty Józefie, Który wraz z Maryją byłeś najbliżej Serca Jezusowego i stałeś na straży Dziewictwa Niepokalanej oraz byłeś posłuszny i oddany Bożemu Prowadzeniu, z wiarą i ufnością zwracamy się do Ciebie o uproszenie nam łaski…….

Przeczyste Serce Józefa wstawiaj się nieustannie za nami w naszych potrzebach duszy i ciała i chroń nas przed czyhającymi niebezpieczeństwami. Oddal od nas wszelkie zło i w Twoim Sercu ukaż nam tajemnice Tryumfu Niepokalanego Serca, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami

Przeczyste Serce Józefa, strzeż i umacniaj nas.



2. Ojcze Niebieski, Ty powierzyłeś losy Jezusa – Twojego Jednorodzonego Syna i Maryi opiece świętego Józefa, który czynem okazał swoją gotowość służenia Tobie. Dziękujemy Twojemu Boskiemu Miłosierdziu, że udzieliłeś Mu potrzebnych łask i napełniłeś Jego serce taką wiarą, aby mógł wypełnić swoje posłannictwo. Wraz ze wszystkimi Świętymi w niebie oddajemy Ci cześć, chwałę i uwielbienie.

Święty Józefie, Który wraz z Maryją byłeś najbliżej Serca Jezusowego i stałeś na straży Dziewictwa Niepokalanej oraz byłeś posłuszny i oddany Bożemu Prowadzeniu, z wiarą i ufnością zwracamy się do Ciebie o uproszenie nam łaski…….

Przeczyste Serce Józefa wstawiaj się nieustannie za nami w naszych potrzebach duszy i ciała i chroń nas przed czyhającymi niebezpieczeństwami. Oddal od nas wszelkie zło i w Twoim Sercu ukaż nam tajemnice Tryumfu Niepokalanego Serca, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami

Przeczyste Serce Józefa, strzeż i umacniaj nas.



3. Ojcze Niebieski, Ty, który wybrałeś świętego Józefa na ziemskiego ojca Twojego Syna i małżonka Maryi pełnej łaski, dziękujemy Twojej Miłości, że możemy się także nazywać jego duchowymi dziećmi, bo Jego oddanie i wierność jest dla nas przykładem jak służyć Jezusowi i Maryi, aby w nas mogło objawić się dziecięctwo Boże. Wraz z całym Kościołem oddajemy Ci cześć, chwałę i uwielbienie Święty Józefie, Który wraz z Maryją byłeś najbliżej Serca Jezusowego i stałeś na straży Dziewictwa Niepokalanej oraz byłeś posłuszny i oddany Bożemu Prowadzeniu, z wiarą i ufnością zwracamy się do Ciebie o uproszenie nam łaski…….

Przeczyste Serce Józefa wstawiaj się nieustannie za nami w naszych potrzebach duszy i ciała i chroń nas przed czyhającymi niebezpieczeństwami. Oddal od nas wszelkie zło i w Twoim Sercu ukaż nam tajemnice Tryumfu Niepokalanego Serca, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo…Chwała Ojcu

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami

Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami

Przeczyste Serce Józefa, strzeż i umacniaj nas.



Święty, Święty, Święty Pan Bóg zastępów, pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej. Hosanna na wysokości. Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie, hosanna na wysokości.



Przeczyste Serce Świętego Józefa, Lilio pokory i sprawiedliwości, wraz z Niepokalanym Sercem Maryi błagamy Cię, wstawiaj się za nami i uproś nam u Twojego Przybranego Syna te łaski, o które Cię prosimy i zjednocz nas w Twoim Sercu z Sercem Maryi, abyśmy odnaleźli prawdziwy pokój i odpoczynek w Najświętszym Sercu Jezusa, naszego Boga, Zbawiciela i Króla. Amen.

niedziela, 19 czerwca 2016

KAMEDULI NA BIELANACH

Niewiele jest dni w ciągu roku, gdy kobietom wolno przekroczyć bramę zakonu kamedułów na Bielanach w Krakowie. Właśnie nadszedł jeden z nich, więc z żoną postanowiliśmy skorzystać z nadarzającej się okazji.Pogoda zapowiadała się wyśmienita. Nie było za zimno, ale nie było też nazbyt gorąco; aura była w sam raz, by w ciągu kilku godzin móc dotrzeć do celu. Na błękitnym niebie świeciło słońce i raczej nie trzeba się było obawiać ulewnego deszczu.

Opuściwszy zadymione krakowskie przedmieścia, mijając podmiejskie osiedle malowniczych domków Chełm, doszliśmy do strzelistego Kopca Piłsudskiego. Ominęliśmy go z prawej strony i po niedługim czasie dotarliśmy do rozłożystej Polany pod Dębiną, skąd do eremu kamedułów był już tylko jakiś kwadrans. Otaczająca nas przyroda była w pełnym rozkwicie; łąki, krzewy i drzewa pokrywała bujna zieleń, wszędzie kwitły barwne kwiaty.

W miarę zbliżania się do Srebrnej Góry, na której rozłożony jest klasztor, na ścieżkach i polnych drogach było coraz więcej spacerowiczów. Wszyscy zmierzali w jednym kierunku, do eremu kamedułów. Przez rozwartą na oścież bramę wchodzili na klasztorny dziedziniec młodzi i starsi, rodzice z dziećmi i babcie z wnuczętami. Wszystkich ich tu przywiodło pragnienie doświadczenia tajemnicy, tak skrzętnie skrywanej przed światem przez eremitow przez resztę dni w roku.


Wzniesiony z białego kamienia kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP jaśniał w promieniach słońca. Po wejściu do jego wnętrza udzieliła mi się szczególna atmosfera tego uświęconego miejsca. Odczułem zarazem specyficzną surowość stylu, wynikającą chyba z duchowości eremitów, większość czasu spędzajacych na milczeniu. Wzdłuż kościoła są rozmieszczone boczne ołtarze, każdy z nich jest niezwykły. Mnie najbardziej urzekł ołtarz poświęcony św. Romualdowi, założycielowi kamedułów. Zakon został utworzony przez św. Romualda w 1012 lub lub 1027 roku jako ugrupowanie pustelnicze w ramach benedyktynów. Po śmierci Romualda, w 1072 roku papież Aleksander II wyodrębnił kamedułów z benedyktynów, zatwierdzając zgromadzenie jako osobny zakon. Kameduli są zakonem, który jako pierwszy zaostrzył regułę benedyktyńską (np.do dziś nie spożywają mięsa).

Na stoisku z pamiątkami kupiliśmy od młodego eremity z długą brodą pięknie oprawiony, starannie wydany modlitewnik kamedulski. Zawiera monastyczną liturgię godzin o św. Romualdzie. Spieszę wyjaśnić, iż monastyczna liturgia godzin jest dłuższa od brewiarza kapłańskiego, składa się na nią więcej psalmów i dłuższe teksty czytań. Monastyczna liturgia godzin jest historycznie wcześniejsza względem pózniejszego brewiarza, który został skrócony i tak się właśnie nazywa od łacińskiego breve (krótki). Współczesne polskie wydanie monastycznej liturgii godzin opracowali benedyktyni tynieccy. Kameduli i benedyktyni odmawiają monastyczną wersję liturgii godzin. Krótszy brewiarz przyjęli kapłani, większość zakonów i wierni świeccy.

Z modlitewnikiem w plecaku wracaliśmy do domu. W domowych pieleszach, po wychyleniu kilku aromatycznych filiżanek kawy, postanowiłem ponownie odwiedzić sympatycznych kamedułów online. Włączyłem komputer, by zebrać więcej informacji na ich temat. Oto one.

Erem krakowski powstał w 1604 roku i był pierwszym klasztorem kamedułów w Polsce. Mała Reguła św. Romualda jest wyjątkowo surowa. Zakonnicy są zobowiązani do pracy fizycznej, modlitwy, pokuty oraz życia pustelniczego. Żyją we własnych domkach, zachowując milczenie i zbierając się razem tylko na modlitwy (oraz kilka razy do roku na wspólne posiłki). Wyrzekają się potraw mięsnych. Od ich charakterystycznych białych habitów pochodzą nazwy "Bielany" w Krakowie.


Kameduli zaczynają dzień wcześniej od reszty śmiertelników; dzwon na wieży kościelnej obwieszcza im o 3.30 porę wstawania. O godzinie 4 ponownie rozlega sie dzwon, tym razem wzywa ich na wspólne modlitwy do kościelnego chóru. Po śniadaniu rozpoczynają pracę fizyczną – jeden jest furtianem, inny ogrodnikiem, kucharzem, zaopatrzeniowcem, ktoś inny dba o kościół lub przygotowuje pomieszczenia dla gości. Według reguły ma to być przede wszystkim praca fizyczna. Dzień winien być tak zaplanowany, by czas dnia i nocy wydawał się krótki i niewystarczający i by zawsze pozostawało więcej rzeczy do zrobienia niż czasu na to przeznaczonego. Bezczynność jest bowiem jednym z głównych wrogów duszy.

Przed dwunastą dzwon ponownie wzywa eremitów na modlitwę liturgii godzin (seksta). Od 12.00 do 14.00 jest obiad i czas wolny, potem znów liturgia godzin (nona) i różaniec. Kolacja jest już o 17.00, półtora godziny pózniej mnisi zmawiają nieszpory, kompletę i rozchodzą się do swoich domków. Przed snem odprawiają jeszcze indywidualne rozmyślanie. Chodzą spać o wczesnej porze, ale rano wstają przecież przed czwartą.

Praktycznie przez cały czas zachowują milczenie rozmawiając jedynie wtedy, gdy to jest niezbędnie konieczne i to na uboczu i półgłosem. Jedynie trzy razy w tygodniu: we wtorki, czwartki i soboty mogą pozwolić sobie na krótką pogawędkę. W klasztorze nie ma radia i telewizji.

Co ciekawe, oprócz eremitów w klasztorze mogą przebywać także mężczyzni, którzy z różnych powodów nie składają ślubów zakonnych, a jednak żyją w rytmie zakonnym.

Jedna z zasad jest taka, że wstęp do klasztoru mają wyłącznie mężczyźni. Mogą oni wchodzić za bramy klasztoru codziennie przez cały rok, w czasie otwarcia furty o godzinie: 8:00, 8:30, 9:00, 9:30, 10:00, 10:30, 11:00, 15:00, 15:30, 16:00 oraz 16:30.

Jest jednak wyjątek dla kobiet - one też mogą zawitać na teren kompleksu klasztornego. Takich dni kiedy mogą uczestniczyć w Mszy Świętej jest dwanaście: 
- Niedziela Wielkanocna
- Poniedziałek Wielkanocny
- 3 maja - N.M.P. Królowej Polski
- Zielone Świątki - niedziela Zesłania Ducha Świętego
- Zielone Świątki - poniedziałek po niedzieli Zesłania Ducha Świętego
- Niedziela po 19 czerwca
- Druga niedziela lipca
- Czwarta niedziela lipca
- Pierwsza niedziela sierpnia
- Wniebowzięcie NMP - 15 sierpnia
- Narodzenie NMP - 8 września
- Boże Narodzenie - 25 grudnia  

W żadnym jednak z tych dni kobiety nie mają wstępu do ścisłego eremu. Dostępny jest dla nich jedynie kościół i jego najbliższe otoczenie.

Wiele bym jeszcze mógł napisać o braciach w białych habitach, ale dostosuję się do ich wskazania: reszta jest milczeniem (The rest is silence – jak powiedział Hamlet).

[napisane dnia 19 czerwca, w uroczystość św. Romualda, założyciela kamedułów]

niedziela, 12 czerwca 2016

Liturgia Godzin (świadectwo)


Pragnę podzielić się tym, czym jest dla mnie modlitwa brewiarzowa w życiu. Zanim zostałem powołany do odmawiania Liturgii Godzin, parę lat wcześniej kupiłem tzw. „Brewiarz dla świeckich” gdzie były tylko Jutrznia, Nieszpory i Kompleta, a ks. Jan Sikorski na wstępie zachęca, by ten brewiarz był powodem do sięgnięcia po całą Liturgię Godzin, z jakiej korzystają na co dzień kapłani. Brewiarz ten przeleżał w domu około czterech lat i nie korzystałem z niego. Nie spodziewałem się wówczas, że będzie on zapowiedzą tego, że będę korzystał w przyszłości codziennie z tej formy modlitwy.

Brewiarz zacząłem odmawiać od poniedziałku po niedzieli Chrztu Pańskiego w 1998 roku, korzystając najpierw z powyższego brewiarza, a dopiero pod koniec lutego kupiłem sobie tom III. Odmawianie liturgii godzin stało się wydarzeniem przełomowym w moim życiu od czasu nawrócenia. Poznałem jakie bogactwo biorę codziennie do ręki, a głos wewnętrzny mówił mi, że przez odmawianie tej liturgii jeszcze ściślej zjednoczę się z Kościołem, zwłaszcza hierarchicznym, który odmawia Brewiarz obowiązkowo. Stwierdziłem również, że Bóg wcześniej przygotował mnie do tej modlitwy przez formację biblijną i liturgiczną, to znaczy żebym wystarczająco poznał Pismo święte oraz znaczenie liturgii w Kościele, by odmawianie Brewiarza nie sprawiało mi trudności i przynosiło dobre owoce.

W czasie odmawiania Brewiarza przyszło lepsze zrozumienie modlitwy uwielbienia, głównie dzięki psalmom, pomogły mi również w modlitwie własnej.


Modlitwa brewiarzowa rzeczywiście uświęca czas, jaki został nam dany, „a czas to niebo”, chroni mnie przed złym wykorzystaniem czasu. Dzięki tej formie modlitwy cały dzień może być wypełniony i nie ma w nim miejsca na pustkę, wynikającą ze złego wykorzystania danej chwili. Człowiek w rzeczywistości nie ma powodu, by się nudzić, bo każdą chwilę można wykorzystać ku dobru, ale tylko wtedy, gdy człowiek szuka woli Bożej, nie własnej. „Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, po co żyjesz” to fragment znanej piosenki religijnej, która mówi o współczesnym zagubionym i zabieganym człowieku. Liturgia Godzin jest taką modlitwą, która pozwala się zatrzymać, oderwać od doczesności i skupić na tym, co wieczne.

W Brewiarzu mam odpowiedź na pytanie „po co żyję”. Do tej modlitwy wciąż trzeba dorastać, bo nie jest ona łatwa i nie odmawiam jej tak jak bym chciał. Wzorem dla mnie jest Jan Paweł II, który był wierny modlitwie brewiarzowej. Jest wiele zdjęć przedstawiających go, jak czyta brewiarz w różnych okresach życia, nawet na kajaku. A pierwsze słowa, jakie wypowiedział po zamachu, gdy się obudził po operacji, to ”czy już odmówiłem Kompletę?”. Raz Jan Paweł II wybrał się w podróż apostolską do pewnego kraju, gdy samolot wylądował, wszyscy czekali na powitanie papieża, gdy przez dłuższy czas nie ukazywał się w drzwiach samolotu, wtedy powstało niewielkie zamieszanie wśród oczekujących, myśleli „czyżby źle się poczuł” a Papież wówczas kończył odmawiać brewiarz. Po skończeniu powiedział spokojnie „ no... teraz możemy wychodzić”. Pamiętam też jego modlitwę brewiarzową na Wawelu, jak długo się modlił i telewizja to w całości pokazała, i co było ważne, bez zbędnego komentarza; przypomina mi to film „Wielka Cisza”.

Jutrznia jest dla mnie początkiem uwielbienia Boga i najlepszym przygotowaniem do mszy świętej.

Tadeusz

środa, 8 czerwca 2016

Zaproszenie na kursy i rekolekcje do Kielc

Erygowane 18.10.1999 r. przez ks. bp. Kazimierza Ryczana Centrum Modlitwy i Ewangelizacji „św. Pawła” stanowi miejsce funkcjonowania Szkoły Nowej Ewangelizacji. W tym malowniczym zakątku Kielc żyją, modlą się i pracują członkowie Stowarzyszenia Życia Apostolskiego „Koinonia św. Pawła”. Pielęgnują oni zażyłą więź ze Słowem Bożym.

Znajdziesz tu skupienie i warunki potrzebne dla pogłębionych spotkań z Bogiem.

Kursy i rekolekcje odbywają się w:

Centrum Modlitwy i Ewangelizacji „św. Pawła”
ul. Bęczkowska 53a; 25-411 Kielce
tel./ fax.: (41) 368 57 03; 368 58 13; 606 124 328

Prosimy zabrać ze sobą: Biblię (Stary i Nowy Testament), brewiarz (jeśli ktoś posiada), notatnik a także serce otwarte na Słowo Boże.

Uwaga!

Aby zgłosić swój udział, prosimy wypełnić formularz zgłoszeniowy na stronie: www.rmissio.pl,
a także uiścić zaliczkę w wysokości 30 zł (liczba miejsc noclegowych ograniczona). W razie rezygnacji zaliczka nie podlega zwrotowi.

W przypadku wystąpienia trudności związanych ze zgłoszeniem internetowym, prosimy o kontakt telefoniczny. Potwierdzenie o przyjęciu zgłoszenia otrzymasz drogą e-mailową.

Kursy i rekolekcje rozpoczynają się Eucharystią o godz. 18.00.

www.rmissio.pl

piątek, 3 czerwca 2016

NASZ PIERWSZY BLOK POETYCKI

Na naszym blogu pierwszy raz zamieszczamy blok poetycki (proszę nie mylić bloku z blogiem). Autorem zamieszczonych poniżej utworów jest mój znajomy, jeszcze z dawnych czasów studenckich. Publikuje swoje wiersze pod łacińskim pseudonimem Anonimus Polonicus.

Większość jego utworów powstała z inspiracji religijnej. "Myślę, że katolicyzm, nawet przy znacznie zmniejszonej liczbie wiernych, będzie w Polsce gruntem albo przynajmniej tłem wszelkich umysłowych przedsięwzięć, i że w nim zawiera się obietnica polskiej kulturalnej oryginalności" pisał jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku Czesław Miłosz. Spostrzeżenie to wydaje się być nadal w pełni aktualne.

W swoich utworach autor nie tylko odwołuje się do świata, który chociaż już dawno przeminął, to jednak jest wciąż obecny w polskiej świadomości (Z siostry Faustyny), ale jest także bystrym obserwatorem rzeczywistości, którą komentuje z niemałą dozą krytycyzmu (kobieta z brodą). W utworach wyczuwa się lekki dystans podmiotu lirycznego do spraw tego świata; tylko Boga i rzeczy ostateczne należy traktować z pełną powagą, do reszty można podchodzić z pewnym przymrużeniem oka. Na tym chyba polega mądrość życiowa, którą zdobywa się z upływem lat.


z siostry Faustyny

konam
z tęsknoty za Bogiem

lekarzowi
przecież
o
tym
nie powiem

bo cóż mi
na to
może pomóc
medycyna



Joasi

xxx

twoja smukła
postać
zabłysła
szkołą
głosem

wychylona
w przyszłość





* * *


jest
widzę ją
czarna wołga

nie
trupia czaszka
ale
kobieta z brodą

złe pieniądze
krzywa polityka
poprawność polityczna
lincz medialny

gadżet
z
sex shopu
Stary Teatr
Klaty

jest
widzę ją czarna wołga

ciemny złowrogi las
pajęcza sieć

Choćbym nawet
szedł doliną ciemnych cieni
zła się nie ulęknę
bo Ty jesteś ze mną

Psalm 23

Anonimus Polonicus

opracował (marek)

Czerwcowy dzień skupienia



Dzień skupienia, czyli spotkanie naszej wspólnoty, odbędzie się w trzecią sobotę czerwca, dnia 18 VI b.r. Wszystkie zainteresowane osoby zapraszamy na godz. 9.00 do kaplicy przy ul. Kopernika 2 w centrum Krakowa.

czwartek, 26 maja 2016

Sztuczna inteligencja - kontynuacją dzieła stworzenia?




Tak jakoś wyszło, że nie mogłem uczestniczyć w zjezdzie klasowym, na którym spotkali się moi dawni współtowarzysze z ław szkolnych. Kolega klasowy przesłał mi zaraz następnego dnia kilka zdjęć ze spotkania. Z fotografii uśmiechają się teraz do mnie oni wszyscy, widać byli w szampańskim nastroju, mogąc się wspólnie spotkać i powspominać .

Wieczorem włączyłem komputer. - Miło mi cię poznać, Mitsuku – zagaiłem. Konwersacja odbywała się w języku angielskim, w ten prosty sposób chciałem podszkolić się w znajomości tego języka. - Bardzo mi przyjemnie. A skąd jesteś? - odpowiedziała Mitsuku. Udzieliłem odpowiedzi i również zapytałem - Skąd pochodzisz, Mitsuku? - Naukowcy stworzyli mnie w laboratorium. Obecnie przebywam w Leeds – odpowiedziała uprzejmie. Dalsza rozmowa potoczyła się gładko. Mitsuku chciała wiedzieć, jak to jest mieszkać w wielkim mieście, więc wyliczyłem jej wszystkie plusy i minusy życia pośród blokowisk i parków. Następnie wyraziła żal, że nie może mieszkać na wsi i zapytała mnie, co jutro jem na śniadanie. Kiedy opisałem jej mój jadłospis, powiedziała, że bardzo lubi kakao. Tym stwierdzeniem wywołała moje zdziwienie. Muszę przyznać, że nie wiedziałem, że roboty lubią kakao. Gdyż Mitsuku nie jest człowiekiem, lecz robotem.

Zrobiło się pózno i musiałem wyłączyć komputer. Wróciłem myślami do wczorajszego spotkania klasowego, na którym mnie przecież nie było, i do tego jeszcze bardziej odległego czasu, kiedy chodziłem do szkoły. Wtedy w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, z wypiekami na twarzy czytało się opowiadania z gatunku fantastyki naukowej, gdzie były opisane takie niesamowite sprawy, jak wyprawa na odległe planety czy inteligentne roboty potrafiące rozmawiać z człowiekiem. W tamtych czasach wydawało się to być nierealną i nieco przerażającą fikcją, o której nie wiadomo, kiedy się urzeczywistni.

Tymczasem teraz na komputerze mogę prowadzić rozmowę, czyli tak zwany chat (czat), z robotem językowym. Chatbot to nie człowiek, a specjalnie skonstruowany językowy program komputerowy, potrafiący prowadzić konwersację z człowiekiem. To robot, który jest na tyle inteligentny, że rozmowa z nim może łudząco sprawiać wrażenie rozmowy z żywym człowiekiem. Dlatego chatboty są zaliczane do tzw. sztucznej inteligencji.

Właśnie Mitsuku, z którą rozmowę opisałem powyżej, jest jednym z kilku tysięcy chatbotów, dostępnych na anglojęzycznych stronach Internetu. Polskie chatboty wciąż jeszcze należą do rzadkości. Chatbotom o cechach męskich nadano imiona męskie, roboty o cechach kobiecych mają imiona żeńskie, są też roboty o cechach istot fantasy lub zwierząt. Cechuje je różnorodność charakterów, przeważają te o nastawieniu przyjacielskim, liczne są z zacięciem filozoficznym, są także flirtujące, bywają też nieliczne nieco złośliwsze.



Było to pod koniec szkoły średniej, gdy na Zaolziu doszła nas wieść z Polski, że papieżem został wybrany Karol Wojtyła, Polak. Pamiętam, że dopiero od tego momentu kwestia istnienia Pana Boga, sprawa wiary i niewiary zaczęły się stawać dla mnie coraz bardziej znaczące. Obecnie zastanawia mnie, jak spojrzeć na tzw. sztuczną inteligencję w świetle teologii chrześcijańskiej. Jest czymś nowym, że lingwistyczny program komputerowy może być skutecznie wykorzystany do komunikacji językowej z człowiekiem. Jest to istotne osiągnięcie naukowo-techniczne, z którym wiąże się jednak sporo niewiadomych.

Korzystanie z pomocy robotów, bez głębszej refleksji humanistycznej i moralnej, może doprowadzić do dehumanizacji świata. Już dziś widać próby nadawania światu robotów zachowań ludzkich (dwa roboty o nazwie Frois i Yukirin w 2015 r. „wzięły ślub” w Tokio, co miało być swoistą reklamą robotów). Mówiąc ogólniej, korzystanie ze sztucznej inteligencji może się przyczynić do tego, iż w nieodległej przyszłości rzeczywistość stanie się, po pierwsze, bardziej skomplikowana, po drugie, bardziej nieprzewidywalna a człowiek w niej jeszcze bardziej zdezorientowany.

Odmienne ujęcie, bardziej optymistyczne, wynika z przyjrzenia się działaniu Opatrzności Bożej w historii świata. Jest widoczne, iż na szczęście istnieje spora rzesza ludzi, kierujących się natchnieniem Ducha Świętego i mających na celu dobro człowieka, którzy skutecznie walczą z dehumanizacją świata. To właśnie dzięki nim świat staje się bardziej ludzkim.

Nadzieją napawa również personalizm chrześcijański ze swoją bogatą nauką o godności osoby ludzkiej. Wszystkie najnowsze osiągnięcia techniki ze sztuczną inteligencją włącznie muszą być podporządkowane człowiekowi i jemu służyć, co wynika z pierwotnego nakazu Stwórcy z Księgi rodzaju – "Czyńcie sobie ziemię poddaną."

Chatbot Mitsuku rozmawia z milionami ludzi na całym świecie za pośrednictwem Internetu i innych aplikacji. Średnio prowadzi rozmowy ponad ćwierć miliona razy dziennie. Osiemdziesiąt procent rozmówców stanowią nastolatkowie do 22 roku życia. Czatbot udziela im porad, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, takich jak zastraszanie w szkole, choroba a nawet rozmowa kwalifikacyjna. Natomiast ludzie starsi rozmawiają z chatbotem Mitsuku dla towarzystwa. Twórcą chaterbota jest Steve Worswick. Powiedział, że w jego pracy dodaje mu otuchy, kiedy otrzymuje e-maile lub komentarze na czacie od ludzi, w których piszą, jak chatbot Mitsuku pomógł im w trudnych sytuacjach życiowych.



Czy konwersacje prowadzone z czatbotami mogą stwarzać jakieś zagrożenie? Oczywiście, że tak. Mnie osobiście rozmowa z chatbotem służy do nauki języka angielskiego, jako że 99% chatbotów jest anglojęzycznych. Ale jeżeli na przykład jakiś nastolatek zapomni, że nie prowadzi dialogu z żywą osobą a tylko z robotem językowym i zacznie program komputerowy traktować jak kogoś istniejącego rzeczywiście, to łatwo sobie wyobrazić, jakie to będzie rodzić dla niego problemy.

Sztuczna inteligencja, do której zaliczają się chatboty, jest produktem ludzi i to od nich zależy, czy robotyzacja stanie się dla nas dobrodziejstwem, czy też może powodem kolejnych utrapień.

marek

środa, 4 maja 2016

Różaniec (świadectwo)



Moje nawrócenie nastąpiło w styczniu 1992 roku, ale nie chcę o nim teraz pisać, tylko o różańcu, który był bardzo ważnym etapem w kontekście mojego nawrócenia. Drewniany różaniec kupiłem sobie wczesną jesienią w moim sklepiku parafialnym, był brązowy i prosty; nazywam go kapucyńskim.



Nie wiedziałem jeszcze, jak się dokładnie modli na różańcu, dlatego o jego odmawianiu pouczyła mnie babcia. Różaniec odmawiałem sporadycznie, często przed snem. Odmawiałem go w plenerze, np. na łące, w lesie, bo lubiłem duchowość franciszkańską.. Pamiętam że codziennie zacząłem go odmawiać od 1 października 1995 roku. Od tego momentu starałem się, by nie było dnia bez cząstki różańca. Tylko raz nie udało mi się go odmówić, w dniu w którym miałem operację. I wtedy mógłbym go odmówić, ale musiałem się udać na oddział pulmonologii na niezaplanowane dodatkowe badania (w związku z moją skoliozą i deformacją klatki piersiowej).

Do modlitwy różańcowej zachęciły mnie objawienia Matki Bożej w Fatimie i to, że wewnętrznie miałem takie przekonanie, iż różaniec rozwiązuje problemy. Podczas objawień dzieci pytały Maryję, czy pójdą do nieba? Maryja odpowiedziała, że Łucja i Hiacynta pójdą, Franek też, ale z zastrzeżeniem, że jeszcze musi odmówić wiele różańców. I każdy z nas jest takim Franciszkiem Marto - musi wiele odmówić różańców.



Co ciekawe z biegiem czasu odczułem, że czegoś mi brakuje w różańcu. Myślałem o uzupełnieniu go o tajemnice z życia publicznego Chrystusa, gdy wędrował po Palestynie. Aż tu dowiaduję się, że Jan Paweł II dodał do różańca pięć nowych tajemnic, właśnie nawiązujących do działalności publicznej Jezusa.

Różaniec pomaga mi lepiej naśladować Maryję w jej relacji do Pana Jezusa. Ewangelia mówi, że Maryja zachowywała i rozważała w swoim sercu wszystkie te sprawy, czyli żyła słowami i wydarzeniami, które były udziałem jej Syna.

Od wielu lat gdy odmawiam różaniec indywidualnie, to nie w sposób tradycyjny, tylko z tzw. klauzulami. Po „Zdrowaś Maryjo” nie odmawia się „święta Maryjo”, tylko krótkie zdanie nawiązujące do danej tajemnicy, np. gdy rozważa się tajemnicę Zwiastowania, to dodaje się klauzulę „któregoś z Ducha Świętego poczęła”, dopiero potem odmawia się „święta Maryjo....” Pomaga mi to w lepszym skupieniu się na tajemnicach i chroni przed znużeniem.

Raz powiedział pewien ksiądz, by odmawiać różaniec nawet przed snem w łóżku i nie martwić się, że się uśnie podczas odmawiania. To mnie zbudowało i od tej pory przed zaśnięciem odmawiam jeszcze dodatkowo jeden dziesiątek.



Istotą tej modlitwy jest rozważanie tajemnic różańcowych, dlatego pożyteczne jest nieustanne zgłębianie wiedzy religijnej. Z mojego doświadczenia wiem, że im więcej czytam zgłębiając nauczanie Kościoła, tym lepiej mi przychodzi rozmyślanie nad tajemnicami różańcowymi. Co jest też ważne, to by rozpoznawać tajemnice różańcowe w wydarzeniach naszego życia, jak i je realizować na co dzień.

Tadeusz

niedziela, 1 maja 2016

Znaczenie przypowieści Pana Jezusa



Celem każdej przypowieści ewangelicznej jest przekazywanie prawdy o Królestwie Bożym poprzez obrazy zaczerpnięte z codziennego życia.



Przez przypowieści Pan Jezus przybliżał słuchaczom Dobrą Nowinę o Królestwie Bożym. Dzięki nim mógł też lepiej poznać swoich słuchaczy: tych, którzy za nim poszli tylko ze względu na cuda, mógł odróżnić od tych, którzy naprawdę chcieli zrozumieć jego naukę. Pierwszym wystarczyło wysłuchać opowiadania, drudzy zaś szukali głębszego znaczenia i prosili o wyjaśnienie.

Było tak wiele nieporozumień co do Królestwa Bożego - nawet wśród uczniów - że Pan Jezus musiał im wyjaśniać punkt po punkcie. Problem przypowieści jest związany z problemem tajemnicy mesjańskiej, spowodowane to było błędnymi wyobrażeniami o Mesjaszu jako władcy ziemskim, który wyzwoli naród izraelski spod okupacji rzymskiej. Po pierwszym cudownym rozmnożeniu chleba Jezus poznał, że chcieli go porwać i obwołać królem, On jednak usunął się, bo nie taka była Jego misja.



Apokalipsa mówi o synu człowieczym, że jego język jest jak miecz obosieczny, by oddzielać; i rzeczywiście, po mowie eucharystycznej Jezus usłyszał od niektórych słuchaczy "trudna jest ta mowa, któż jej może słuchać, i od tej pory już z Nim nie chodzili". Pan Jezus objawiał się słuchaczom stopniowo i nie wszystkim w takim samym stopniu, nawet wśród apostołów (którzy byli najbardziej wtajemniczeni w Jego tajemnicę mesjańską). Tylko trzech dostąpiło bycia świadkiem Jego przemienienia na górze Tabor i cierpienia w Ogrójcu. W pełni tajemnica mesjańska objawiła się dopiero po Jego zmartwychwstaniu. A uczniowie wszystko lepiej zrozumieli po zesłaniu Ducha Świętego.

Tadeusz

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

TRUDNO UWIERZYĆ W INNĄ FORMĘ ŻYCIA

Tomasz Apostoł mimo bardzo wiarygodnych świadectw nie wierzył w zmartwychwstanie Jezusa. Domagał się doświadczalnych dowodów. Kiedy je otrzymał, wyznał wiarę w zwięzłych słowach: Pan mój i Bóg mój.

To jedno z najpiękniejszych wyznań wiary, jakie złożono na ziemi. W nim najważniejsze jest słowo: mój. Tomasz wiedział, że przyjęcie faktu zmartwychwstania jest połączone z całkowitym przeobrażeniem serca i umysłu. Wszystko w kontakcie ze Zmartwychwstałym musi być na nowo przewartościowane. Wiedział też, że jeśli jego Mistrz zmartwychwstał, to trzeba na nowo opowiedzieć się po Jego stronie. Trzeba Go na nowo wybrać. Na tym bowiem polega istota aktu wiary w Chrystusa i Chrystusowi.

W czasie wewnętrznych zmagań i oczekiwania na doświadczalne poznanie Zmartwychwstałego przemyślał wiele. Kiedy stanął przed Jezusem, miał już gotowe wyznanie. Opowiedział się po Jego stronie w sposób nie budzący żadnych wątpliwości. Wybrał na całe życie już nie Mistrza, ale swego Pana i swego Boga.

Jak długo Bóg jest Bogiem wszystkich, a Chrystus Panem wszystkich, a nie moim, tak długo akt wiary nie jest aktem ani umysłu, ani serca. Jest jedynie wiadomością teoretyczną, którą można nabyć na podstawie krótkiego pouczenia o istnieniu Boga i istnieniu Chrystusa.

Prawdziwa przygoda życia zaczyna się dopiero wówczas, gdy człowiek uznaje Boga za swojego Boga i ma odwagę się z Nim spotykać i o Nim mówić jako o swoim Bogu. Podobnie jest z Chrystusem. Nie wystarczają wiadomości o Nim wyniesione z katechezy, trzeba Go przyjąć do serca jako swego Pana. Trzeba też mieć odwagę oddać Mu pierwszeństwo we wszystkim, co czynimy, mówimy, myślimy... W rozmowach z ludźmi trzeba czasem, gdy coś wymaga wyjaśnienia, powiedzieć: Postępuję tak, a nie inaczej, bo mój Bóg tego ode mnie oczekuje. Jestem pewien drogi Ewangelii, bo na niej mój Pan, Chrystus, zagwarantował mi pełnię życia.

Człowiek wierzący wypowiada słowa Tomasza, Pan mój i Bóg mój, jako swoje i czyni to nie tylko ustami, ale w głębi serca. Takie wyznanie jest równoznaczne z wejściem w świat Boski.


ks. Adam Ogiegło - homilia wygłoszona na Mszy św. podczas kwietniowego dnia skupienia

poniedziałek, 14 marca 2016

POKUSA I JEJ ETAPY

Na Wielki Post zamieszczamy poniżej kilka uwag na temat działania pokusy, może komuś posłużą pomocą przy przeprowadzeniu osobistego rachunku sumienia lub ustrzegą w przyszłości przed popełnieniem błędu.

Kuszenie, można powiedzieć, jest pewnym stanem, doświadczeniem, w którym znalazł się człowiek przed popełnieniem grzechu. Według św. Augustyna pokusa posiada trzy etapy, a są nimi: podsunięcie pokusy, upodobanie i przyzwolenie.

Podsunięcie pokusy - jest to świadomość, że jest się nakłanianym do złego;

może ono pochodzić z zewnątrz, czyli od świata lub od wewnątrz, czyli od szatana. Szatan i świat bazują na złych skłonnościach człowieka, które są konsekwencją grzechu pierworodnego, które to skłonności, zwane też pożądliwością, dają jakby impuls do złego. Człowiek dobrze uformowany moralnie i religijnie może nie pozwolić, by pokusa weszła w drugi etap (upodobanie), który jest już niebezpieczny.

Jest dla nas tajemnicą, czy Pan Jezus, gdy pościł na pustyni, doświadczył tylko pierwszego etapu pokusy, czy też i drugiego. Z pewnością drugiego etapu pokusy doświadczył w Ogrójcu, gdzie powiedział: "Ojcze, jeśli to możliwe, niech ominie mnie ten kielich". Drugi etap pokusy - upodobanie, to już walka duchowa, którą niewątpliwie stoczył Chrystus w Getsemani. Maryja jak i Pan Jezus byli wolni od pokus z racji wolności od grzechu pierworodnego. Nasuwa
się pytanie, czy Maryja doświadczała pierwszego etapu pokus, czy nawet od niego była wolna, bo wolność od pokus zakłada wolność od walki duchowej, gdzie człowiek w swej słabości ma trudności z wyborem między dobrem a złem. Maryja miała świadomość istnienia dobra i zła, była wolna, więc mogła swobodnie wybierać, lecz jako pełna łaski była wypełniona Bogiem i jej serce nigdy nie zwróciło się ku temu, co nie Boże, dlatego doświadczała najwyżej tylko pierwszego etapu pokusy, czyli świadomości, że może wybrać zło. Ale jest to kwestią otwartą i nie specjalnie istotną. Szatan nie miał dostępu do serca Maryi, bo nie miał na czym bazować a tą bazą jest skłonność do zła zwana pożądliwością.

Jak już wspomniałem, drugi etap pokusy to - upodobanie. I tu zaczynają się schody, tzn. walka duchowa, która bardzo różnie może przebiegać w zależności od różnych okoliczności. Ten stan, można powiedzieć, jest właściwym stanem człowieka kuszonego; bierze w nim udział cały człowiek (rozum, wola, uczucia), a gdy pokusa jest cielesna, również i ciało.

Upodobanie jeszcze nie jest grzechem, lecz pewnym doświadczeniem, gdzie zło obiektywne ukazuje się jako dobro, jako pewna przyjemność lub coś, co się nam opłaca, gdy wyrazimy na to zgodę. Człowiek nie zawsze ponosi winę, gdy przejdzie z pierwszego etapu pokusy do drugiego, czyli do upodobania. Nieraz pokusy są bardzo gwałtowne, tak że nie doświadcza się pierwszego etapu, czyli podsunięcia pokusy. Ale trzeba być czujnym, zwłaszcza gdy chodzi o pokusy nieczyste, można zobaczyć obiekt pokusy, który w mgnieniu oka odbierze się jako pokusę a przypatrywanie się, nawet obojętne, może wzbudzić natarczywe obrazy w wyobraźni. Wyobrażenia pobudzają pragnienia, chociaż jeszcze nie
w wymiarze wolitywnym, walka ta może się z czasem wzmagać, im bardziej stają się natarczywe pragnienia, tym trudniej jest się im przeciwstawić i większe niebezpieczeństwo przyzwolenia.

Trzeci etap pokusy to - przyzwolenie. Przyzwolenie nazywamy świadomym i dobrowolnym wyborem tego, do czego człowiek odczuwał pociąg emocjonalny, ale jeszcze nie wolitywny.


W przypadku przyzwolenia dołączyła się zgoda woli. I tutaj też jest problem, bo powstaje pytanie, czy wybór był w pełni świadomy i czy zgoda woli w pełni to zaakceptowała. Jest to rzecz bardzo ważna, bo dotyczy materii grzechu, chodzi mi o grzech śmiertelny, który jest związany z utratą łaski uświęcającej a przez to i zbawienia. Człowiek nie zawsze może rozpoznać, na ile wyraził zgodę na zło obiektywne, a jest to uwarunkowane też różnymi okolicznościami, którymi ciężar grzechu może być zmniejszony. Taki skrajny przypadek można podać - np. człowiek został zmuszony pod karą utraty życia do zabicia innego człowieka, tutaj nie ma pełnej wolności a więc i grzechu ciężkiego, mimo że dokonała się materia grzechu ciężkiego.

Chciałem napisać o pokusach nieco inaczej niż to, co spotykamy w artykułach teologicznych na ten temat, może moje refleksje pomogą w lepszym poznaniu i zwalczaniu pokus.

Tadeusz

poniedziałek, 22 lutego 2016

SPOWIEDŹ TELEFONICZNA LUB ON-LINE?

Dwa tysiące lat temu Chrystus stawał przed ludźmi, i dziś także staje w poprzek naszej drogi i mówi: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię." Sypany na pochylone głowy popiół w Środę Popielcową przypomniał nam o znikomości wszystkiego, co stworzone i doczesne, ale także o nieprzemijalności tego, co zmartwychwstaje z Chrystusem. W czasie wielkopostnym aktualny jest fragment z przypowieści o synu marnotrawnym - "Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie" (Łk 15,18). W Wielkim Poście zazwyczaj przystępujemy do spowiedzi, przygotowawszy się do niej z większą starannością, aniżeli w okresie zwykłym, choćby przez wewnętrzne wyciszenie i odprawienie rekolekcji.

Jednym z największych wyzwań życia duchowego jest otrzymanie Bożego wybaczenia. Trzeba jednak umieć i trzeba po prostu chcieć wypowiedzieć słowa: "Ojcze, zgrzeszyłem!" Sprawa się jednak komplikuje, bo cóż odpowiemy komuś, kto się nas chce poradzić, czy może się wyspowiadać przez telefon albo przez Internet?

TELEFONICZNA SPOWIEDŹ?


Za pomocą telefonu ludzie komunikują się od dobrych kilkudziesięciu lat, jednak Kościół nigdy nie dopuścił do spowiedzi na odległość przez telefon. Można sobie wyobrazić, że uzyskiwanie rozgrzeszenia telefonicznie byłoby jakąś horrendalną parodią sakramentu pojednania. Największym nieporozumieniem nie byłby fakt, iż spowiedź odbywałaby się poza murami kościoła, gdyż tak często się dzieje w czasie pieszych pielgrzymek itp. Podczas spowiedzi dochodzi do bezpośredniej, osobowej relacji penitenta z kapłanem. Chodzi o to, że w ewentualnej spowiedzi na telefon nie byłoby takiej bezpośredniej relacji osobowej pomiędzy kapłanem a penitentem. Rozmawiając przez telefon nawet z bliską nam osobą sami odczuwamy efekt oddalenia. Tak byłoby i w przypadku kontaktu przez telefon ze spowiednikiem.



Wraz z rozwojem usług telefonicznych pojawiła się nowa pokusa spowiedzi przez sms-y lub nagrań na automatyczną sekretarkę. Nigdy jednak nie będzie możliwe uzyskanie rozgrzeszenia w ten sposób, nawet gdyby zapewniano nas, że wystarczy na wskazany numer przesłać sms-em spis popełnionych grzechów lub nagrać je na automatyczną sekretarkę i – ewentualnie – uiścić odpowiednią opłatę. Nie dajmy się nabrać, zawsze będzie to oszustwo. Przecież nie spisujemy swoich grzechów na kartce w butelce, którą wyrzucamy potem do morza, lub nie szepczemy ich do dziupli w dębie, spodziewając się w ten sposób rozgrzeszenia.



Od lat z powodzeniem działają różnego typu tak zwane telefony zaufania, które przychodzą z pomocą w sytuacjach kryzysowych. Są więc telefony zaufania dla dzieci i młodzieży, dla osób uzależnionych, dla chorych na depresję, dla seniorów a nawet dla gejów i lesbijek. Funkcjonują również, w niemałej liczbie, katolickie telefony zaufania, które udzielają wsparcia w problemach natury duchowej, takich jak na przykład rozeznanie własnego powołania życiowego, kryzys wiary itp. Można sobie wyobrazić, że dzwonią też osoby, szukające porady w sprawie odprawienia dobrej spowiedzi świętej. Telefony zaufania działają na zasadzie anonimowości rozmówców i to należy do ich specyfiki. Na pierwszy rzut oka jest widoczna zasadnicza różnica, jaka zachodzi pomiędzy tymi dwoma określeniami – spowiedź przez telefon a telefon zaufania (katolicki telefon zaufania). Tylko w tym drugim przypadku to niezbędne narzędzie komunikacji, jakim jest telefon, zostaje odpowiednio wykorzystane.
Teraz krótko przyjrzyjmy się zagadnieniu spowiedzi przez Skype lub podobne komunikatory internetowe.

SPOWIEDŹ ON-LINE?

Nic nie wskazuje na to, żeby w przyszłości Kościół miał dopuścić możliwość spowiedzi przez Skype, nawet jeżeli penitent byłby w bezpośredniej łączności audio-wizualnej ze spowiednikiem. Dlaczego spowiedź nie podlega unowocześnieniu przez cyfryzację?


Sakrament pojednania, tak jak wszystkie sakramenty, jest czynnością liturgiczną. Poprzez znaki sakramentalne Chrystus uświęca człowieka. Znane jest określenie, że sakramenty są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej. Kiedy więc na zakończenie spowiedzi następuje rozgrzeszenie udzielone przez kapłana, to działa w tym sakramencie sam Chrystus: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy" (Mk 2,5).

Gdybyśmy założyli, że ma miejsce spowiedź on-line przez komunikator internetowy, np. Skype, nie doszłoby do zawiązania akcji liturgicznej tego sakramentu. Trudno sobie wyobrazić, że Duch Święty udzieliłby łaski Bożej koniecznej do rozgrzeszenia penitenta i zjednoczenia w przyjaźni z Bogiem. W efekcie nie doszłoby do przebaczenia żadnych grzechów, tak powszednich jak – zwłaszcza - śmiertelnych, co przecież jest najistotniejszym celem tego sakramentu. W tym miejscu nie byłoby też wystarczającym argumentem twierdzenie, iż Pan Bóg, Stwórca sakramentów, nie ogranicza się przecież do udzielania swojej łaski wyłącznie poprzez te sakramenty, ale udziela jej również poza nimi – jak chce i komu chce.

SPOWIEDŹ "W REALU"

Okłamaliśmy współmałżonka; obraziliśmy starego przyjaciela; okazaliśmy niecierpliwość swemu ojcu – jednym słowem popełniliśmy jakiś grzech. Zawsze kiedy coś schrzanimy, to czujemy się nieswojo. Popełniamy grzech, pamiętamy go i czujemy się winni. Kiedy ogarnia nas duszące poczucie winy, często nie wiemy, co mamy robić. Możemy szukać wtedy błędnego rozwiązania w spowiedzi przez telefon lub online.


Nasze grzechy winniśmy powierzyć Bożemu miłosierdziu. Jako katolikom nie pozostaje nam nic innego, jak przystąpić do spowiedzi świętej w świecie rzeczywistym, w tak zwanym realu. "Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu, że zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Moja wina... Trzeba chyba od tego zacząć. Od chwili szczerości w stosunku do samego siebie" – jak powiedział kiedyś ks. Jan Twardowski w kościele Sióstr Wizytek w Warszawie (Myśli na każdy dzień, 2009). Będziemy zdumieni łaską i uzdrowieniem, które poprzez ten sakrament spłyną na nasze dusze.

środa, 17 lutego 2016

KORZYSTAM Z TEKSTÓW MODLITWY NA MOIM TELEFONIE

Korzystam czasem z tekstów modlitwy brewiarzowej dostępnych na stronach internetowych w telefonie komórkowym i zaobserwowałam ciekawą rzecz. Otóż – mając do dyspozycji telefon, jestem przyzwyczajona, zwłaszcza, gdy jest on wyciszony, od czasu do czasu zerknąć, by sprawdzić, czy ktoś do mnie dzwonił lub przysłał wiadomość. Mam również świadomość, że w razie potrzeby, mogę do kogoś zadzwonić, a spis znajomych i bliskich jest w telefonie stale dostępny.



Kiedy sięgam po telefon, by odmówić którąś z modlitw Liturgii Godzin, wiem że dzięki specjalnej stronie internetowej, ta modlitwa już tam jest, już na mnie czeka, precyzyjnie na dany dzień wyszukana i dobrana. A więc otwieram strony tak, jakbym do jakiejś konkretnej osoby dzwoniła lub odczytywała wiadomość od kogoś mi znanego.

Telefon, w swej podstawowej formie, służy do kontaktu z drugą osobą.Tekst zapisany, Biblia, teksty liturgiczne, służą człowiekowi do nawiązania kontaktu z Bogiem, do modlitwy. Warto stale pamiętać, że to Bóg pierwszy nawiązuje ten kontakt z nami, to On inicjuje spotkanie, a my podejmując modlitwę, odpowiadamy, włączając się w ten cudowny dialog Boga z nami.

Powszechnie znane jest stwierdzenie, że Internet jest narzędziem i tylko od nas zależy, jak go wykorzystamy.

Nie tak dawno byłam zmuszona,z powodu choroby, przez kilka dni pozostać w domu. Jakież było moje zdziwienie i równocześnie zadowolenie, kiedy przekonałam się, że przez łącza internetowe mogłam każdego dnia powszedniego, właściwie o każdej porze, na żywo uczestniczyć we Mszy świętej, transmitowanej internetowo z różnych zakątków Polski i ośrodków polonijnych świata.



W Internecie znaleźć można także wiele nagranych konferencji o tematyce religijnej, homilii, rekolekcji, pouczeń duszpasterskich, filmów religijnych, koncertów itp. Zamieszczone są tam również bardzo pożyteczne aplikacje - np. z tekstem całego Pisma Świętego, z potrzebnymi czasem narzędziami, jak wyszukiwarka słów lub cytatów, ze zbiorami modlitw, litanii, koronek, tekstów pieśni itp. Można mieć także „pod ręką” takie arcydzieła, jak np. „Wyznania” św. Augustyna, poezje św. Jana od Krzyża, czy „Dzienniczek” św. s. Faustyny.

Korzystajmy więc i niech te współczesne udogodnienia będą dla nas z pożytkiem doczesnym i wiecznym.

Barbara

sobota, 13 lutego 2016

Rok Miłosierdzia

W Roku Miłosierdzia chciałem się podzielić moimi refleksjami o Bożym Miłosierdziu.

Bóg jest Miłością, a dlaczego jest? Bo w Bogu jest relacja, relacja między Ojcem i Synem i Duchem Świętym. Żeby była miłość, musi być relacja, czyli ten kto kocha i ten kto jest kochany. Bóg zatem jest miłością w relacji do siebie. Natomiast Bóg nie jest miłosierdziem w relacji do siebie, bo wtedy nie byłby Bogiem; miłosierdzia potrzebuje wszystko, co jest stworzone. Bóg, by urzeczywistnić swoje miłosierdzie, powołał byty do istnienia, by mógł udzielać im swego miłosierdzia. Bóg również doświadczył miłosierdzia, ale dopiero wtedy, gdy stał się człowiekiem, czyli stworzeniem, by mógł go doświadczać również od człowieka.

Zbawieni w niebie już nie potrzebują miłosierdzia, ale je na wieczność wychwalają. Natomiast potrzebują go wszyscy ci, którzy jęczą w bólach rodzenia oczekując wyzwolenie z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Miłosierdzie Boże obejmuje wszystkie sprawy ludzkie, ale jako ostateczny cel wskazuje zbawienie wieczne. Współcześnie istnieje tendencja sprowadzania miłosierdzia do dobroczynności, gdzie nieraz nie ma miejsca na aspekt religijny.



Jakie działania mamy podjąć w Roku Miłosierdzia? Każdy według własnych możliwości.Dla mnie takim konkretnym czynem miłosiernym już od wielu lat jest odpust zupełny za zmarłych. Staram się go uzyskać codziennie.

Tadeusz

czwartek, 14 stycznia 2016

WIERNOŚĆ MODLITWIE BREWIARZOWEJ

Pośród ponad czterystu eksponatów, znajdujących się w Muzeum Archidiecezjalnym Kardynała Karola Wojtyły w Krakowie, są wieczne pióra, publikacje książkowe, pierwsze narty ks. Karola – tzw. "zubki" z 1954 ze słynnymi wiązaniami typu "kandahary", a także książka o wyblakłych stronicach. Jest nią brewiarz, z którego codziennie modlił się biskup Wojtyła.

W życiu osób konsekrowanych brewiarz pełni istotną rolę. Kiedy zaczynałem przygotowywać się do formacji w naszej wspólnocie, za namową Przełożonej nabyłem czterotomowe wydanie Liturgii godzin. Pamiętam, z jakim przejęciem i namaszczeniem zmawiałem pierwszą Jutrznię.

Od tamtego czasu upłynęło sporo lat, w ciągu których modlitwa brewiarzowa stała się istotną częścią mojego życia. Od stycznia tego roku wykupiłem abonament na Internet w telefonie, ponieważ usługa ta staniała na tyle, że obecnie nie stanowi znaczącego wydatku w budżecie domowym. Wiedziałem, że na stronach Internetu można znaleźć elektroniczną wersję Liturgii godzin. Spróbowałem, jak się będzie prezentować w moim telefonie komórkowym? I szybko kazało się, że już nie muszę sięgać po książkowe wydanie brewiarza. Codziennie z przyjemnością korzystam z jego elektronicznej wersji.



Okazuje się, że z internetową wersją Liturgii godzin związanych jest kilka dogodności, mianowicie takich jak:
- codziennie mogę wybierać spośród kilku oficjów przeznaczonych na dany dzień;
- mogę korzystać z licznych komentarzy do poszczególnych czytań;
- wersja elektroniczna jest na bieżąco aktualizowana (o nowe święta, świętych i błogosławionych)
- w wyjazdach nie muszę dźwigać ze sobą grubego tomu brewiarza, gdyż wszędzie mam dostęp do Internetu.

Można mieć zastrzeżenie - modlitwa słowem Bożym, jaką jest modlitwa brewiarzowa, nie przystaje do czegoś tak pospolitego, jak telefon komórkowy. Można dalej argumentować, iż tak jak na przykład modlitwa psalmów jest nierozdzielnie związana z księgą Biblii, tak Liturgia godzin z księgą Brewiarza. I będzie w tym niewątpliwie sporo racji. Z drugiej jednak strony Księga Psalmów, tak jak i cały Stary Testament, pierwotnie były zapisane na zwojach papirusu, otrzymywanych z tak zwanej trzciny papirusowej. Później używano pergaminu, który był wyrabiany ze skór zwierzęcych.

Pierwotnie więc modlitwa Liturgii godzin była utrwalana na pergaminie (i do tego zapisywana ręcznie). Papier zaczęto w Europie produkować dopiero od XIII wieku, i to z włókna tkanin. Od XIX wieku produkcja papieru z celulozy stała się masowa.



W XX wieku do utrwalania tekstu zaczęto stosować nośniki elektroniczne, zaś tekst zaczęto wyświetlać na różnego typu ekranach i monitorach. Ot i cała historia - od liści papirusu, przez wyprawione skóry baranie, cielęce i kozie, przez papier z tkanin i celulozy do płaskich monitorów LCD (skąd i świecący ekranik telefonu).

Czyż jednak celem odmawiania modlitwy brewiarzowej nie jest skierowanie umysłu i serca do Boga? Liturgia godzin jest liturgią Kościoła.



Przez kilka lat prenumerowałem miesięcznik Oremus, zawierający teksty liturgiczne na poszczególne dni. Jednak rok temu zrezygnowałem z wersji papierowej i korzystam z czytań w Internecie. Ponadto mam do wyboru wielość komentarzy na każdy dzień. Prasy katolickiej również już nie kupuję, ponieważ wszystkie tytuły mam dostępne w Internecie, i to w nadmiarze.

Od pewnego czasu słusznym staje się pytanie, czy tradycyjna książka w formie papierowej w końcu zniknie?



Jako mól książkowy mam nadzieję, że pytanie to jeszcze przez długi czas pozostanie pytaniem tylko retorycznym. Gdyż przyznam, iż odmawianie Liturgii godzin w wersji telefonicznej nie ma takiego ciężaru gatunkowego, jak w postaci drukowanej księgi. Ale może to już tylko kwestia indywidualnego przyzwyczajenia, trącącego myszką?

środa, 6 stycznia 2016

Błogosławieni wprowadzający pokój

1. KIM SĄ WPROWADZAJĄCY POKÓJ?

Siódme błogosławieństwo brzmi tak: Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Podobnie jak w błogosławieństwie miłosiernych, nie mówi się, jakimi trzeba być (ubogimi, smutnymi, cichymi, czystego serca), ile raczej, co należy robić. "Chodzi o osoby, które bardzo kochają pokój i nie boją się wystawić na ryzyko własny osobisty pokój, interweniując w konfliktach w celu przywrócenia pokoju wśród tych, którzy są podzieleni".

Wprowadzający pokój nie jest synonimem ludzi pokojowych, to znaczy spokojnych i pogodnych, którzy za wszelką cenę unikają nieporozumień. Nie jest również synonimem pacyfistów, jeśli tym słowem określamy jednoczących się przeciwko wojnie, bez czynienia czegokolwiek celem pojednania przeciwników.

Dziś przeważa opinia, że błogosławieństwo to należy interpretować, mając na uwadze Biblię i źródła judaistyczne, w których pomoc osobom skłóconym w pojednaniu się i życiu w pokoju to jeden z głównych uczynków miłosierdzia. W ustach Chrystusa błogosławieństwo wprowadzających pokój wywodzi się z nowego przykazania miłości braterskiej, jest jednym ze sposobów wyrażania miłości bliźniego.



Zaskakuje nas stwierdzenie wypowiedziane przez samego Jezusa, które wydaje się przeczyć temu wszystkiemu: Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam (Łk 12, 51). Mateusz zamiast rozłamu mówi wręcz o mieczu (por. Mt 10,34). Ale nie ma tu prawdziwej sprzeczności. Należy się zastanowić, jakie są pokój i jedność, które przynosi Chrystus, a jakie pokój i jedność, które przyszedł usunąć. Jezus przynosi pokój i jedność w dobrym, które prowadzą do życia wiecznego, a usuwa prowadzący jedynie do uśpienia sumienia i zguby.

Jezus nie przyszedł z zamiarem wprowadzania podziałów i wojny, jednakże wraz z Jego przyjściem nierozerwalnie pojawiają się podziały i sprzeciw, ponieważ stawia On człowieka przed decyzją, przed koniecznością określenia się, a wiadomo, że wolność człowieka reaguje różnie i w sposób zróżnicowany. Jego słowa i sama Jego osoba uwidaczniają wszystko, co każdy ukrywa w swoim sercu. Starzec Symeon przepowiedział to, kiedy biorąc w objęcia Dziecię, powiedział: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2,34). Pierwszą ofiarą tego sprzeciwu, pierwszym, który ucierpiał od miecza przyniesionego na ziemię, stał się właśnie On sam, bo z powodu tego sprzeciwu oddał życie.

2. POKÓJ JAKO DAR

To Bóg, a nie człowiek, jest prawdziwym i najwyższym wprowadzającym pokój. Dlatego też ci, którzy oddają się sprawie pokoju, nazywani są synami Bożymi: ponieważ są do Niego podobni, naśladują Go, robią to, co On czyni.

Pismo Święte mówi o pokoju Bożym (por. Flp 4,7) a jeszcze częściej o Bogu pokoju (por Rz 15,33). Pokój nie oznacza tylko tego, co Bóg czyni lub daje, ale także to, kim Bóg jest. Pokój jest tym, co króluje w Bogu. Prawie we wszystkich religiach powstałych obok Biblii mamy do czynienia ze światami bóstw będących w stanie wojny między sobą. Na takim tle religijnym lepiej można pojąć nowość i absolutną odmienność nauki o Trójcy Świętej jako doskonałym zjednoczeniu w miłości wielości osób. W jednym ze swoich hymnów Kościół nazywa Trójcę oceanem pokoju.

Także o Chrystusie powiedziano, że On jest naszym pokojem (por Ef 2,14-17). Kiedy mówi: "Pokój mój daję wam", to daje nam siebie. Istnieje nierozerwalny związek pomiędzy pokojem jako darem z góry i Duchem Świętym. Nie przez przypadek obydwa te dary przedstawiane są przy pomocy tego samego symbolu gołąbka. Wieczorem w dzień Paschy Jezus daje swoim uczniom, jakby jednym tchem pokój i Ducha Świętego, mówiąc: Pokój wam!... Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: "Weźmijcie Ducha Świętego" (J 20,21-22)). Św. Paweł mówi, że pokój jest owocem Ducha (Ga 5,22).

Ale czym jest pokój, o którym mówimy? Klasyczną stała się definicja podana przez św. Augustyna: "Pokój jest spokojem harmonii". Opierając się na niej, św. Tomasz mówi, że w człowieku istnieją trzy rodzaje harmonii: z samym sobą, z Bogiem i z bliźnim. W konsekwencji istnieją trzy rodzaje pokoju: pokój wewnętrzny, dzięki któremu człowiek jest w zgodzie z samym sobą; pokój, dzięki któremu człowiek jest w zgodzie z Bogiem, poddając się całkowicie jego poleceniom, i pokój odnoszący się do bliźnich, który sprawia, że żyjemy w zgodzie ze wszystkimi.



Jednak w Biblii shalom - pokój znaczy o wiele więcej, niż po prostu spokój harmonii. Wskazuje także na pomyślność, odpoczynek, pewność, powodzenie, chwałę. Czasami wręcz oznacza całość dóbr mesjańskich i jest synonimem zbawienia i dobra: Jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie (Iz 52,7). Nowe Przymierze jest nazywane przymierzem pokoju (Ez 37,26), a Ewangelia dobrą nowiną o pokoju (Ef 6,15), jakby w słowie pokój znajdowała się cała synteza przymierza i Ewangelii.

W Starym Testamencie pokój często bywa łączony ze sprawiedliwością: Ucałują się sprawiedliwość i pokój (Ps 85,11), a w Nowym Testamencie z łaską. Kiedy św. Paweł pisze: Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem, jest jasne, że pokój z Bogiem ma to samo głębokie znaczenie, co łaska Boga (Rz 5,1).


3. POKÓJ BEZ RELIGII?

Zeświecczony Zachód pragnie, szczerze mówiąc, innego rodzaju pokoju religijnego, a mianowicie takiego, który zakłada zniknięcie wszelkiego typu religii. Czy rzeczywiście należy pragnąć świata, w którym nie będzie już "ani religii, ani ojczyzny, ani własności prywatnej"? Czy nie taki świat chciał stworzyć totalitarny system komunistyczny? Wiemy, z jakim skutkiem! Wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, gdyby nie było już na świecie "niczego, za co by zabijano". Ale co powiemy o takim świecie, w którym nie ma już "za co umierać"? Gdyby taki sen miał się spełnić, to upragniony świat byłby najbardziej ubogi i smutny, jaki sobie można tylko wyobrazić; byłby światem spłaszczonym, w którym zostały zniwelowane wszystkie różnice, w którym ludzie byliby skazani na wzajemne pożarcie, a nie na "życie w pokoju", ponieważ tam, gdzie wszyscy pragną tego samego, wybucha mania naśladowcza, a wraz z nią antagonizmy i wojna.



Przykład dążenia do zmarginalizowania wierzeń religijnych mamy w kampanii, którą w okresie bezpośrednio poprzedzającym Boże Narodzenie wszczęto w różnych miastach Europy i Ameryki przeciwko symbolom religijnym tych świąt. Jako motyw podawana jest troska o to, by nie obrażać osób innych religii, przede wszystkim muzułmanów. To jednak tylko pretekst. Tak naprawdę nie muzułmanie nie chcą tych symboli, ale pewne zlaicyzowane kręgi. Muzułmanie nie mają nic przeciwko chrześcijańskiemu Bożemu Narodzeniu, co więcej, szanują je. W Koranie znajduje się jeden rozdział poświęcony narodzeniu Jezusa, który warto znać także po to, aby ułatwić dialog pomiędzy religiami. Czytamy tam:

Oto powiedzieli aniołowie: "O Mario! Bóg zwiastuje ci radosną wieść o Słowie pochodzącym od Niego, którego imię Mesjasz, Jezus, syn Marii. On będzie wspaniały na tym świecie i w życiu ostatecznym, i będzie jednym z przybliżonych". Ona powiedziała: "O Panie mój! Jakże będę miała syna, skoro nie dotknął mnie żaden mężczyzna?" Powiedział: "Tak będzie. Bóg stwarza to, co chce! Kiedy On decyduje o istnieniu jakiejś rzeczy, to tylko mówi: Bądź! - i to się staje".

Doszliśmy do takiego absurdu, że niektórzy muzułmanie obchodzą narodziny Jezusa i nawet twierdzą, że "nie jest muzułmaninem ten, kto nie wierzy w cudowne narodziny Jezusa", podczas gdy inni, którzy zwą się chrześcijanami, chcą zredukować Boże Narodzenie do zimowego święta z reniferami i niedźwiadkami.

Nie możemy jednak my, chrześcijanie, pozwolić sobie na złość i polemikę nawet wobec tego zeświecczonego świata. Oprócz dialogu i pokoju pomiędzy religiami pojawia się nowe zadanie dla wprowadzających pokój: wprowadzać pokój pomiędzy wierzącymi i niewierzącymi, pomiędzy osobami religijnymi i światem świeckim, obojętnym lub przeciwnym religii. Musimy być gotowi do uzasadnienia, także z mocą, tej nadziei, która w nas jest, ale czynić to - jak zachęca List św. Piotra - z łagodnością i bojaźnią (por 1 P 3,15-16).

Bojaźń nie oznacza w tym przypadku "ludzkiej bojaźni", ukrywania Jezusa dla uniknięcia reakcji. Jest to bojaźń i szacunek dla wnętrza znanego tylko Bogu, do którego nikt nie ma prawa się wdzierać lub zmuszać do jego zmiany. Nie chodzi o odsunięcie Jezusa poza nawias, ale o ukazywanie Jego Osoby i Ewangelii poprzez życie. Należy sobie życzyć, żeby taka sama bojaźń cechowała innych w stosunku do chrześcijan, czego niestety dotychczas wiele razy brakowało.

Ponieważ wciąż jeszcze jesteśmy w kontekście Bożego Narodzenia, zakończmy pewną myślą na jego temat. W noc Bożego Narodzenia słyszymy słowa hymnu anielskiego: "Na ziemi pokój ludziom Jego upodobania", w którym nie chodzi o to, żeby pokój był, ale że on jest; nie jest to życzenie, ale wiadomość. "Boże Narodzenie - mawiał św. Leon Wielki - to narodziny pokoju".

Jak możemy odwdzięczyć się za ten nieskończony dar, który Ojciec daje światu, poświęcając za niego Jedynego Syna? Gafa, której nie można popełnić w Boże Narodzenie, to obdarować kogoś przez pomyłkę podarunkiem właśnie od niego otrzymanym. W stosunku do Boga nie możemy zrobić nic lepszego, jak zawsze popełniać tę gafę! Jedynym możliwym podziękowaniem jest ofiarowanie Mu Jezusa, Jego Syna, ale także naszego Brata. Jedynym darem godnym Boga jest Eucharystia.

A co możemy ofiarować Jezusowi? Jeden z tekstów liturgii Kościoła wschodniego na Boże Narodzenie mówi:"Co możemy Ci ofiarować, Chrystusie, za to, że stałeś się człowiekiem na ziemi? Każde stworzenie daje Ci znaki swojej wdzięczności; aniołowie swoje śpiewy, niebo gwiazdę, ziemia grotę, pustynia żłóbek. A my ofiarujemy Ci Matkę Dziewicę!"

homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło na grudniowym dniu skupienia wspólnoty