niedziela, 31 lipca 2011

Świadectwa o ks. Witoldzie Kaczu

MODLITWA "GORĄCA" - kolejne wspomnienie o księdzu Kaczu.

Gdy w roku 1950 ksiądz znalazł się w areszcie, jego matka i siostra Olga prosiły siostrzenicę ks. Witolda, kilkuletnią Elżbietkę, by mała modliła się gorąco o powrót wujka z więzienia wierząc, że Bóg wysłuchuje modlitw dzieci.

Gdy Olga za jakiś czas weszła do kuchni, zobaczyła że jej córeczka Elżbietka otworzyła rozgrzane drzwi od piecyka w kuchni, w którym paliło się węglem. Dziewczynka siedziała bardzo blisko rozpalonego żaru. Przestraszona matka odciągnęła dziewczynkę od piecyka, ale ta opierała się mówiąc :" Mamo, przecież mówiłyście z babcią, żebym się o powrót wujka modliła gorąco."
Ks. Witold wrócił z więzienia w 1953 roku.

(Relacja śp. Marii Piotrowicz)

poniedziałek, 25 lipca 2011

Bardzo krótko o naszej modlitwie


Nasza modlitwa powinna zawierać całe bogactwo treści – przeproszenie, prośbę, dziękczynienie; wyrażać się natomiast powinna w formie zarówno modlitwy ustnej jak i myślnej, w adoracji i medytacji i może zmierzać ku kontemplacji. Doceniamy każdy rodzaj modlitwy wierząc, że w niej leży tajemnica świętości. Najdoskonalszą modlitwą jest Msza św., w której modlitwa indywidualna przeplata się z modlitwą wspólnotową. Jest ona zanoszona do Boga Ojca przez Jezusa Chrystusa.

Uczestnictwo we Mszy św. jest spojrzeniem do wnętrza swojej duszy, a zarazem wzniesieniem się ku Bogu.

Nasze działanie powinno wypływać z modlitwy.



Więcej o modlitwie można przeczytać w Katechizmie Religii Katolickiej


Jedną z odmawianych przez nas modlitw jest prośba o wytrwanie w wierze pomimo trudów życia, kierowana do św. Stanisława, biskupa i męczennika, patrona naszej Wspólnoty. Oto ona:


"Wszechmogący Boże, święty Stanisław, Biskup, nieustraszenie broniąc Twojej chwały, padł pod ciosami prześladowców; spraw, abyśmy aż do śmierci trwali w niewzruszonej wierze."

(„Służmy Bogu”, Kraków 1981)

poniedziałek, 4 lipca 2011

Świadectwa o ks. Witoldzie Kaczu


TO BYŁ NA PEWNO NAJWYBITNIEJSZY DUSZPASTERZ CHORYCH

Wspomnienie bpa Stanisława Smoleńskiego

Trudno napisać coś o księdzu Kaczu, odczytać jego bogatą osobowość. To był na pewno najwybitniejszy duszpasterz chorych. Ileż to musiało go kosztować, by zaakceptować swe kalectwo, by zostawić pracę z młodzieżą, do której rwał się i odczytać jako swe powołanie pracę z chorymi i dla chorych. Ta jego troska o to, by chory nie marnował swych cierpień, a przeżywał je z Chrystusem.

Uderzało tak bardzo indywidualne traktowanie każdego.

Pamiętam taki szczegół. Był w kontakcie z panią Haliną Dernałowicz. Po jej aresztowaniu, po rewizji w domu, powiedział: "Nigdy takiego porządku w szufladzie w biurku nie miałem, jak teraz."



WIERZYŁ W PRZEPOTĘŻNĄ POMOC MATKI JEZUSA

Wspomnienie siostry Pauli Ochęduszko, benedyktynki

Dla księdza Witolda każdy człowiek był ważny. Za najlepszy środek na kryzysy wewnętrzne uważał pracę, nawet fizyczną.

Opowiadał mi kiedyś, że rodzice - profesorowie wyższej uczelni - nie mogli sobie poradzić z problemami wychowawczymi swego syna. Nie chciał się uczyć, zażywał narkotyki. Zrozpaczeni rodzice zwrócili się do księdza Witolda o pomoc. Po kilkukrotnych rozmowach z tym młodym człowiekiem, które początkowo nie były łatwe, ksiądz w porozumieniu z pewnym znajomym ogrodnikiem, skierował chłopca do niego do pracy.

I o dziwo! Chłopak powoli zaczął coraz lepiej wchodzić w nową rzeczywistość, a przede wszystkim rozumieć, że jest komuś potrzebny, a przez to jego życie nabierało sensu.

Problemy innych ludzi ksiądz Kacz bardzo przeżywał, na kolanach omadlał i czynił wszystko, by im zaradzić.