czwartek, 25 kwietnia 2013

Co mówił niesprawiedliwy sędzia?

W najbliższym czasie chcemy trochę więcej uwagi poświęcić sprawom dotyczącym modlitwy. Jest to ważny wymiar życia duchowego, a więc trzeba abyśmy również temu zagadnieniu nieco czasu poświęcili. A ponieważ w Ewangelii jest doskonała szkoła modlitwy, więc warto będzie się pochylić również nad tekstami ewangelicznymi, które to zagadnienie poruszają i równocześnie pokazują nam, jak we właściwy sposób sobie radzić z modlitwą.

W Ewangelii św. Łukasza jest pewna przypowieść, która może być ilustracją do naszego dzisiejszego rozważania. „Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać. W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą – Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał, lecz potem rzekł do siebie – Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. – I Pan dodał – Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie. Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”

Wydaje się, że ta przypowieść jest jak najbardziej aktualna na dzisiejsze czasy, bowiem coraz – chyba - bardziej się przekonujemy, że żyjemy w świecie, który Boga się nie boi, z ludźmi coraz bardziej się nie liczy. I właśnie o takiej sytuacji Pan Jezus mówi w tej przypowieści, mając na uwadze nasze dobro. Wskazuje w niej sposób zachowania, który umożliwia uwolnienie się z rąk ludzi nie liczących się ani z Bogiem, ani z ludźmi.

Pan Jezus posługuje się tutaj obrazem sędziego, którego do interwencji w obronie wdowy zmusiła jej usilna prośba. Chciał się od niej uwolnić po prostu, żeby mu już dała święty spokój. Ten motyw wytrwałej modlitwy znamy z innej przypowieści o tym, jak to pewien człowiek pukał o północy do przyjaciela, chcąc pożyczyć od niego chleba dla gościa. Ale w tej przypowieści o wdowie jest coś jednak więcej, mianowicie sędzia Boga się nie boi i z opinią ludzi się nie liczy. To odsłania przed nami przestrzeń spotkań z wieloma współczesnymi ludźmi, którzy wyznają taki światopogląd, jaki miał ów sędzia. Obok nas ludzi podobnie myślących jak on jest wielu. Często w rękach mają prawo, władzę i trzeba umieć z takimi ludźmi współpracować, bo jeśli zajmują jakieś stanowiska w życiu społecznym to, mimo iż z Bogiem się nie liczą i są odporni na naciski opinii publicznej, z urzędu załatwiają wiele spraw i trzeba również te swoje sprawy umieć u nich załatwić.

To nie przypadek, że w tej przypowieści Pan Jezus wybrał sędziego, czyli przedstawiciela prawa. Prawnicy bowiem – takie mamy wrażenie – często czują się bezkarni, bo prawo mają po swojej stronie. Często może też myślą, że tej odpowiedzialności przed Najwyższym Sędzią nie będą mieć. Również przed tymi sądami ludzkimi jakoś się nie przejmują, bo mają dobre układy ze swoimi kolegami, którzy w razie czego ich po prostu wybronią. Iluż ludzi zostało skrzywdzonych przez tak myślących przedstawicieli prawa. Ostatnimi czasy również o tym słyszymy, o tych często niesprawiedliwych wyrokach, które zapadły w majestacie prawa i ktoś spędził często niewinnie ileś lat w więzieniu. Często wiele ludzkich tragedii przez to, no bo życie zniszczone, bo opinia, dobre imię zniszczone. No i niestety, to jest ta cząstka tego naszego świata. To jest jakby jeden wymiar tej przypowieści.

A drugi wymiar tej wypowiedzi jest związany z przedmiotem - to nie jest prośba o chleb, tak jak w tej innej przypowieści. To jest prośba o obronę przed złym człowiekiem. Wdowa znajduje się w zasięgu działania tego wroga, tego złego człowieka. Szuka pomocy i znajduje ją dzięki swojej wytrwałości, można powiedzieć natarczywości. Pan Jezus chwali mądrość wdowy. Nie stać jej było, bo była biedna, na wynajęcie sędziego i na zapłacenie mu za prowadzenie sprawy, ale jako wdowa miała prawo liczyć na obronę. I tym właśnie uporem, tą swoją niezłomnością wymogła to na tym niesprawiedliwym przedstawicielu wymiaru sprawiedliwości.

Celem tej przypowieści jest podkreślenie potrzeby modlitwy wytrwałej oraz uświadomienie uczniom Jezusa prawdy, że Ojciec Niebieski chce bronić tych, którzy są skrzywdzeni. Pan Jezus tutaj posługuje się kontrastem – jeśli niesprawiedliwego sędziego było stać na to, żeby obronić natrętną wdowę, to tym bardziej Sprawiedliwy Bóg będzie interweniował, gdy słyszy, jak dniem i nocą są do Niego zanoszone wołania o pomoc.

W innym miejscu, również w kontekście modlitwy, Pan Jezus mówi : „Proście, a otrzymacie.” Ten czas niedokonany – proście, czyli jak gdyby ciągłość tej natarczywej modlitwy, wskazuje na taką stałą postawę. Trzeba prosić nieustannie, można powiedzieć – trwać trzeba na modlitwie. Zastanawiają wypowiedziane właśnie w tym kontekście słowa Pana Jezusa, kończące ten fragment dramatyczne pytanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Te słowa są pełne troski o to, by ludzie w zmaganiu z siłami zła trwali na modlitwie dniem i nocą, aż do Jego przyjścia u kresu dziejów.

Czasem można się spotkać z tym, że ktoś mówi „pomodliłem się do Pana Boga i mnie nie wysłuchał”. Tymczasem to nie jest kwestia tylko jednego „wrzutu” – takiej drobnej modlitewki, jak żetonu do aparatu, tylko to jest pewna postawa trwania przy Bogu, pewnej natarczywości, tak jak ta uboga wdowa, która wymogła na niesprawiedliwym sędzim, że ją wreszcie wziął w obronę.

Pytanie Pana Jezusa ma drążyć świadomość uczniów, aby nie zawiedli Mistrza. W szkole modlitwy jest to wyjątkowo ważne zadanie. Oczekiwanie na Dzień Sądu, czyli na objawienie pełnej sprawiedliwości, powinno być połączone z trwaniem na modlitwie. Kryzys wiary ujawnia się bowiem przede wszystkim w zaniku modlitwy. Jeśli modlitwa niknie, jeśli kogoś trzeba „naganiać” do modlitwy, jeśli ktoś nie chce iść do kościoła, to to jest sprawa braku wiary. Jeśli ktoś nie jest wierzący, to dla niego modlitwa nie ma żadnego znaczenia. Tymczasem to trwanie na modlitwie, jak to określa ten fragment dzisiejszej Ewangelii, pokazuje stałą dyspozycję człowieka bożego. Trwać na modlitwie to znaczy ciągle starać się to moje pragnienie kierować ku Panu Bogu, u Niego szukać pomocy, u Niego również szukać rozwiązania tego wszystkiego, co stanowi jakąś trudność dla człowieka.

Proście a otrzymacie.

homilia wygłoszona na lutowym dniu skupienia przez ks. Adama Ogiegło