wtorek, 26 lutego 2013

MODLITWA A PODŚWIADOMOŚĆ

Jezus jest najdoskonalszym mistrzem modlitwy, On wie, że jej drogą jest wtajemniczenie. Każda bowiem jest nawiązaniem kontaktu z żywym Bogiem. Ktokolwiek chce wejść w ten kontakt, winien zatrzymać się nad wypowiedziami Jezusa na temat modlitwy. Trzeba odkryć metody, jaką On stosuje, żeby nauczyć swych uczniów modlitwy, trzeba również podpatrzeć, w jaki sposób On sam kontaktuje się z Ojcem.

W tym celu warto się zatrzymać nad tekstami Ewangelii, w których jest widoczna troska Jezusa o to, byśmy się nauczyli modlitwy. Jest bowiem ona podstawowym chlebem życia religijnego. Jak oddech jest potrzebny do życia tutaj na ziemi, tak modlitwa jest potrzebna do życia religijnego. Szczęśliwy jest ten, kto opanował sztukę takiego duchowego oddechu pełną piersią i czystym boskim tlenem.

Jednym z tekstów, na który warto zwrócić uwagę, jest Kazanie Jezusa na górze. Wtedy Jezus mówił tak – Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam, otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki i zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Pan Jezus dostrzega poważne zagrożenie dla życia modlitwy, a jest nim wzgląd na ludzi. Modlitwa na pokaz nie podoba się Bogu. W środowisku żydowskim widocznie musiało być sporo takich "pobożnych" ludzi, którzy się modlili publicznie, chcąc jak gdyby na siebie zwrócić uwagę. Pan Jezus przypomina, że całe nasze życie religijne winno być dyskretne, a objawem pobożności i bliskiego kontaktu z Bogiem powinny być czyny człowieka. To dyskretne życie religijne jest jakimś odniesieniem serca człowieka do Boga. Jeśli tego odniesienia braknie, to życie religijne zanika. Nie chodzi tu o jakąś nieustanną świadomość tego, że Bóg na mnie patrzy, ale o takie życie, w którym podświadomie jesteśmy pewni obecności Boga i czujemy tą obecność. Jak czasem w lecie, gdy jest przychmurzone niebo, chociaż słońca nie widać, ale czujemy jego ciepło, które przenika gdzieś tam przez chmury. Z obecnością Bożą jest tak, że nie widząc Boga, jesteśmy pewni Jego obecności, bo ta energia Boża do nas dociera.

Jednym z ważnych sekretów modlitwy jest to, żeby bardziej ona była funkcją podświadomości niż świadomości. Tak jak podświadomie oddychamy i rzadko dziękujemy Bogu za każdy łyk tlenu, tak i podświadomie powinniśmy żyć obecnością Boga. Rzecz jednak w tym, że nie rodzimy się z taką rozbudowaną podświadomością. Podświadomość musimy dopiero kształtować. W zdecydowanej mierze my decydujemy o tym, co w tą podświadomość wkładamy. Jeśli włożymy w nią pieniądze, to ciągle będziemy myśleć o nich. Jeśli podświadomość wypełnimy pretensjami do otaczającego świata, to ciągle będzie w nas jakieś narzekanie i niezadowolenie.

Jeśli jednak w podświadomość wniknie miłość do drugiego człowieka, to ona dominuje w naszym życiu i nią będziemy patrzeć na wszystko i na wszystkich. Ten kto świadomie i dobrowolnie włoży w swoją podświadomość spoczywający na nim wzrok Boga, już bez tego wzroku jakoś nie potrafi żyć. I na tym właśnie polega najważniejszy sekret modlitwy, której Pan Jezus nas uczy. Ten więc, kto umie się modlić, na chwilę przenosi się z podświadomości do świadomości, wyrażając tą prawdę, że Bóg jest obecny, że jest, czuwa nade mną tu i teraz. Natomiast ten, kto się uczy dopiero modlić, rozpoczyna od świadomości – że Bóg na niego patrzy, że go słucha. I przez takie systematyczne przeżywanie tej prawdy stara się o to, by na stałe umieścić ją w podświadomości.

Z punktu widzenia praktycznego ważny jest czas na modlitwę; taki, by w nim inni ludzie nie przeszkadzali w spotkaniu z Ojcem Niebieskim. Trzeba szukać fizycznej przestrzeni, która pomaga w tej modlitwie. Jedni modlą się, gdy wstaje słońce, patrzą przez okno, inni spoglądają na wiszący na ścianie krzyż czy obraz religijny, jeszcze inni otwierają na kilka minut Pismo św. albo biorą do ręki różaniec. Stały czas i miejsce na modlitwę, zwłaszcza poranną, pomaga w odnalezieniu wzroku Ojca, jaki na nas spoczywa. Otwierając oczy ciała należy równocześnie o tym pomyśleć, by szeroko otworzyć swoje serce na Bożą obecność.

Wzrok Ojca patrzącego na nas porządkuje jakoś cały dzień. Po krótkiej modlitwie już wiemy, czego Bóg od nas oczekuje na najbliższe godziny, na cały dzień. Ta wiedza jest jakby kluczem do twórczego przeżycia całego dnia. Równocześnie człowiek ma tą świadomość, że nie jest sam. W dalszej perspektywie ta modlitwa w jakiś sposób zawsze jest potrzebna nie tylko po to, żeby przeżyć jeden dzień, ale ta stała obecność przed Bogiem określa rzeczywistość naszego życia. – Wiem, po co żyję, jaki jest kierunek mojego życia.

ks. Adam Ogiegło