poniedziałek, 4 lipca 2011

Świadectwa o ks. Witoldzie Kaczu


TO BYŁ NA PEWNO NAJWYBITNIEJSZY DUSZPASTERZ CHORYCH

Wspomnienie bpa Stanisława Smoleńskiego

Trudno napisać coś o księdzu Kaczu, odczytać jego bogatą osobowość. To był na pewno najwybitniejszy duszpasterz chorych. Ileż to musiało go kosztować, by zaakceptować swe kalectwo, by zostawić pracę z młodzieżą, do której rwał się i odczytać jako swe powołanie pracę z chorymi i dla chorych. Ta jego troska o to, by chory nie marnował swych cierpień, a przeżywał je z Chrystusem.

Uderzało tak bardzo indywidualne traktowanie każdego.

Pamiętam taki szczegół. Był w kontakcie z panią Haliną Dernałowicz. Po jej aresztowaniu, po rewizji w domu, powiedział: "Nigdy takiego porządku w szufladzie w biurku nie miałem, jak teraz."



WIERZYŁ W PRZEPOTĘŻNĄ POMOC MATKI JEZUSA

Wspomnienie siostry Pauli Ochęduszko, benedyktynki

Dla księdza Witolda każdy człowiek był ważny. Za najlepszy środek na kryzysy wewnętrzne uważał pracę, nawet fizyczną.

Opowiadał mi kiedyś, że rodzice - profesorowie wyższej uczelni - nie mogli sobie poradzić z problemami wychowawczymi swego syna. Nie chciał się uczyć, zażywał narkotyki. Zrozpaczeni rodzice zwrócili się do księdza Witolda o pomoc. Po kilkukrotnych rozmowach z tym młodym człowiekiem, które początkowo nie były łatwe, ksiądz w porozumieniu z pewnym znajomym ogrodnikiem, skierował chłopca do niego do pracy.

I o dziwo! Chłopak powoli zaczął coraz lepiej wchodzić w nową rzeczywistość, a przede wszystkim rozumieć, że jest komuś potrzebny, a przez to jego życie nabierało sensu.

Problemy innych ludzi ksiądz Kacz bardzo przeżywał, na kolanach omadlał i czynił wszystko, by im zaradzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz