poniedziałek, 9 maja 2011

Podróże po Internecie

W drugiej połowie listopada 2010 roku odbyło się w Krakowie szkolenie zorganizowane przez firmę Google pod tytułem: "Internetowa rewolucja". Słowo rewolucja, które pod naszą szerokością geograficzną tak fatalnie nam się kojarzy, w tym przypadku nie miało nic wspólnego ze stosowaniem środków przymusu czy też przemocą. Celem ogólnopolskiej akcji jest, ujmując to w ogromnym uproszczeniu, jak skutecznie wypromować swoją firmę, lub też stowarzyszenie bądź wspólnotę religijną, w sieci internetowej. Dziś promocja w sieci jest niezbędna nie tylko firmom czy stowarzyszeniom, ale także wspólnotom religijnym.

Okazuje się, że obecnie w naszym kraju jest już około 17 milionów osób korzystających z internetu. Piszę - "już", ponieważ w czasach mojej młodości w komputery były wyposażone tylko najpoważniejsze instytucje naukowe i wojsko. Osób prywatnych nie było absolutnie stać na takie fanaberie. Dziś w Polsce niemal połowa gospodarstw domowych posiada komputer, dwa lub więcej. Wielką popularnością wśród młodszych cieszą się portale społecznościowe, osoby starsze w kontaktach preferują prostą, tradycyjną pocztę elektroniczną. Coraz mniej listów wysyłamy pocztą w białej papierowej kopercie opatrzonej znaczkiem. Przez internet opłacamy rachunki, dokonujemy zakupów on-line, załatwiamy interesy. Na You Tube możemy się dowiedzieć, jak samemu pierwszy raz naprawić zepsuty kran lub przygotować prawdziwą kutię na Wigilię.

Pierwsze komputery, amerykańskiego ABC, brytyjskiego Colossusa, niemieckiego Z3 i wreszcie najważniejszego, znów amerykańskiego ENIACA, konstruowano jeszcze przed wybuchem II. wojny światowej i w trakcie jej trwania. Zaraz po jej zakończeniu ENIACA zainstalowano w bazie armii amerykańskiej, wykorzystując go w balistyce do obliczania trajektorii lotu pocisków artyleryjskich. Ów "elektroniczny integrator i kalkulator" , będący gmatwaniną 18 tysięcy lamp elektronowych i przekaźników, zajmował powierzchnię siedmiuset metrów kwadratowych. Jego konstrukcja pochłonęła pół miliona ówczesnych dolarów - dzisiaj nie jest to suma zbyt wygórowana, lecz wtedy była to kwota niebagatelna. Dodam - jako ciekawostkę - iż umieszczony w 42 szafach, każda o wysokości trzech metrów, miał masę kilku ton. Pięć lat później pracowało na świecie około stu takich maszyn. Zakładano wtedy, iż komputery będą wykorzystywane wyłącznie w celach naukowych i nigdy nie osiągną masowej produkcji. Dziś, gdy dostęp do komputerów posiada ponad miliard osób, wydaje się nam, że egzystencja bez laptopa podłączonego do Internetu jest pozbawiona sensu.

Przeciętny internauta w Polsce spędza przed komputerem 10 godzin tygodniowo. Według prognoz, w tym roku miało przybyć w naszym kraju niespełna jeden milion nowych internautów. Aczkolwiek aktualnie już wiadomo, że przewidywania te z kilku powodów nie spełnią się, to jednak jest oczywiste, iż na naszych oczach dokonuje się internetowe przyspieszenie. I to nie tylko w myśl idei - Laptop dla każdego pierwszoklasisty, ale też według zawołania - Seniorzy do internetu!

Chociaż książki są wciąż jeszcze, jak nakazuje odwieczna tradycja, drukowane w drukarniach i sprzedawane w księgarniach, to jednak można stwierdzić, iż od pewnego czasu występuje u nas staro-nowa jednostka chorobowa pod nazwą księgosuszu. Dawniej nazywano tak groźną zakaźną wirusową chorobę bydła, charakteryzującą się ostrym zapaleniem błon śluzowych. Ponieważ jednak w naszym kraju już dobre ponad pół wieku nie występuje, można chyba jej nazwę przenieść na określenie nie nazwanego dotychczas zespołu chorobowego, jakim jest postępująca atrofia tak zwanego czytelnictwa masowego. Nadchodzi posucha książki drukowanej. To znaczy - książek na półkach księgarskich jest zatrzęsienie, natomiast kupujących - jak na lekarstwo.
W związku z tym będzie więcej tlenu w powietrzu, bo drzewa nie pójdą pod siekierę, tylko szumiąc sobie spokojnie będą przetrawiać nadmiar dwutlenku węgla z powietrza i produkować tak nam potrzebny tlen.

Jeżeli już tak ma być, że jesteśmy niejako skazani na świat wirtualny, to podróżując po nim, róbmy to z głową. Czytajmy odpowiednie przewodniki, które ostrzegą nas w porę przed niebezpieczeństwami w podróżach po Internecie. Poniżej - za portalem Opoka - przytaczam jeden taki tekst, napisany przez T. Z. Zuhlsdorfa w tłumaczeniu Asji Kozak.

Przed zalogowaniem się do Internetu

Wszechmogący wieczny Boże,
który stworzyłeś nas na Swój obraz i podobieństwo
i nakazałeś nam poszukiwać dobra, prawdy i piękna,
zwłaszcza w świętej osobie
Twego jednorodzonego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa,
Ciebie prosimy,
racz sprawić za wstawiennictwem Świętego Izydora,
biskupa i doktora,
abyśmy w naszych podróżach po Internecie
kierowali się tylko do stron zgodnych z Twoją wolą
i traktowali wszelkie napotkane dusze
z miłosierdziem i cierpliwością.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Święty Izydor z Sewilli jest patronem Internetu, internautów i informatyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz