poniedziałek, 3 października 2011

Czy umiesz rozmawiać z Bogiem?

Poniższy tekst jest homilią, wygłoszoną przez ks. Adama na wspólnotowej wrześniowej Mszy św.



Chcemy zatrzymać się nad zagadnieniem modlitwy. Jak wiemy, można na ten temat wiele i w różny sposób mówić. Proste pytanie, czym jest modlitwa, można w różny sposób ubrać w słowa. Można by powiedzieć, że jest to niezwykle doniosła umiejętność w życiu religijnym. Umiejętność, którą opanowuje się z dużym trudem, z dużym wysiłkiem, często w przeciągu długiego czasu. Mówi się, że modlitwa to rozmowa z Bogiem. Takie jest chyba najprostsze określenie, ale ono zawiera również całą bogatą rzeczywistość. Warto o tym wiedzieć i trzeba to podkreślać, że modlitwa jest łaską. Jest niezwykle bogatym nowym światem, w który wprowadza człowieka Pan. Używając określenia św. Teresy Wielkiej „modlitwa to przyjacielskie spotkanie z Bogiem, o Którym wiem, że mnie kocha.” A więc to najważniejsze, najwspanialsze wydarzenie, jakie człowiek może przeżyć na ziemi.

Uczymy się pacierza. Mówimy pacierz. Często wiele wysiłku rodzice wkładają w to, żeby dziecko nauczyć pacierza. Natomiast rzadko kiedy podejmujemy trud opanowania sztuki modlitwy. Czym jest pacierz? Pacierz jest jedną z praktyk religijnych, która polega na wyrecytowaniu, wypowiedzeniu słów modlitwy, formuł modlitewnych. I z tej racji pacierz jest dziełem człowieka. Natomiast czym jest modlitwa? Wychodząc od powyższego określenia św. Teresy można by powiedzieć, że jest spotkaniem z żywym Bogiem. Z tej racji modlitwa będzie zawsze dziełem Boga i człowieka. Jest również - można by tak powiedzieć – pewną formą miłości. Każdy, kto kocha Boga, ten się modli i każdy, kto się prawdziwie modli, wypowiada swoją miłość wobec Pana Boga. Ponieważ dzisiaj trudno jest o mistrza, o takiego dobrego przewodnika na drodze modlitwy, dlatego warto poprosić Chrystusa, tak jak kiedyś prosili apostołowie: „Panie, naucz nas się modlić.”

Umiemy odmówić pacierz. Apostołowie też umieli, modlili się słowami pacierza żydowskiego trzy razy dziennie. Chodzi nam jednak o coś więcej, o opanowanie sztuki chrześcijańskiej modlitwy. Dlatego spróbujemy prześledzić zachowanie Chrystusa na modlitwie. Warto zwrócić uwagę na taki szczegół, mianowicie kiedy do Pana Jezusa zgłaszali się chętni, chcąc wejść do kręgu uczniów, niczego nie tłumaczył, nie wyjaśniał, po prostu mówił: „Pójdź za Mną.” Tak więc przykład Chrystusa odgrywa niezwykle doniosłą rolę w rozwoju życia religijnego. Może nawet czasem w wielu przypadkach ważniejszą niż same słowa, do tego stopnia ważną, że słowa Chrystusa zyskują właściwą interpretację dopiero wtedy, kiedy skomentujemy je Jego przykładem. Stąd też spróbujemy właśnie taką obserwację przeprowadzić.

Oto poranna modlitwa Chrystusa. Poprzedni dzień, jak w sposób kronikarski notuje św. Marek, był dla Jezusa bardzo pracowity. Pisze:”Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych, i całe miasto było zebrane u drzwi.” Więc, jak możemy się domyślać, skoro to już było po zachodzie słońca, Chrystus poszedł późno spać. I dalej pisze św. Marek:”Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne i tam się modlił.” A więc nie chodzi o odmówienie porannego pacierza, który czasem bywa gdzieś tam w pośpiechu poranka dość szybko potraktowany, ale Jezus wyraźnie szuka miejsca pustynnego, to znaczy samotnego, i chce się spotkać ze swoim Ojcem w blaskach wschodzącego słońca. Można by powiedzieć, że tylko ten potrafi właściwie zrozumieć ten cytowany fragment Ewangelii, kto przynajmniej raz w życiu tęsknił do tego, by uciec od ludzi, by rzeczywiście gdzieś znaleźć się na pustyni, w ciszy, w samotności, by być sam na sam z Bogiem. Tylko ten, kto zrozumiał, że modlitwa jest warunkiem duchowego rozwoju człowieka, warunkiem doskonalenia jego serca; że aby wzrastać, trzeba przebywać z Bogiem, trzeba przebywać z Duchem większym od naszego ducha. Chrystus chcąc się spotkać ze swoim Ojcem szuka takich miejsc, które są miejscami samotności, są na osobności. I to jest pierwszy wniosek , który musimy wysnuć obserwując naszego Mistrza – samotność, odosobnienie.

Modlitwa wieczorna Jezusa. Po cudownym rozmnożeniu chleba, kiedy polecił uczniom, żeby przepłynęli na drugi brzeg, równocześnie odprawiając tłumy – jak zaznacza św. Mateusz – „Wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.” Wieczorna modlitwa Chrystusa przeciągająca się długo w noc, sam jeden na górze. Dopiero o czwartej straży nocnej, a więc nad ranem, przyszedł do uczniów krocząc po jeziorze. Czasami ta modlitwa wieczorna przeciąga się na całą noc, zwłaszcza kiedy Chrystus podejmuje ważną decyzję. Oto spotkanie z Ojcem przed wyborem dwunastu apostołów. Św. Łukasz pisze:”Jezus wyszedł na górę, aby się modlić i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu.” Możemy się tylko domyślać, jak dramatyczna to była noc i modlitwa. Stosunkowo łatwo było wybrać jedenastu, ale zgodzić się na dwunastego, na Judasza? Tak Ojciec, jak i Syn doskonale wiedzieli, jaki dramat czeka tego właśnie człowieka.

Inaczej wygląda modlitwa Chrystusa w ciągu dnia – w pracy, w czasie publicznej działalności. Oto sam początek: Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo, a z niego odezwał się głos:”Tyś jest Mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.” Najkrócej moglibyśmy zatytułować – „modlitwa spotkania z Ojcem”. To jest chyba jedyny fragment Ewangelii, gdzie słyszymy Ojca przemawiającego do Syna. Piękne wyznanie miłości, gdzie Ojciec mówi:”Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.” Inna sytuacja - Chrystus przerywa swoje kazanie, żeby wznieść modlitwę do Ojca:”Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi a objawiłeś je ludziom prostym. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.” Tu z kolei dziękczynienie za udostępnienie ludziom prawdy o życiu wiecznym, i to ludziom prostym, zwyczajnym.

I dalej św. Mateusz odnotowuje również ważną informację:”Przynoszono Mu dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie.” Piękny obraz. Niektórzy się oburzali. Obserwujemy, jak Jezus modli się za dzieci. Modlił się zresztą w wielu innych sytuacjach. Kiedy popatrzymy na przestrzeni Ewangelii, to modlił się, ile razy wziął chleb do ręki, błogosławił i łamał, modlił się w świątyni, z powrozem dosłownie bronił świętości tego miejsca jako domu modlitwy, modlił się w czasie czynienia cudów. Również wspaniała modlitwa przed wskrzeszeniem Łazarza.

Modlitwa w toku pracy – tak moglibyśmy nazwać ten rodzaj modlitwy Chrystusa. Chrystus ustawicznie podnosi do Boga Ojca to, co w danym momencie jest w zasięgu Jego ręki – czy to jest tłum, czy to jest dziecko, czy to martwy przyjaciel, czy chleb. Modlitwa, która w każdej sytuacji wznosi do Boga rzeczywistość zwykłego ludzkiego życia. To jest przykład dla nas, jak ona może przenikać, jak dotykać tych spraw, z którymi się często zmagamy, które podejmujemy w naszych obowiązkach w ciągu całego dnia.

Całe życie Chrystusa było modlitwą. Przykład Zbawiciela jest bardzo wymowny. Kiedy chcemy dotknąć tajemnicy modlitwy, to trzeba spojrzeć na Chrystusa. Nasze rozważania warto zakończyć tymi słowami, z jakimi zwrócili się kiedyś apostołowie do Chrystusa – Naucz nas modlić się. Naucz cenić chwile ciszy, samotności, skupienia. Naucz podnosić wszystko, czym żyjemy, do naszego Ojca. Naucz cenić czas porannej i wieczornej modlitwy. Naucz zamieniać życie i cierpienie w modlitwę, tak by ostatnim jej wersetem były słowa:”Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mojego.”

ks. Adam Ogiegło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz