wtorek, 11 grudnia 2018

Kanonizacja bł. J. H. Kard. Newmana już w przyszłym roku

Angielski biskup Bernard Longley wyraził nadzieję, że papież Franciszek w przyszłym roku dokona kanonizacji bł. kardynała Johna Henry Newmana po tym, jak Watykan orzekł, iż niewytłumaczalne uzdrowienie matki z USA było cudem przypisanym jego wstawiennictwu.



Kardynał Newman został beatyfikowany w 2010 roku przez papieża Benedykta XVI w Birmingham w Anglii po cudownym uleczeniu diakona Jack'a Sullivana z Bostonu. Biskup stwierdził, iż kanonizacja byłaby wielką radością zwłaszcza dla katolików w Birmingham, gdzie kardynał Newman założył swoje oratorium.

Drugie cudowne uleczenie, potrzebne dla kanonizacji bł. J. H. Newmana dotyczyło młodej kobiety z archidiecezji Chicago, która stanęła w obliczu zagrożenia życia związanego z ciążą. Kiedy zaczęto się modlić o pomoc za wstawiennictwem bł. kardynała Newmana, sytuacja uległa radykalnej poprawie. Drugie cudowne uzdrowienie zostało już zaaprobowane przez Watykan.

Biskup Philip Egan z Portsmouth stwierdził, że byłoby wspaniale, gdyby kanonizacja odbyła się w październiku przyszłego roku, ponieważ właśnie w tym miesiącu kard. Newman dokonał konwersji z anglikanizmu na wiarę katolicką.

Przykład jego życia pokazuje, że jest możliwe być Anglikiem i zarazem świętym - powiedział bp Egan. - To jest inspiracją dla każdego w Anglii - dodał.

Zanim zostal katolikiem w XIX wieku, bł. J. H. Newman był anglikańskim teologiem, który zainicjował ruch pod nazwą The Oxford Movement, usiłujący przybliżyć kościół anglikański do jego katolickich korzeni. Pomimo życia naznaczonego kontrowersjami, kard. Newman był znany ze swojego przykładnego charakteru oraz posiadał reputację błyskotliwego myśliciela. W wyniku jego zasług papież Leon XIII mianował go kardynałem. Umarł w Birmingham w 1890 roku i w jego procesji pogrzebowej uczestniczyło piętnaście tysięcy osób.

Uczeni wierzą, że był osobą wielkiego formatu, która wyprzedziła swój czas w postrzeganiu Kościola katolickiego i jego nauczania.


Modlitwa o światło prawdy bł. J. H. Kard. Newmana

Boże mój, wyznaję, że Ty możesz rozświetlić moją ciemność. Wyznaję, że tylko Ty to możesz. Pragnę, aby ciemność moja została rozświetlona. Nie wiem, czy to uczynisz; ale że możesz tak uczynić i że ja tego pragnę, to już dostateczne są racje, abym prosił o to, o co mi przynajmniej prosić nie zabroniłeś. Przyrzekam, że dzięki łasce Twojej, o którą proszę, przyjmę wszystko, o czym będę pewny, że jest prawdą, jeśli kiedykolwiek dojdę do pewności. I z pomocą Twej łaski będę się wystrzegał wszelkiego oszukiwania samego siebie, które mogłoby mi podsunąć to, czego pragnie natura, zamiast tego, czemu przyświadcza rozum.

opracowano na podstawie The Catholik Universe

niedziela, 25 listopada 2018

CHRYSTUS KRÓLEM CAŁEGO WSZECHŚWIATA

W uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata świętujemy panowanie Chrystusa nad całym wszechświatem. We fragmencie Ewangelii przypadającym na ten dzień (J 18, 33b-37) słyszymy Jezusa Chrystusa mówiącego do przesłuchującego Go Piłata, że jest królem, ale Jego królestwo nie jest z tego świata.


Papież Pius XI, który ustanowił uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, chciał przypomnieć wszystkim chrześcijanom, że Chrystus powinien królować w naszych sercach, umysłach i naszej woli. Od kiedy Jezus jest uniwersalnym królem całego wszechświata, wszyscy mężczyźni i kobiety są Jego poddanymi.

On przejawia troskę zwłaszcza o biednych i potrzebujących, w czym Jego wyznawcy powinni Go naśladować. Wszyscy Jego uczniowie są zobowiązani do spojrzenia poza siebie, do pozostawienia swoich osobistych trosk, aby służyć najmniejszym, ostatnim i zagubionym.

Czy Chrystus króluje w moim sercu? Czy uważnie podchodzę do potrzeb osób wokół mnie?

Opracowane na podst. My Daily Gospel, St Pauls Publishing

sobota, 10 listopada 2018

BŁ. MICHAŁ GIEDROYĆ - PATRON LUDZI DRUGOPLANOWYCH

Papież Franciszek dnia 8 listopada opublikował dekret o heroiczności cnót i potwierdzeniu kultu od niepamiętnych czasów (jest to tzw. beatyfikacja równoważna) Sługi Bożego Michała Giedroycia. Oznacza to wpisanie nowego błogosławionego do kalendarza liturgicznego oraz zezwolenie na oddawanie mu czci w miejscach związanych z jego życiem i działalnością, czyli w archidiecezji krakowskiej.



Michał Giedroyć (lit. Mykolas Giedraitis; ur. ok. 1425 w Giedroyci na Litwie, zm. 4 maja 1485 w Krakowie) pochodził z rodziny kniaziów litewskich. Rodzice Michała mieli niedaleko Wilna wieś o nazwie Giedrojcie, gdzie najprawdopodobniej się urodził. W dzieciństwie często chorował i był dzieckiem niepełnosprawnym, posługującym się kulami podczas chodzenia oraz był niskiego wzrostu. Z późniejszych przekazów, jak również na podstawie badań relikwii, stwierdzono, że Michał miał jedną nogę krótszą. Ponieważ poruszał się o kuli, nazywano go “chromym”. Cierpiał więc od młodości – nie tylko fizycznie, ale także psychicznie – dojrzewając dzięki doświadczeniu własnej ułomności do głębokiego rozumienia Męki Chrystusa i współczucia ludziom cierpiącym.

W młodości zajmował się robotami ręcznymi, wykonując naczynia do przynoszenia chorym Najświętszego Sakramentu. Ponadto, stroniąc od towarzystwa, poświęcał wolny czas na modlitwę, szczególnie do Chrystusa Ukrzyżowanego, którego wizerunek nosił na piersiach.

W wieku dojrzałym wstąpił w 1460 roku do Zakonu Kanoników Regularnych od Pokuty w Bystrzycy na Litwie, gdzie został przyjęty do nowicjatu. Po kilku miesiącach został skierowany do klasztoru w Krakowie, gdzie złożył profesję zakonną na ręce generała zakonu o. Augustyna. W 1461 rozpoczął studia na wydziale sztuk wyzwolonych Akademii Krakowskiej, którą ukończył w 1465 z tytułem bakałarza teologii.



Będąc zakrystianem w kościele św. Marka, dużo czasu spędzał na kontemplacji męki Chrystusa i modlitwie. Modlił się głównie przed wielkim krucyfiksem znajdującym się na łuku tęczowym (obecnie od XVIII wieku znajduje się w ołtarzu) kościoła św. Marka oraz przed obrazem Matki Bożej nazwanym później Obrazem Matki Boskiej Giedroyciowej. Pewnego razu – jak wyznał to swojemu spowiednikowi Janowi ze Żmigrodu – przemówił do niego Chrystus z krzyża, w słowach: Bądź cierpliwy aż do śmierci, a dam Ci koronę życia.

Żył w umartwieniu, jadając często tylko chleb z solą, będąc wegetarianinem oraz praktykując biczowanie własnego ciała. Często znajdywano go pobitego, przypisując to działaniu złego ducha. Ponadto miał dar przepowiadania rzeczy przyszłych. Znał i spotykał się ze świątobliwymi osobami żyjącymi w Krakowie: Świętosławem Milczącym, z którym pozostawał w bliskiej przyjaźni, św. Janem Kantym, Sługą Bożym Izajaszem Bonerem, św. Szymonem z Lipnicy, św. Stanisławem Kazimierczykiem oraz bł. Władysławem z Gielniowa.

Bł. Michał był wrażliwy na ludzkie cierpienie. Ludzie, rozpoznając w nim “przyjaciela Boga”, błagali go o modlitwę wstawienniczą. On zaś wypraszał im w chwilach trosk i zmartwień cudowne łaski u Boga. Surowy tryb życia spowodował z czasem wyczerpanie jego organizmu i kłopoty zdrowotne.

“Chowajcie prawdziwą miłość, abyście w Bogu, który miłością jest, mieszkali”. Tymi słowami Michał Giedroyć żegnał się ze swoimi braćmi. Zmarł 4 maja 1485 roku w opinii świętości. Pochowano go w kościele, w którym całe lata żył i pracował, w sąsiedztwie ołtarza głównego. Spoczywa w prezbiterium obok wejścia do zakrystii kościoła św. Marka.

Tuż po jego śmierci za jego wstawiennictwem dokonywały się liczne łaski i uzdrowienia, które doprowadziły do tego, że zaczęto je spisywać. Jednak poczynione starania o wyniesienie Michała Giedroycia przez Stolicę Apostolską na ołtarze zakończyły się niepowodzeniem, ponieważ Święte Oficjum wydało w tym czasie dekret z upoważnienia papieża Urbana VIII, nakazujący zaniechanie jego kultu publicznego, do czego przyczyniło się również rozwiązanie jego zakonu.

Do wznowienia postępowania ku jego beatyfikacji doszło w XX wieku, kiedy posługiwał w kościele św. Marka ks. Wacław Świerzawski, późniejszy biskup sandomierski. W 1985 przygotowano nowennę do Michała Giedroycia trwającą dziesięć lat. 11 maja tegoż roku odprawiono w Kościele Mariackim w Krakowie uroczystą Mszę świętą w intencji szybkiej beatyfikacji duchownego, którą celebrowali kardynałowie: Józef Glemp, Franciszek Macharski i Henryk Gulbinowicz. Dnia 24 kwietnia 1998 nastąpiło uroczyste zamknięcie procesu informacyjnego na szczeblu diecezjalnym w sprawie zatwierdzenia jego kultu przez celebrującego mszę świętą w kościele św. Marka, kard. Franciszka Macharskiego. Dnia 27 lipca 2001 Stolica Apostolska wydała dekret tzw. Nihil obstat wyrażający zgodę na ponowne rozpoczęcie procesu jego beatyfikacji.

W 2017 postulator generalny złożył tzw. positio wymagane w dalszej procedurze beatyfikacyjnej. Po zapoznaniu się z tym dokumentem Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zaaprobowała dokumentację tego procesu, przedkładając propozycję jego beatyfikacji (zatwierdzenie kultu) do rozstrzygnięcia papieżowi. Dnia 8 listopada 2018 papież Franciszek potwierdził istnienie kultu od czasów niepamiętnych, dokonując tym samym tzw. beatyfikacji równoważnej.

Błogosławiony Michał jest patronem chorych, zakrystianów oraz współpatronem sióstr zwanych jadwiżankami wawelskimi. Szczególne nabożeństwo do bł. Michała mają siostry z założonego przez bp Świerzawskiego zgromadzenia jadwiżanek wawelskich, mieszkające w klasztorze w pobliżu grobu błogosławionego.




LITANIA DO BŁ. MICHAŁA GIEDROYCIA

Kyrie eleison
Christe eleison
Kyrie eleison
Chryste, usłysz nas
Chryste, wysłuchaj nas
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Jezu, Synu Odkupicielu świata, Boże,
Darze Trójcy, Duchu Święty, Boże,
Święta Maryjo, Służebnico Pańska, módl się za nami
Błogosławiony Michale, z książęcego rodu Giedroyciów przechodzący do pokornej posługi, módl się za nami
Miłością Chrystusa spinający ziemię litewską z królewskim Krakowem
Nie przyjmujący zaszczytów świata i jego mądrości
Pobożny Zakrystianie kościoła świętego Marka
Przewodniku życia ukrytego
Wierny codziennym obowiązkom na siebie przyjętym
Godnie noszący białą szatę zakonu świętego Augustyna
Naznaczony sercem z krzyżem i uczący ukrzyżowanej miłości
Patronie ludzi drugoplanowych
Żywa Lampo płonąca na cześć Obecnego
Zakonniku rozmiłowany w milczeniu
Noce całe spędzający na modlitwie
Nieustannie wpatrujący się w krzyż Zbawiciela
Zaszczycony słowami Chrystusa z krzyża
Wyklękujący kamienie przed Madonną
Mężny w utrapieniach aż do śmierci
Wiodący życie ubogie
Bogaty mądrością cierpliwości
Wzorze umartwienia i zaparcia się siebie
Dzięki własnemu kalectwu rozumiejący słabych
Orędowniku ludzi poszkodowanych przez życie
Pośredniku tych, co z cierpliwością i pokorą Boga szukają
Śpieszący z pomocą we wszystkich potrzebach
Oddany służbie drugim, szczególnie kapłanom
Pokornie strzegący ksiąg, szat i naczyń liturgicznych
Wspomożycielu ludzi żyjących Eucharystią
Który zaplecza kościoła nie opuszczałeś, wstawiaj się za nami
Który nad wszystkie przyjaźnie wybrałeś przyjaźń Pana
Który byłeś godnym synem świętego Augustyna
Który w testamencie miłość współbraciom zostawiłeś
Który w cieniu świętego Marka życia dokonałeś
Który nam z nieba skutecznie pomagasz
Który nas przykładem wprowadzasz na drogę podobną do twojej

Pokornie prosimy, módl się za nami, abyśmy, wybieliwszy szaty
we Krwi Baranka, mieli wiarę, która góry przenosi,
nadzieję, choćby przeciwko nadziei,
i miłość, która jedna pozostaje i jest pełnią życia w wieczności.
Amen.

wtorek, 6 listopada 2018

Modlitwa w walce ze złym duchem

Po mistycznym spotkaniu z Ojcem niebieskim na Taborze, w którym brali udział również trzej Apostołowie, Jezus po zejściu z Góry Przemienienia spotkał się z ojcem, który na kolanach błagał Go, by uleczył jego syna epileptyka. Dziecko było opętane przez złego ducha, który wykorzystywał chorobę do dodatkowego narażania go na zranienia. Wcześniej uczniowie Jezusa usiłowali zastosować egzorcyzm wobec niego, ale bezskutecznie. Jezus uwolnił chłopca od ducha nieczystego i uzdrowił go. Apostołowie zainteresowani, dlaczego ich egzorcyzm okazał się bezskuteczny, dyskretnie zapytali o to Mistrza. Oto relacja Mateusza:

Wtedy uczniowie podeszli do Jezusa na osobności i zapytali: »Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?« On zaś im rzekł: »Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!" a przesunie się. I nic nie będzie dla was niemożliwego. Ten zaś rodzaj złych duchów można wyrzucać tylko modlitwą i postem« (Mt 17, 19-21).

Jezus odsłania słabość wiary uczniów. Zmierzenie się wprost z szatanem jest możliwe jedynie dla człowieka o wielkiej wierze. Nikt bowiem nie potrafi wygrać ze złym duchem w oparciu o swoje siły ani nawet w oparciu o charyzmat otrzymany od Boga. Charyzmat jako dar Boga musi być w rękach głęboko wierzącego człowieka. Chodzi tu o wiarę w Boga oraz wiarę w istnienie i moc szatana. Jak mocna to winna być wiara, Jezus ilustruje dokonaniem rzeczy niemożliwej, jakim jest przestawianie góry. Ten, kto takiej wiary nie posiada, nie powinien podejmować się próby wypędzania złego ducha, nawet jeśli otrzymał charyzmat egzorcysty.

Druga informacja dotyczy umiejętności rozpoznawania rodzajów złych duchów. Między nimi istnieją różnice. Są słabsze duchy i są mocniejsze; występują pojedynczo, czasem w bojówkach liczących kilka osobników, a bywa, że występują w walce z jednym człowiekiem zorganizowani w legion, który może liczyć kilka tysięcy duchów złych. Siła uderzenia takiego zła jest nieprawdopodobnie wielka. Takie są dane ewangeliczne.

Egzorcysta może mieć władzę i wystarczającą moc wiary, by wygrać ze słabym duchem złym, a może nie tylko nie wygrać, ale przegrać i to w sposób wyjątkowo tragiczny. Wielu egzorcystów żyje po nokaucie. Oni są już ostrożni, oni wiedzą, jakie są granice ich kompetencji. Często wycofują się z walki już na zawsze. Sięganie do egzorcyzmu jest pojedynkiem. W nim nie zawsze pokonanym jest zły duch. Bywają również pokonani egzorcyści. To jest walka na śmierć i życie. Egzorcyzmy stanowią przestrzeń objętą tajemnicą i tak być musi.

Nas interesuje ta wypowiedź Jezusa z punktu widzenia modlitwy. Obok mocnej wiary odniesienie zwycięstwa nad pewnego rodzaju duchem złym jest możliwe jedynie przy zastosowaniu modlitwy i postu.

Modlitwa gwarantuje niezawodną asekurację ze strony Boga. Egzorcysta musi być podłączony do Boga jako do źródła energii więtości. Można to zilustrować podłączeniem do prądu o wysokim napięciu. A więc ten, kto działa jedynie w oparciu o akumulator, jest za słaby. On musi być podłączony wprost do Boga i do Jego świętości. Tylko świętość odrzuca złego ducha. On boi się jedynie świętości autentycznej i wielkiej. Słabą zgasi, wyłączy, wyczerpie.

Modlitwa to jeszcze mało. Egzorcysta stający oko w oko z demonem musi być wolny od wszystkiego co doczesne. Nie może być z nikim i z niczym związany. Demon bowiem uderzy w jego bliskich lub powali go jego przywiązaniem. Dlatego Jezus mówi, że modlitwa egzorcysty musi iść w parze z jego wyrzeczeniem, które w Biblii jest nazwane postem. To jest wewnętrzna i zewnętrzna wolność.


Wszyscy, jak długo żyjemy na ziemi, jesteśmy w zasięgu oddziaływania złego ducha. Wypowiedź Jezusa wzywa nas, byśmy sami doskonalili wiarę, modlitwę i wyrzeczenie, czyli wolność od dóbr doczesnych. Wówczas demon nas nie zniewoli. Przypomina nam o tym każdego dnia ostatni werset z modlitwy Ojcze nasz: „Ojcze, zbaw nas od złego".

Ludzie złamani nałogami i uzależnieniami są już w mocy zła i dlatego o własnych siłach nie są w stanie się z tej mocy wydostać.

Homilia wygłoszona przez ks. Adama Ogiegło na październikowym dniu skupienia.

niedziela, 4 listopada 2018

Modlitwa wstawiennicza

Czy modlisz się za te osoby z twojego życia, które nie znają Jezusa? Jeżeli jesteś chrześcijaninem, to jest to twoją odpowiedzialnością i twoim przywilejem. Czy jesteś gotów zapłacić pewną cenę... zrezygnować z jakiegoś posiłku... ograniczyć o kilka chwil sen... zrezygnować z jakiejś osobistej przyjemności... i pomodlić się za ludzi, którzy potrzebują Jezusa? Jeżeli tak, to zrób w myśli listę tych osób i zacznij modlić się za nimi jeszcze dzisiaj.

Czy modlisz się za innych, czy tylko za siebie? Modlitwa za innych jest nazywana modlitwą wstawienniczą i oznacza przejście na wyższy stopień modlitwy. Kiedy zaczynasz modlić się za innych i pozwalasz, by przez ciebie spływało błogosławieństwo, wtedy rozpoczyna się bitwa, którą można wygrać lub przegrać. Czy jesteś gotów przystąpić do bitwy? Jeżeli tak, to przygotuj kilka potrzebnych modlitw i jeszcze dzisiaj rozpocznij podnosić te osoby do Boga.

"I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą." Łk 11,9-10



tłumaczenie własne z: 30 Days to Powerfull Prayer, Dr. Jack Graham

środa, 17 października 2018

Św. Łukasza Ewangelisty

Święty Łukasz Ewangelista, którego wspomnienie obchodzimy w liturgii Kościoła 18 pażdziernika, jest autorem trzeciej Ewangelii oraz Dziejów Apostolskich. W swojej Ewangelii Łukasz zapisał te elementy nauczania i działalności Jezusa, które są ważne dla wszystkich pokoleń, żeby pamiętały wielkie dzieła Boże i podejmowały dalsze działania na przyszłość. Na przykład Jezus wychodzi do wszystkich ludzi: bogatych i biednych, Żydów i pogan, mężczyzn i kobiet.

W Ewangelii św. Łukasza Jezus wzywa nas, abyśmy okazywali współczucie wszystkim, którzy kroczą ścieżką krzyża, jak uczynił Dobry Samarytanin, w zdarzeniu opisanym w Ewangelii tylko przez św. Łukasza. Jezus wzywa ludzi do skruchy i do odnawiającego daru miłosierdzia i przebaczenia w przypowieści o synu marnotrawnym. Św. Łukasz oddał swoje życie Chrystusowi i był to największy akt świadectwa, dany Bogu.



przekład własny z My Daily Gospel, St Pauls Publishing

poniedziałek, 15 października 2018

Św. Teresa od Jezusa

Dzisiaj obchodzimy wspomnienie św. Teresy od Jezusa, zwanej też św. Teresą Wielką.

Św. Teresa zapewnia nas, że modlitwa pomaga osiągnąć rzeczy „niemożliwe”, nieosiągalne z ludzkiego punktu widzenia i że Pan czasami domaga się naszych usilnych modlitw.

W ciągu swego życia niejednokrotnie słyszała pytanie Pana:”Czego się lękasz?” i ta kobieta w podeszłym już wieku, chora, zmęczona – odnajdywała siłę do zrealizowania swoich przedsięwzięć i przezwyciężała wszystkie przeszkody. Pewnego dnia, po Komunii świętej, kiedy jej ciało zdawało się sprzeciwiać zakładaniu nowych klasztorów, usłyszała w swym wnętrzu Jezusa, który mówił: „Czego się boisz? Kiedy cię pomoc moja zawiodła? Jaki zawsze byłem dla ciebie, taki jestem i dzisiaj. Nie ociągaj się z założeniem tych dwóch klasztorów” - chodziło tu o Palencję i Burgos w Hiszpanii. Św. Teresa zawołała: „O Boże wielki! Jakże różne są słowa Twoje od słów człowieka!” I „w tejże chwili – pisze dalej święta – taką uczułam w sobie odwagę i tak silne postanowienie, że chociażby świat cały stawał mi na drodze, nie zdołałby mnie powstrzymać”. (św. Teresa z Avila, Księga fundacji, 29, 6). Po latach napisze o klasztorze w Palencji: „Z każdym dniem coraz lepiej widać, jak słuszne było założenie tej fundacji”. Również fundacja klasztoru w drugim mieście była wielkim sukcesem. Sprawiało jej to wielką radość, mimo iż tak wiele ją to kosztowało: „wydawało mi się, że nie przetrzymam podróży do Burgos przy tylu moich chorobach (…), w takim chłodzie.” Pan jednak nigdy nie pozostawił jej samej.

Właśnie w modlitwie zdobywamy siły, żeby iść dalej, żeby wykonać do końca to, czego domaga się od nas Pan. Dlatego diabeł bardzo stara się o to, żebyśmy porzucili swoją codzienną modlitwę lub odmawiali ją niedbale. „Wie bowiem ten zdrajca, że dusza, która trwa na modlitwie, jest dla niego stracona i że wszystkie upadki, które mogą się zdarzyć, pomagają jej później, w dobroci Bożej, dokonać większego skoku w służbie Pana” (św. Teresa z Avila, Księga życia, 19,2).

Modlitwa jest mocnym fundamentem dla wytrwałości, gdyż „ten, kto nie przestaje zdążać naprzód – poucza Święta – jakkolwiek późno przychodzi, to jednak przychodzi. Zagubienie drogi to nic innego jak zaniechanie modlitwy” (Księga życia, 19,5).

Postanówmy sobie nigdy nie opuszczać modlitwy, poświęcać jej możliwie jak najlepszy czas, wybierać na modlitwę jak najlepsze miejsce – przed Najświętszym Sakramentem, jeżeli pozwalają na to nasze zajęcia.

Nasza modlitwa okaże się łatwiejsza, jeżeli postaramy się zwracać uwagę na Najświętsze Człowieczeństwo Jezusa. W modlitwie myślnej spotykajmy się z żywym Jezusem, który nas oczekuje. „Teresa krytycznie reagowała na książki, które przedstawiały kontemplację jako niejasne wnikanie w Boskość lub jako niemyślenie o niczym. Widziała w tym niebezpieczeństwo zbytniego zagłębiania się w sobie i oddalenia od Jezusa, od którego przychodzą wszystkie dobra. Stąd jej wołanie: uchylać się od Chrystusa… - tego nie mogę znieść (Księga życia, 22,4). To wołanie aktualne jest również w naszych czasach, skierowane jest przeciwko niektórym sposobom modlitwy nie inspirowanym Ewangelią i w praktyce dążącym do obywania się bez Chrystusa, porzucającym Go na rzecz pewnej pustki myślowej, która w chrześcijaństwie nie ma sensu” (Jan Paweł II, Homilia w Avila, 1 XI 1982).

Teraz, podobnie jak w czasach św. Teresy, „należy dużo się modlić”, gdyż „wielka jest potrzeba modlitwy” (Kongregacja Nauki Wiary, List o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, 1989). Potrzebuje jej Kościół, społeczeństwo, rodziny… i nasza dusza. Modlitwa pomoże nam rozwiązać trudności i zjednoczy nas z Jezusem, który codziennie na nas czeka w pracy, wśród naszych obowiązków rodzinnych, ale w sposób szczególny w tym czasie, który poświęcamy wyłącznie dla Niego.



Św. Teresa od Jezusa urodziła się w Avila 28 marca 1515 roku. W 18. roku życia wstąpiła do Karmelu. Mając 45 lat, z pomocą św. Jana od Krzyża rozpoczęła reformę zakonu. Przeżyła wiele trudności i przeciwności. Jej pisma zawierają pewny wzorzec dochodzenia do zjednoczenia z Chrystusem. Zmarła w Alba de Tormes 4 października 1582 r. Papież Paweł VI w 1970 r. ogłosił ją Doktorem Kościoła.

Opracował Marek na podstawie: Rozmowy z Bogiem, Francisco F. Carvajal.

niedziela, 14 października 2018

Uwielbienie i dziękczynienie - Magnifikat




Szczęśliwe serce śpiewa pieśń uwielbienia Boga. Ono każdym uderzeniem wielbi Stwórcę i Dawcę darów. Na taką właśnie modlitwę czeka Bóg, podobnie jak każdy ojciec czeka na szczęście swego dziecka. Serce wypełnione prawdziwym szczęściem modli się, wielbiąc Boga. Taka też będzie modlitwa nieba. To będzie pieśń szczęśliwych serc. Tej pieśni nie da się ująć w słowa, są zbyt małe. Szczęście jest niewypowiedziane.



Przykładem takiej modlitwy uwielbienia, która przeplata się z dziękczynieniem, jest hymn Maryi, wyśpiewany na progu domu Zachariasza.

Maryja rzekła:

Wielbi dusza moja Pana,

i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.

Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,

gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny;

a święte jest Jego imię -

i miłosierdzie Jego z pokoleń na pokolenia dla tych, co się Go boją.

On przejawia moc ramienia swego,

rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich.

Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.

Głodnych syci dobrami, a bogaczy z niczym odprawia.

Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje -

jak przyobiecał naszym ojcom - Abrahamowi i jego potomstwu na wieki (Łk 1, 46-55).



Maryja wielbi Boga swoją duszą. Jest bowiem świadoma, jak wielkiego zaszczytu dostąpiła. Odkrywa owo szokujące zestawienie własnej kruchości z otrzymanym darem. Wielkość łaski dostrzega w świetle prawdy. Zna swą wartość. Wie, że jest tylko córką ubogich rodziców z Nazaretu. Bóg jednak okazał Jej swą niesłychaną miłość i wybrał Ją na Matkę swego Syna.






To wyniesienie pozwala Jej dostrzec rolę, jaką ma spełnić w zbawieniu ludzkiej rodziny. Jest to rola niepowtarzalna, jedyna. To wynosi Ją ponad wszystkie kobiety na ziemi. Ona wie, że żadna z nich takiej godności nie dostąpi. Śpiewa o tym Bogu w obecności krewnej, która też jest szczęśliwą kobietą, bo spodziewa się rozwiązania. Szczęście Elżbiety jest jednak na miarę szczęścia każdej matki, szczęście Maryi jest szczęściem na miarę Matki Boga.



Kto przyjmuje chrzest, zostaje, podobnie jak Maryja, wypełniony Duchem Świętym. Ona została nazwana Przybytkiem Ducha Świętego. Tylko Ona została Matką Syna Bożego. Ale nasza godność dzieci Bożych, jaką posiadamy od chrztu świętego, jest już wystarczająco ważnym powodem, byśmy, znając własną słabość - z urodzenia jesteśmy glinianymi naczyniami - razem z Matką Jezusa wielbili Boga za Jego łaski. Serce człowieka ochrzczonego winno wypełniać szczęście i dziękczynienie z powodu wielkości otrzymanych od Boga darów.



Maryja dostrzega również jasno wielką różnicę, jaka istnieje między hierarchią wartości, jaką posługuje się Bóg, a hierarchią, według której świat ocenia ludzi. Ona wie, że Bóg spogląda w serce i jeśli dostrzega w nim szczęście z powodu otrzymanych od Niego darów, to wówczas takie serce jest w Jego oczach cenniejsze niż wszystkie skarby, jakie posiada ziemia. To z powodu bogactwa serca, jakie posiada, Maryja śpiewa pieśń dziękczynną. Ona już wie, jakiemu przetasowaniu ulegną układy międzyludzkie, gdy Bóg ujawni wartość serc i według niej ustawi ludzi. Ta drabina będzie zupełnie inna. To, co świat stawia na najwyższych szczeblach, Bóg ustawi na najniższych i odwrotnie; to, czym świat gardzi, z racji bogactwa serc zostanie ustawione na najwyższym miejscu.



W tej pieśni dźwięczy również niezwykła harmonia, jaka istnieje między uniwersalizmem zbawczym, zatroskanym o szczęście wszystkich ludzi, a patriotyzmem Maryi. Ona wie, że Jej naród został wybrany przez Boga, by przygotować inne narody na przyjęcie łaski Zbawiciela. Jeszcze nie dostrzega, że dokona się to za wielką cenę, że właśnie ten Jej naród jako pierwszy odrzuci Mesjasza. Ona jako prorokini wie, że stoi na początku drogi zbawienia świata, a jest to Droga Dobrej Nowiny. Harmonizowanie uniwersalizmu z dobrze rozumianym patriotyzmem jest sztuką doskonalenia miłości, którą kocha się ojczyznę ziemską i niebieską. Matka Jezusa objawia tę swoją patriotyczną miłość w hymnie śpiewanym w domu Zachariasza.



Rozważamy teksty biblijne, w których autorzy zanotowali słowa modlitw, jakie ludzie zanosili do Boga. W Nowym Testamencie takich tekstów nie jest dużo. Należy bowiem z nich wyłączyć prośby skierowane przez różnych ludzi do Jezusa. Oni najczęściej zwracali się do Niego jako do Proroka, Nauczyciela, Lekarza. Nie mieliby odwagi nazwać tej prośby modlitwą, bo wiedzieli, że modlitwy zanosimy jedynie do Boga, a wiara w Syna Bożego rodziła się w sercach uczniów głównie dopiero po Jego zmartwychwstaniu.



W Ewangeliach jest natomiast dużo materiału, w którym Jezus uczy swych uczniów modlitwy; i ci, którym na doskonaleniu modlitwy zależy, winni się nad tymi tekstami zatrzymać. To jednak wymagałoby napisania nowego cyklu: Jezus uczy modlitwy.



Hymn Magnifikat jest śpiewany w Kościele codziennie. Modlitwa liturgiczna przyjęła ten kantyk, by razem z Matką Boga wielbić Stwórcę, wszechmogącego i miłosiernego Pana, za wielkie rzeczy, które nam uczynił, mając na uwadze nasze zbawienie. Skoro w Brewiarzu, w głównym modlitewniku Kościoła, jest to tekst codziennej modlitwy, zagraża mu niebezpieczeństwo rutyny i dlatego od czasu do czasu należy dłużej zatrzymać się w domu Zachariasza, by wysłuchać, jak dusza Matki Boga śpiewa arię swojego szczęścia przed Panem.





Homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło we wrześniu 2018 r. na dniu skupienia Wspólnoty



środa, 10 października 2018

Nasza modlitwa Ojcze nasz

W dzisiejszej Ewangelii (Łk 11, 1-4) Pan Jezus uczy swoich uczniów modlić się słowami Modlitwy Pańskiej, znanej dziś jako Ojcze nasz.

Nasze modlitwy nie powinny służyć do naginania woli Bożej ani być próbą kompromisu pomiędzy działaniem Boga a naszymi osobistymi potrzebami i życzeniami.

Modlitwa Ojcze nasz składa się z sześciu próśb, pogrupowanych do dwóch części. Pierwsze trzy prośby, tworzące pierwszą grupę, to: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo; i w wersji Mateusza - niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie (Mt 6,10). Te trzy prośby koncentrują się na Bogu. Kolejne trzy koncentrują się na nas: Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili: nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj ode złego. Te prośby odnoszą się do naszych potrzeb oraz do naszego działania i relacji względem bliźnich.

Zwróćmy uwagę na liczbę mnogą zaimków my i nasz. W ten sposob Jezus chce podkreślić to, że kiedy się modlimy, stajemy przed Bogiem Ojcem jako część wspólnoty wiernych i dobro tej wspólnoty powinno byc ostatecznie dobrem indywidualnym każdego z nas.



przekład własny z My Daily Gospel, St Pauls Publishing

sobota, 6 października 2018

Najświętszej Maryi Panny Różańcowej

W dzisiejszą niedzielę, 7 października, obchodzimy wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej. Święto to rozpoczęło się w 1571 roku na uczczenie zwycięstwa chrześcijan w bitwie pod Lepanto. Papież Pius V przypisywał zycięstwo nad Turkami modlitwie różańcowej.

Nie ma innego nabożeństwa w Kościele oprócz Różańca, do którego odnosiłoby się tak wiele oficjalnych dokumentów. Istnieje siedemnaście encyklik papieskich poświęconych Różańcowi - jedenaście papieża Leona XIII, po jednej Benedykta XV, Piusa IX, Piusa XII, Pawła VI i dwie Jana XXIII. Matka Boża pojawia się w Lourdes i Fatimie z różańcem w ręku i zachęca nas do jego odmawiania. Różaniec to kompendium całej Ewangelii. Jest medytacyjnym rozważaniem wcielenia, działalności publicznej, męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.



przekład własny z My Daily Gospel, St Pauls Publishing

środa, 20 czerwca 2018

Potrzebny nam nowy zapał

Wszystkie osoby konsekrowane są wezwane do misji ewangelizacyjnej na wzór Jezusa Chrystusa. W działalności misyjnej na rzecz ewangelizacji możemy wyszczególnić następujących pięć form życia konsekrowanego:



1. świadectwo życia – mamy dawać świadectwo o Chrystusie naszym życiem, słowami, czynami. Nie chodzi tylko o dzieła zewnętrzne. Idzie o "uobecnianie w świecie samego Chrystusa" (Vita consecrata, Jan Paweł II). Czy gotuję, czy piszę, czy jestem w pracy, mam uobecniać w świecie samego Chrystusa przez osobiste świadectwo. To pierwsze zadanie osób konsekrowanych. Potrzebna praca wewnętrzna, by do Chrystusa się upodabniać.

Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków, niż nauczycieli. Duch Święty pobudza do świadectwa, czyni człowieka świadkiem. Wzorem do dawania świadectwa jest Jezus Chrystus.

Świadek – martyr (gr.); Nowy Testament łączy dawanie świadectwa z Duchem Św. U Łukasza Duch Św. uzdalnia do dawania świadectwa: Łk 24, 48-49 - Duch daje apostołom moc do dawania świadectwa. W Dziejach Apostolskich 1,8 moc – dynamis (gr.) otrzymuje się od Ducha Św. I jest się świadkiem. Ewangelizator działa w mocy Ducha Św. , ma moc przekonywania – otwiera serce słuchaczy, wzbudza wiarę.

Życie osób konsekrowanych jest świadectwem. Potrzeba mocy Ducha Św., by to świadectwo zostało przyjęte przez ludzi. Treścią świadectwa jest osoba Jezusa Chrystusa. Osoby konsekrowane są powołane do dawania świadectwa, muszą stale dokonywać odnowy życia. Nie tyle jest ważne, co robią, ale kim są – styl życia. Ważna wytrwałość, świadectwo milczące, ale wymowne.

2. modlitwa – trzeba być wiernym modlitwie. Człowiek modlitwy to znak dla innych, chętnie szukany przez innych. Jest potrzebny świadomy dialog modlitwy z Bogiem w zadaniu misyjnym.

Boga spotykamy nie bezpośrednio, lecz przez słowo. Dlatego ważne jest Pismo św. Czytanie Pisma św. Trzeba się modlić do Boga Jego słowem z Biblii. U założycieli instytutów życia konsekrowanego na początku było słowo Boże. By rozpoznać charyzmat instytutu, trzeba rozważać słowo Boże. Słowo Boże daje zapał do ewangelizacji.

3. asceza (ofiara) – osoby konsekrowane realizują swoją misję przez codzienną ascezę. Tak naśladują Chrystusa Ukrzyżowanego. To paschalny wymiar powołania konsekrowanego – przez śmierć przechodzi się do zmartwychwstania. Misterium paschalne jest źródłem życia i miłości Bożej. Na miłość Boga osoba konsekrowana odpowiada darem z siebie. Całe życie konsekrowane to ofiara z samego siebie, ale na początku musi być miłość Boża. To się sprawdza w chwilach kryzysu – swoje powołanie trzeba oprzeć na Jego Miłości. Powodem ascezy jest powołanie, które trzeba ochronić i ustrzec.

W ascezie wiary człowiek przez wiarę całym sercem przylgnie do Boga; w ascezie krzyża uczy się wyrzeczeń; w ascezie eschatologicznej ujawnia się dążenie do nieba.

Asceza służy do głębokiej relacji z Chrystusem, a nie do osiągnięcia jakichś sprawności. Trud ciągłego zawierzenia Bogu, trudów życia, śmierci powoduje oczyszczenie i przemianę życia.

4. życie wspólnotowe – osoby prowadząc je, naśladują Chrystusa i pierwszych apostołów. Jezus też potrzebował wspólnoty, zgromadził uczniów. Życie pierwotnej wspólnoty charakteryzuje: trwanie, zaangażowanie, wspólna modlitwa, wspólnota dóbr, troska o wzajemną miłość. Powołanie i misja jednoczą.Więzią jest miłość, która przeciwstawia się podziałom.

5. działalność – ostatnia forma życia misji. Jest to przedłużenie działania Jezusa bądź kontemplującego, bądź leczącego, bądź pomagającego ubogim lub też nauczającego. Każdy instytut życia konsekrowanego naśladuje jakąś cząstkę działalności Jezusa. Jedna wspólnota zakonna naucza, druga leczy, trzecia zajmuje się dziećmi – to są dzieła wspólnot. Każda ma swój charyzmat, jakieś pełnienie dzieł. Natomiast Instytuty Świeckie nie mają dzieł zewnętrznych, chociaż mają charyzmat.

Działalność ma być naśladowaniem Jezusa, a nie przede wszystkim realizacją samego siebie. Jakość działalności apostolskiej zależy od życia wewnętrznego. Duchowość działania – kontemplację należy łączyć z działaniem.



Podsumowanie – trzeba wrócić do pierwotnej miłości Boga. Jezus musi być w centrum życia osoby konsekrowanej, w centrum wspólnoty. Nowy zapał prowadzi do podejmowania drogi świętości, do dawania świadectwa.

Opracował Marek na podstawie wykładów na temat życia konsekrowanego w Karmelitańskim Instytucie Duchowości w Krakowie.

czwartek, 7 czerwca 2018

Prośba w imię Jezusa

W Wieczerniku Jezus, mówiąc o powtórnym swoim przyjściu, odsła­niał przed Apostołami tajemnice twórczego czekania na Niego. Jedną z nich jest opanowanie sztuki modlitwy „w imię Jezusa". Polega ona na powołaniu się u Ojca na Chrystusa. Uczniowie mają do tego prawo, zostali bowiem potraktowani przez Niego jako przyjaciele. To jest łaska polegająca na wprowadzeniu Apostołów w miłość wzajemną, łączącą ich z Mistrzem. Jako przyjaciele Jezusa w rozmowie z Ojcem mają pra­wo powołać się na Niego.

Chrystusowi zależy na tym, by uczniowie spotkali się zarówno z Ojcem, jak i z Nim. Chce, aby Jego traktowali jako Przyjaciela i swego Brata, a Boga jako Ojca. Jezus zawsze mówi o swoim Ojcu i o ich Ojcu. Nigdy nie mówi o naszym Ojcu. W ten sposób zo­staje zachowana tajemnica Boga, w którą Apostołowie jako Żydzi byli wtajemniczeni, a równocześnie odsłania się stopniowo tajemnica Trójcy, w której Syn i Duch Święty dobrowolnie pozostają do dyspo­zycji Ojca na zasadzie posłuszeństwa. Ojciec bowiem i Jego chwała są punktem docelowym wszystkich ich działań. Ojciec jest najwyższym autorytetem, czego Jezus uczy swych uczniów od momentu ich po­wołania.

Tekst znajduje się w Ewangelii św. Jana:
W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać. Zaprawdę, zaprawdę, po­wiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem ot­warcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje; i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca (J 16, 23-28).



Modlitwa „w imię Jezusa" posiada tajemniczą moc. Płynie ona stąd, że przyjaźń z Jezusem gwarantuje skuteczność prośby, całkowicie zharmonizowanej z wolą Ojca. Przyjaciel Chrystusa nie poprosi o nic, czego nie pragnąłby Chrystus, a to Jego pragnienie jest zawsze zgodne z wolą Ojca. W prośbie „w imię Jezusa" nie wystarczy więc powołać się na Niego, trzeba być jego przyjacielem. Ta przyjaźń daje prawo do zanoszenia prośby „w Jego imię".

Prośba „w imię Chrystusa" jest modlitwą Kościoła. Wszystkie ofi­cjalne modlitwy zanoszone w liturgii kończą się słowami: „Przez Chry­stusa Pana naszego". To jest ostatnie zdanie każdej prośby gwarantu­jące jej skuteczność. Kościół bowiem, który jest wypełniony Duchem Chrystusa, nie zaniósł i nie zaniesie do Boga prośby niezgodnej z Jego
wolą. Na tym między innymi polega skuteczność modlitwy razem z całym Kościołem. Dotyczy to w szczególny sposób Wielkiej Modli­twy Eucharystycznej.

Słowa Jezusa: „O cokolwiek byście prosili..." należy rozumieć w tym sensie, że otrzymamy wszystko, co jest zgodne z wolą Ojca. Prośby niezgodne z wolą Ojca nie posiadają gwarancji skuteczności.

Ważne jest również stwierdzenie Jezusa, że komunikacja z Ojcem prowadzona „w Jego imię" jest źródłem pełnej radości. Człowiek, ży­jący w świecie pełnienia woli Boga i ścisłej współpracy z Nim, jest wy­pełniony pełnym szczęściem. Wszystko bowiem cokolwiek czyni z Bo­giem posiada głęboki sens i zostaje utrwalone w wieczności. Pełnienie woli Boga na ziemi ma już konsekwencje wieczne. Pełnienie własnej woli, lub woli ludzi, ma tylko konsekwencje doczesne i jako dzieło wyłącznie nasze nie może być przeniesione do wieczności. Można to obserwować w życiu mistyków, którzy zawsze modlą się „w imię Chry­stusa". Oni nawet jeśli cierpią, ponieważ znają wartość pełnienia woli Ojca, pozostają szczęśliwymi.

Homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło w maju na Dniu skupienia wspólnoty.

poniedziałek, 14 maja 2018

Majowy Dzień skupienia

W sobotę 26 maja odbędzie się nasz kolejny Dzień skupienia. Początek o godzinie 9.00. Miejsce - ul. Kopernika 2 w centrum Krakowa. Serdecznie zapraszamy!

środa, 9 maja 2018

10. ROCZNICA ŚMIERCI MARII PIOTROWICZ

W lutym minęło 10 lat od śmierci założycielki Poradni Powołaniowej Instytutów Świeckich w Krakowie p. Marii Piotrowicz znanej w środowisku IŚ jako Myszka.
Myszka była człowiekiem prawym, mądrym i serdecznym, o dużym dorobku naukowym. W swojej skromności nie mówiła wiele o sobie, ale i tak wciąż dowiadujemy się o niej czegoś nowego, pięknego. Poniżej przytaczamy ostatnie zdania z jej biografii pomieszczonej w książce Życiorysy przyrodników polskich:

Za swą działalność naukową, dydaktyczną i społeczną uzyskała nagrody i odznaczenia: Nagrodę Rektora WSP (1986); Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1983); Złota Odznaka Olimpiady Biologicznej PTP im. Kopernika (1981); Złoty Krzyż Zasługi (1974). Była człowiekiem bardzo skromnym, życzliwym dla wszystkich. Mało znane jest Jej duże zaangażowanie religijne – była bowiem długoletnią przełożoną Instytutu Świeckiego Chrystusa Odkupiciela Człowieka.

Maria Piotrowicz zmarła 5 II 2008 r. w Krakowie, uroczystości pogrzebowe odbyły się w opactwie benedyktynów w Tyńcu koło Krakowa. Została pochowana na cmentarzu parafialnym.

Za: KRAJOWA KONFERENCJA INSTYTUTÓW ŚWIECKICH

piątek, 4 maja 2018

Dekalog a sumienie

Najskuteczniejszym wsparciem sumienia ze strony Boga było publiczne ogłoszenie Dekalogu, czyli dziesięciu przykazań, które w sposób obiektywny ukazują, co jest dobre, a co złe. Ogólne zasady: dobro należy czynić, a zła unikać, oraz: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, Bóg - przez Mojżesza - rozpisał na szczegółowe przykazania, wskazując, co jest dobre, a co złe.

Samo sformułowanie przykazań posiada charakter nakazu, a więc taki, jak polecenia sumienia. Każde z nich jest adresowane bezpośrednio do jednostki, dlatego są sformułowane w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej, mimo iż Dekalog został przekazany narodowi wybranemu jako prawo obowiązujące społeczność. Jest to prawo sumienia, podane do publicznej wiadomości. Bóg polecił je przepisać Mojżeszowi na kamiennych tablicach w tym samym brzmieniu, w jakim jest ono wyryte w sercu każdego człowieka. Ogłaszając - przez Mojżesza - Dekalog, Bóg miał na uwadze zasadniczo dwie sprawy. Po pierwsze, by człowiek nie gubiąc się w subiektywizmie, mógł właściwie ocenić wartość swego postępowania, by wiedział, co jest dobre, a co złe. Ponieważ prawo to zostało objawione, zyskało dodatkowy, niepodważalny autorytet głosu samego Boga.



Drugi cel ogłoszenia Dekalogu miał charakter społeczny. Bóg przez Mojżesza organizował życie społeczne narodu wybranego. Nie ma zaś społeczności bez prawa. Zgoda na przestrzeganie określonego prawa decyduje o powstaniu społeczności. Prawo łączy ludzi. Cały zatem Dekalog trzeba rozważać zarówno z punktu widzenia jednostki, a więc sumienia konkretnego człowieka, jak i z punktu widzenia społecznego, to znaczy grupy ludzi, którzy pragną wspólnie żyć według tego prawa.

Życie religijno-moralne ze swej istoty ma charakter społeczny. Wspólne zachowywanie Dekalogu ułatwia jednostce życie według jego zasad i odwrotnie, wysiłek jednostki celem jego zachowania jest cennym wkładem w tworzenie atmosfery szacunku dla Bożego prawa we wspólnocie. Te dwa aspekty wzajemnie się uzupełniają i warunkują.Zachowanie Dekalogu przez jednostkę żyjącą w środowisku odrzucającym jego nakazy jest bardzo trudne i w pewnych wypadkach wymaga heroizmu. Bóg zawsze wspomaga tych, którzy są Mu wierni. Czyni to najczęściej nie przez usuwanie trudności, lecz umacnianie i wspieranie człowieka, by był zdolny je pokonać. Przykład wspólnoty ludzi opowiadających się za Dekalogiem stanowi jedną z najcenniejszych pomocy, jaką można otrzymać tu na ziemi, pomocy ułatwiających życie według Bożych przykazań.

Dekalog jest normą niezależną od człowieka, sumienie zaś jest ściśle związane z jego losami. Kamienne tablice nie reagują na zmieniające się sytuacje, w jakich znajduje się człowiek, a jego żywe serce ustawicznie musi na nie reagować. W sercu bowiem zapada decyzja co do działania, czy nie działania, serce dokonuje wyboru. Sytuacje życiowe są niepowtarzalne. Każda jest inna i w każdej człowiek winien zachować prawo Dekalogu, o tym jednak, w jaki sposób ma to uczynić, decyduje właśnie sumienie. Ono uwzględnia wszystkie okoliczności i ono odpowiada za decyzje.

Dotykamy tu sprawy wielkiej wagi. Znając przykazania Dekalogu i wiedząc, że stanowią one główną normę religijno-moralną, musimy pamiętać, że o wcieleniu jej w życie decyduje sumienie. Poszczególne decyzje mogą być w pewnych sytuacjach bardzo trudne, ale sumienie musi je podjąć i musi ponieść wszystkie związane z tym konsekwencje – doczesne i wieczne.
Sumienie więc stanowi najbliższą normę moralną, która decyduje o wartości naszego czynu. Według tej normy będziemy przez Boga sądzeni. Ponieważ jest to sprawa czysto osobista, nikt prócz Boga nie potrafi w stu procentach sprawiedliwie osądzić danego człowieka. W świetle Dekalogu możemy osądzić jego czyn, ale nie potrafimy dokładnie ocenić stopnia jego odpowiedzialności. Stąd Jezus wzywa: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni".

Sumienie można doskonalić przez coraz głębsze zrozumienie norm Dekalogu, czyli poznanie, co jest dobre, a co złe. Można też wpływać na sprawność podejmowanej przez niego decyzji, umacniając wolę.

Cykl kazań. który rozpoczynamy, będzie miał na celu właśnie to głębsze zrozumienie przykazań Bożych. Chodzi o to, byśmy z całym przekonaniem kierowali się w życiu wskazaniami Boga, zatroskanego o nasze dobro.

W naszym wieku, głośniej niż zwykle, ludzie, nawet ochrzczeni, domagają się od Kościoła rozwodów i prawa do powtórnego małżeństwa, uznania stosunków przedmałżeńskich za dozwolone, prawa do przerywania ciąży, możliwości skracania cierpienia nieuleczalnie chorych itd... Nietrudno zauważyć, że chodzi o żądania zmierzające do zmiany ustanowionego przez Boga prawa. Człowiekowi bowiem wydaje się, że gdyby on urządził świat według własnych praw, ten byłby znacznie lepszy, a życie wygodniejsze.

Popatrzmy na to z punktu widzenia „chłopskiego rozumu". Pan Bóg podał dziesięć krótkich zdań Dekalogu, obejmując w nich całe życie tak indywidualne, jak i społeczne. Każdy człowiek, uczony i prosty, jest w stanie nie tylko zrozumieć poszczególne żądania prawa Boskiego, ale nawet nauczyć się ich na pamięć. Tymczasem ludzkie prawa są tak zawiłe, że, mimo iż obejmują tysiące paragrafów, domagają się ciągłych uzupełnień i poprawek. Żaden adwokat, sędzia czy prokurator nie jest w stanie nauczyć się tego prawa na pamięć. Któreż zatem z tych praw jest doskonalsze: ludzkie czy Boskie?

Dlaczego ludzie żądają zmiany prawa Boskiego? Odpowiedź jest prosta. Ponieważ nie chce się im podjąć trudu zachowania tego prawa. Skoro trudno budować miłość w jednym małżeństwie, szukają innego. Skoro trudno zachować czystość w narzeczeństwie, mają pretensje do prawa Boskiego. Skoro trudno wychować dziecko, chcą decydować o jego życiu...
Nie łudźmy się. Gdyby rzeczywiście prawo Boże odrzucono, mielibyśmy jeszcze więcej rozbitych małżeństw, jeszcze więcej nieszczęśliwych matek, jeszcze więcej kłamców, oszustów, złodziei, morderców... Życie na ziemi stałoby się nie rajem, ale piekłem, w którym w imię prawa jeden człowiek pożerałby drugiego. Tylko głupiec może sądzić, że drogą do szczęścia jest zmiana prawa Boskiego. Mądry wie, że drogą tą - i to jedyną - jest możliwie jak najdoskonalsze zachowanie prawa Boskiego. Kościół nigdy nie zmieni prawa Bożego, został bowiem ustanowiony, by tego prawa strzec, by je przypominać i pomagać ludziom w jego zachowaniu. Kościół ma ukazywać drogę do szczęścia, a nie do piekła.

Dekalog stanowi bardzo zwartą całość. I im doskonalej jest zachowane każde jego przykazanie, tym łatwiej nim żyć. Posłużę się tu porównaniem. To jest tak jak z samochodem. Jeśli jest doskonale przygotowany do drogi - jazda jest wygodna, szybka i łatwa. Wystarczy jednak niewielka usterka, by jazda stała się trudna i niebezpieczna. Jedna nie dokręcona śruba może spowodować tragedię. Oczywiście zawsze możliwe jest uszkodzenie w czasie jazdy. Na przykład ktoś najedzie na gwóźdź i trzeba z kołem wędrować do wulkanizatora. Ale jeśli ktoś świadomie odkręci koło, to nawet gdyby cały wóz był sprawny, o podróży nie ma co myśleć.

Podobnie jest z Dekalogiem. Jeśli ktoś popełni grzech, to jakby najechał na gwóźdź. Stara się więc możliwie szybko naprawić uszkodzoną część przez łaskę sakramentu pokuty i, zachowując szacunek dla Dekalogu, wędruje przez życie dalej wyznaczoną przez Boga drogą. Ale jeśli świadomie usunie jedno przykazanie, to zachowanie pozostałych staje się bardzo trudne. Na przykład jeśli ktoś zdradza żonę, odchodzi i zawiera nowy związek małżeński, czyli świadomie i dobrowolnie usuwa przykazanie szóste, to w tej sytuacji zachowanie przez niego pozostałych przykazań staje się sto razy trudniejsze niż wówczas, gdyby trwał w wierności złożonej przysiędze małżeńskiej.

Dziś spotyka się często ludzi narzekających na trud zachowania Dekalogu. Czasami słyszy się skierowaną do Boga skargę, że jest nieludzki. Najczęściej narzekanie to pochodzi od ludzi, którzy świadomie odrzucili jedno z przykazań Dekalogu i albo mordują poczęte dzieci, albo kradną, nie szanują rodziców lub lekceważą dzień święty. Nie należy się wtedy dziwić, że pozostałe przykazania są dla nich nieznośnym ciężarem.

Mówię o tym, bo rzadko kiedy w rozmowach na temat poszczególnych przykazań pamięta się, że jest to zaledwie jeden element wielkiej zwartej całości. Kto nie dostrzeże wewnętrznego związku poszczególnych przykazań ze sobą, ten nigdy nie odkryje piękna Dekalogu. A przecież jest to najdoskonalszy kodeks prawa, jaki kiedykolwiek istniał na ziemi.


Homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło na kwietniowym Dniu skupienia

środa, 4 kwietnia 2018

WIDZĄC JEZUSA

Kilku Greków podeszło do Filipa i zwróciło się do niego z prośbę: "Panie, chcielibyśmy zobaczyć Jezusa."Mają znaleźć Jezusa w ziarnie pszenicy upadłym na ziemię i umierającym. Mają znaleźć Jezusa w Tym, który jest wywyższony z ziemi i traci życie.

Jeśli chcielibyśmy zobaczyć Jezusa, musimy poszukać upadłych ziaren pszenicy wokół nas, chorych i zubożałych, maltretowanych i uciskanych. Jeśli chcielibyśmy zobaczyć Jezusa, musimy poszukać tych, którzy tracą życie, ofiary ubóstwa, przemocy, dyskryminacji i wojny.

Potrzebujemy nowego przymierza, przymierza miłości i przebaczenia. Musimy napisać w naszych sercach, że jesteśmy ludem Bożym, że dążymy do tego, aby być jak Chrystus, przemieniając ciemność światowego bólu w życie i radość wielkanocną.



"Jezus, który przybył jako Emmanuel (Bóg z nami Mt 1,23) i który obiecuje przebywać ze swoim ludem aż do końca wieków (Mt 28,20), jest ukryty w najbardziej potrzebujących; odrzucenie ich oznacza odrzucenie Boga objawiającego się w historii."
Z orędzia biskupów USA "Sprawiedliwość ekonomiczna dla wszystkich", 1986 r.

Gerald Darring

tłum. Marek

sobota, 24 marca 2018

Modlitwa w godzinie śmierci

Nikt z nas nie wie, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach będzie umierał. Wiemy jedynie, że śmierć jest tajemnicą. Jest to misterium, w które każdy wchodzi sam. Znamy podejście do śmierci Jezusa wiszącego na krzyżu i czekającego na ostatni oddech. Ewangeliści zanotowali kilka szczegółów Jego agonii, jakby chcieli zostawić pewien wzór odchodzenia z tego świata tych, którzy idą za Synem Boga, wracającym do domu Ojca. Wśród słów Jezusa wypowiadanych na krzyżu jest kilka skierowanych wprost do Ojca niebieskiego. Św. Mateusz tak przedstawił konanie Mesjasza:

Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: »Eli, Eli, lema sabachthani?«, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: »On Eliasza woła«. Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, nasączył ją octem, umocował na trzcinie i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: »Zostaw! Popatrzmy, czy nadejdzie Eliasz, aby go wybawić«. A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i oddał ducha (Mt 27, 45-50).

W tej relacji Ewangelista oddaje krzyk Jezusa w głębokim kryzysie ducha, w doświadczeniu opuszczenia Go przez Boga. To jest przeżycie bardzo bolesne. Właśnie wtedy, gdy świadomość obecności tego, kto kocha, jest szczególnie potrzebna, jej brak rodzi tak bolesny krzyk. Wiadomo, że były to słowa psalmu, który Jezus odmawiał na krzyżu. Chciał w ten sposób zwrócić uwagę na realizację przepowiedni zawartej w psalmie 21. Jest on modlitwą człowieka ukrzyżowanego i otoczonego nienawiścią. Uczeni w Piśmie i pobożni Żydzi mogli ten Psalm odczytać, widząc umierającego w wielkim cierpieniu Mesjasza. Czy odczytali? Nic o tym nie świadczy.

Mateusz jednak, adresując swą Ewangelię głównie do Żydów, zanotował te słowa jako realizację prorockiej przepowiedni. Chrześcijanie, modląc się tym psalmem, zawsze wspominali wiszącego na krzyżu Jezusa.

Trzeba się liczyć z pokusą ciemnej nocy, która zaglądała w oczy nawet samego Jezusa. Trzeba się liczyć z kryzysami i to do ostatniego uderzenia serca. Modlitwa o dobrą śmierć należy do najważniejszych próśb w zestawie naszych modlitw. Kościół wpisał ją w modlitwę „Maryjo... módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej". To jest godzina, którą należy mieć zawsze przed oczyma, ponieważ w niej utrwali się stan naszego ducha na wieki. Oby to był stan ducha ufającego Bogu.

Tego właśnie uczą nas inne słowa Jezusa, zanotowane jako ostatnie: „Ojcze, w Twe ręce oddaję ducha mego". Zapisał je św. Jan Ewangelista. One świadczą, że mimo głębokiego kryzysu ducha Jezus był pewny, że Ojciec jest blisko. Tylko ta pewność mogła podyktować Jezusowi słowa całkowitego oddania w chwili śmierci ducha w ręce Ojca. Syn Człowieczy wiedział, że Bóg jest blisko, że ten, kto prawdziwie kocha, nie opuści umiłowanego. To piękny akt śmierci, akt zawierzenia Ojcu, akt prawdziwej miłości.

Obok krzyża Jezusa stała Jego Matka, stał uczeń, którego Jezus kochał i stało kilka kobiet. W tym gronie Maryja na pewno trwała na modlitwie. Ona wiedziała, że pełni się wola Ojca, że Syn potrzebuje wsparcia, by tę trudną wolę realizował do ostatniego uderzenia serca. Ona na pewno wspierała Syna swoją modlitwą.



Jakże ważne jest to, aby obok człowieka odchodzącego z tej ziemi był ktoś, kto się modli. To jest wielkie dzieło miłości. Umierający już niewiele potrzebuje, ale modlitwy potrzebuje zawsze. Niezależnie od tego, w jakich okolicznościach umiera, potrzebuje modlitwy. Nie zawsze może się modlić osobiście. Jeśli jest ktoś, kto otacza go swoją modlitwą, to jest dla niego wielka łaska. Warto pamiętać o tym, gdy Bóg stawia nas obok umierającego. Warto pamiętać o tym, gdy jesteśmy świadkami wypadku, gdy karetka na sygnale spieszy do szpitala... Modlitwa jest bardziej potrzebna umierającemu niż tlen. Ona bowiem w świecie wiary jest tlenem nieba i tlenem szczęśliwej wieczności.

Homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło na marcowym dniu skupienia Wspólnoty

niedziela, 11 marca 2018

Dekalog to nie tylko zbiór zasad

Prawo Boże jest naszą mocą. Wzywa nas do ustanowienia właściwego porządku z Bogiem (pierwsze trzy przykazania) i z naszymi bliźnimi (siedem kolejnych przykazań). Nasze grzechy są oznakami słabości, które musimy przezwyciężać.

"Chrystus jest Mocą Boga"; Jego słabość jest mocniejsza od naszej mocy. Nasze umieranie z Chrystusem w Wielkim Poście jest utożsamianiem się z mocą Chrystusa ukrzyżowanego. Naszym powołaniem jest bycie mocnymi. Przykazania stanowią nie tylko zbiór zasad, ale i ideał porządku społecznego, za który powinniśmy oddać nasze życie, tak jak Chrystus oddał swoje Życie na krzyżu.



Nie możemy stać bezczynnie, kiedy świat odnosi się nieprzychylnie do ideału ustalonego przez Boże prawo. Musimy być silni. Musimy obalić niesprawiedliwość, tak jak Jezus powywracał stoły bankierów w świątyni jerozolimskiej. Opresorzy ludzi i ich złe systemy muszą wzbudzić nasz gniew. "Zabierzcie to stąd".

Gerald Darring

Gerald Darring od 20 lat jest wykładowcą teologii na uczelni katolickiej Spring Hill College w stanie Alabama w USA, prowadzonej przez Jezuitów. Jest autorem 28 książek, między innymi: "Jan 1-10, Ja jestem Chlebem Życia"; "Jan 11-21, Pokój Mój daję wam"; "Łukasz, Dobra Nowina o Miłosierdziu Bożym"; "Katechizm katolickiego nauczania społecznego"; "Kochać i służyć"; "Celebracja Mszy świętej". Jego książki nie zostały dotychczas przetłumaczone na język polski.

tłumaczenie i opracowanie Marek

wtorek, 27 lutego 2018

Modlitwa na Wielki Post

Panie Boże, wkraczam na ścieżkę skruchy, abym w umieraniu dla siebie mógł powstać do nowego życia.

Niebieski Ojcze, jestem wezwany, aby kroczyć w świetle Chrystusa, Twojego Syna, i aby wierzyć w jego mądrość. Podczas Wielkiego Postu poddaję się Mu coraz bardziej i staram się wierzyć w Niego całym moim sercem. Wkraczam na ścieżkę skruchy, abym w umieraniu dla siebie mógł powstać do nowego życia.

Panie Jezu, Ty przepowiadałeś pokój dla grzesznego świata i przyniosłeś ludzkości dar pojednania przez Twoje cierpienie i śmierć. Kocham Cię i z radością noszę imię "Chrześcijanin". Ucz mnie iść za Twoim przykładem. Powiększaj moją wiarę, nadzieję i miłość, abym mógł zamieniać nienawiść w miłość, a konflikty w pokój.

Kochający Odkupicielu przez Twoją mękę naucz mnie wypierać się siebie, umocnij mnie przeciw złu i niepomyślności, a przez to uczyń mnie gotowym do świętowania Twojego Zmartwychwstania. Uzdrowicielu ciała i duszy, ulecz choroby mojego ducha, abym mógł wzrastać w świętości w Twojej nieustannej trosce. Wybacz mi winy przeciwko jedności Twojej rodziny; naucz mnie kochać tak jak Ty kochasz mnie.

Dobry Mistrzu, naucz mnie pamiętać o godności, jaką mi dałeś na Chrzcie Świętym, abym żył dla Ciebie w każdej chwili. Daj mi serce doskonałe do przyjęcia Twojego zadania, abym przyniósł w przyszłości owoc cierpliwości. Odnów moją gorliwość do pracy z Tobą w budowaniu lepszego świata, aby moi przyjaciele mogli usłyszeć Twoją Dobrą Nowinę pokoju i sprawiedliwości.

Amen.



źródło: www.oaza.pl

poniedziałek, 19 lutego 2018

LEKTURA PISMA ŚWIĘTEGO

Każdego dnia mamy okazję do lektury Pisma Świętego, które jest słowem Boga dostępnym dla każdego z nas. Pragnę przypomnieć, że lektura tego Bożego słowa jest modlitwą.
Oczywiście wiemy też, że człowiek niewierzący może czytać Biblię jako cenną księgę, stanowiącą klucz do rozumienia kultury Europy. Jeśli człowiek wierzący otwiera Pismo Święte, to interesuje go nie tylko przeszłość, ale interesuje go dzień dzisiejszy. Odczytanie Pisma Świętego w aspekcie rozumienia zadań, jakie stoją przed nami w chwili obecnej, jest modlitwą. To jest takie spotkanie z tekstem Pisma Świętego, które pozwala nam usłyszeć Boga, On podaje mi instrukcję życia tu i teraz. Instrukcję dotyczącą mojej postawy i mojej decyzji.

Mamy dwa podejścia do czytania Pisma Świętego, które staje się modlitewnym czytaniem. Pierwsze jest podobne do spożywania codziennego chleba. Bochenek chleba kroimy, aby część zjeść i mieć siłę na cały dzień. Przy jedzeniu tego chleba nie zastanawiamy się nad zadaniami, jakie na nas czekają. Wiemy, że potrzebne są nam siły, aby twórczo przeżyć dzień.
Chleb jest źródłem sił. Podobnie jest z czytaniem Pisma Świętego, gdy człowiek systematycznie, zdanie po zdaniu, jak kromkę po kromce kroi ten chleb i go spożywa. Spożyty, zamienia się w energię duchową, potrzebną do życia. Chrystus wyraźnie powiedział, że jest chlebem, który zstąpił z nieba. Ten tekst, zamieszczony w szóstym rozdziale Ewangelii św. Jana, należy odnieść nie tylko do Eucharystii, ale i do Pisma Świętego. To jest przejście od Biblii do dnia dzisiejszego, to jest szukanie w Biblii siły potrzebnej do przeżycia w sposób twórczy dni, które są w naszych rękach.

Inny sposób czytania Pisma Świętego ma miejsce wtedy, gdy człowiek potrzebuje Bożego umocnienia. Otwiera on Pismo Święte po to, aby w nim znaleźć Bożą odpowiedź. Jest to podobne do szukania specjalisty. W pewnych sytuacjach musimy iść do specjalisty, do lekarza, prawnika, mechanika, do zegarmistrza.Tak jest w życiu. Człowiek wierzący w konkretnej sytuacji, nawet gdy specjaliści są bezradni, zwraca się do Boga. Na przykład zwaliło się na niego wielkie doświadczenie i on chce wiedzieć dlaczego. Otwiera Pismo Święte. Czyta, że cierpienie jest karą za grzechy, ale w jego przypadku to nie wchodzi w grę, nie popełnił wielkich grzechów, a ciężar doświadczenia jest ponad jego siły. Następny tekst z Księgi Hioba mówi: - Nie musisz ty być winien, to doświadczenie jest dla ciebie. Teraz się okaże, jaka jest twoja wierność, jaka jest twoja wiara. - To jest trudna próba, a w niej krystalizują się wartości duchowe. W wielu wypadkach i ta odpowiedź nie wystarcza. Czyta dalej. Oto Bóg mu mówi: - Jest cierpienie za kogoś. Twój syn wszedł na niewłaściwą drogę. Popatrz, ile on uczynił zła. Twoje cierpienie może mu pomóc. Rozważ, co mówi prorok Izajasz o Słudze Jahwe, który wziął na siebie winy, aby ratować nas. - Człowieka interesuje odpowiedź samego Boga i pod tym kątem wertuje Pismo Święte.

Ktoś inny szuka rad dotyczących nawrócenia. Spotyka się z Dawidem, który popełnił grzechy, a później wrócił do Boga. Może śledzić trud tej drogi. Spotyka się z Szawłem, który prześladował Kościół, a później pracował dla niego. Nowe treści wnosi historia Piotra, łotra, nawróconej kobiety.Ten rodzaj czytania Pisma Świętego spotykamy dość często. Jeśli nawet ktoś nie zna całości Pisma Świętego, by mógł łatwo znaleźć interesujące go teksty, przychodzi i pyta: gdzie może w Piśmie Świętym znaleźć odpowiedź na takie czy takie pytanie.

Co jest warunkiem właściwego odczytania Pisma Świętego? Wiara w obecność Ducha Świętego w tym tekście, czyli wiara w natchnienie. Potęga tej wiary decyduje o tym, czy my słowo Boże traktujemy jako normę, czy też nie. Przestrzegam przed próbą podważania autorytetu Biblii. Szukamy w Piśmie Świętym norm, które są ponadczasowe. Bóg mówi: Zawieram z wami nowe i wieczne Przymierze. Dla człowieka wierzącego niepodważalny jest autorytet wypowiedzi Chrystusa. Tymczasem dzisiaj wielokrotnie w dyskusjach słyszymy: Gdyby Pan Jezus żył dzisiaj, to by wyświęcił kobiety na kapłanów, to by się zgodził na rozwody, a nawet na zabijanie dziecka nie narodzonego. Jest to wejście na ścieżkę etyki sytuacyjnej. A dlaczego Pan Jezus nie mógł wyświęcić kobiet w wieczerniku? Powiadają, że bał się opinii ludzkiej. Nigdy się jej nie bał. Syn Boży ustanowił pewną normę i tej normy nie da się zmienić.
Słyszałem, jak mówiono : - Gdyby Chrystus żył dzisiaj, to odprawiałby Mszę świętą nie używając wina, lecz coca-coli. Tymczasem Jezus wybrał wino i do Świętej Ofiary musi być wino. To jest norma ponadczasowa. Dopiero przy takim ujęciu Pismo Święte stanowi punkt odniesienia, a słowo Chrystusa staje się pionem, dzięki któremu człowiek może odkryć, w jakiej mierze jego życie jest proste, a w jakiej skomplikowane. Jeśli tego spojrzenia zabraknie, jeśli się nie traktuje słowa Bożego na serio, Pismo Święte można interpretować, jak się komu podoba, ale to nigdy nie będzie modlitwą. Wtedy człowiek nie usłyszy słowa Boga, tylko stanie wobec różnych interpretacji, które sam podsunie pod słowo Pisma Świętego.

Jakie są formy czytania Pisma Świętego? Wielu czyta Pismo Święte codziennie. Jedni robią to rano, inni wieczorem. Są tacy, którzy wyznaczają sobie np. jeden rozdział w tygodniu i szukają takiej chwili, żeby spokojnie poczytać. Coraz częściej obserwujemy, że ludzie otwierają Pismo Święte i nie świadczy to o tym, że są świadkami Jehowy.
Wielu zatrzymuje się nad tekstami Pisma Świętego z liturgii dnia albo z niedzieli. Dlatego kalendarze i czasopisma katolickie podają odnośniki, jaki tekst Pisma Świętego jest przeznaczony na poszczególne dni. Są dzisiaj aplikacje internetowe, które dostarczają teksty biblijne na każdy dzień. Jedni czytają indywidualnie, inni wspólnie. Piękne są zwyczaje czytania Pisma Świętego w rodzinach lub w Kręgach Biblijnych.

Najważniejsze jest nasze spotkanie z samym tekstem Pisma Świętego. Dopiero na drugim planie sięgamy do komentarza. Starsze pokolenie nie było podprowadzone przez katechezę do tej lektury. Był to pewien brak spowodowany różnymi układami w Kościele, zwłaszcza relacją do protestantów, którzy popularyzowali czytanie tekstu Pisma Świętego. Trzeba tę lukę uzupełnić. W katechezie najnowszej mamy wiele miejsca na podprowadzenie pod modlitwę przy pomocy tekstu Pisma Świętego. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja zmusi ludzi myślących do szukania mądrości i do jej doskonalenia - wówczas otworzą oni Pismo Święte i oniemieją ze zdumienia. Zapłaczą z powodu czasu straconego przed ekranem telewizora, podczas gdy w zasięgu ręki mieli w Biblii słowo Boże skierowane wprost do nich. Nie czekajmy na to, aż Bóg nas zmusi do czytania Pisma Świętego.


Korzystając z okazji wróćmy do dzisiejszej Ewangelii:
Gdy znowu wielki tłum byt z Jezusem i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: "Żal mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich przyszli z daleka». Odpowiedzieli uczniowie: Skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem? Zapytał ich: - Ile macie chlebów? Odpowiedzieli: «Siedem». I polecił ludowi usiąść na ziemi. A wziąwszy te siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je rozdzielali. I rozdali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo i polecił je rozdać. Jedli do sytości, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił. Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty (Mk 8,1-10).

Nie mieli co jeść

Przedkładali pokarm Słowa Bożego nad troskę o jedzenie. Wspaniali słuchacze. Trwali na słuchaniu mimo głodu. Warto w tym kontekście postawić sobie kilka pytań:
Ile razy w życiu zrezygnowaliśmy z jedzenia dla czytania Pisma Świętego?
Ile razy mimo głodu trwamy na lekturze Słowa Bożego - bez śniadania, obiadu, kolacji?
Czy znamy smak i wartość chleba, jakim jest słowo Boga, i czy umiemy postawić ten pokarm nad chleb doczesny?
Módlmy się zwłaszcza o głód mądrości, który może zaspokoić słowo Boże!

Homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło na lutowym dniu skupienia

wtorek, 6 lutego 2018

Dzień Skupienia

W najbliższą sobotę 10 lutego odbędzie się nasz kolejny Dzień skupienia. Początek o godzinie 9.00. Miejsce - ul. Kopernika 2 w centrum Krakowa. Serdecznie zapraszamy!

piątek, 12 stycznia 2018

List apostolski papieża Franciszka „Świadkowie radości” z 2014 roku

Ojciec Święty 21 listopada 2014 r. napisał list apostolski, skierowany do wszystkich osób konsekrowanych. Nosi tytuł A Tutti I Consecrati (Świadkowie radości) i jest związany z Rokiem Życia Konsekrowanego, który trwał od Adwentu 2015 roku do święta Ofiarowania Pana Jezusa w Świątyni, 2 lutego 2016 r. Chociaż Rok Życia Konsekrowanego już jest za nami, to jednak treść listu apostolskiego pozostaje nadal aktualna i dlatego chciałbym ją bliżej omówić.

TRZY CELE

1. Na początku listu papież określił trzy cele Roku Życia Konsekrowanego. Pierwszym z nich jest spojrzenie w przeszłość z wdzięcznością. Każdy instytut jest owocem bogatej historii charyzmatycznej. U jego początków obecne jest działanie Boga, który w swoim Duchu powołuje niektóre osoby do bezpośredniego pójścia za Chrystusem, do przełożenia Ewangelii na szczególną formę życia, do odczytania oczyma wiary znaków czasu, do twórczego  odpowiedzenia na potrzeby Kościoła. Niezbędne jest opowiedzenie swojej historii, aby zachować żywą tożsamość, jak również umocnić jedność wspólnoty i poczucie przynależności jej członków. Nie chodzi o robienie wykopalisk i kultywowanie bezużytecznych nostalgii, ale raczej o odkrycie na nowo drogi minionych pokoleń, aby uchwycić w niej inspirującą iskrę, ideowość, plany, wartości, które ją pobudzały począwszy od założycieli i założycielek, od pierwszych wspólnot.

Wtedy również można będzie odkryć niekonsekwencje, owoc ludzkiej słabości, czasem może nawet zapomnienie niektórych istotnych aspektów charyzmatu danej wspólnoty.

2. Drugim celem jest przeżywanie teraźniejszość z pasją. Wdzięczna pamięć o przeszłości pobudza nas, byśmy uważnie słuchając tego, co Duch mówi dziś do Kościoła, coraz głębiej realizowali konstytutywne aspekty naszego życia konsekrowanego. Dla założycieli i założycielek absolutną regułą była Ewangelia, a wszelka inna reguła pragnęła być jedynie wyrazem Ewangelii i narzędziem, aby żyć nią w pełni. Jesteśmy wezwani, by postawić sobie pytanie, które brzmi: czy i jak również my pozwalamy, by Ewangelia była dla nas wyzwaniem; czy jest ona dla nas rzeczywiście „vademecum” na każdy dzień i dla decyzji, do których podjęcia jesteśmy wezwani? Jest ona wymagająca i żąda, by żyć nią radykalnie i szczerze. Nie wystarczy ją przeczytać (pomimo, że jej czytanie i studium pozostają niezmiernie ważne), nie wystarczy ją rozważać (i czynimy to codziennie z radością). Jezus żąda od nas jej realizacji, życia jej słowami. Postawmy sobie pytanie o wierność misji, która została nam powierzona. Czy nasze posługi, nasze dzieła, nasze obecności odpowiadają na to, do czego wezwał Duch Święty naszych założycieli, czy są adekwatne, by osiągnąć ich cele w społeczeństwie i współczesnym Kościele? Czy coś musimy zmienić? - pyta papież.

Życie z pasją chwilą obecną oznacza stawanie się „mistrzami komunii”, „świadkami i budowniczymi tego «projektu komunii», który znajduje się na szczycie historii człowieka według Boga”. W społeczeństwie konfliktu, trudnej koegzystencji różnych kultur, ucisku wobec najsłabszych, nierówności, jesteśmy wezwani do zaoferowania konkretnego wzoru wspólnoty, który poprzez uznanie godności każdej osoby oraz dzielenie się darem, który niesie każdy z nas, pozwala na życie w relacjach braterskich. Papież zachęca, by być kobietami i mężczyznami komunii, by być mężnie obecnymi tam, gdzie występują różnice i napięcia, by również być wiarygodnym znakiem obecności Ducha Świętego, który wzbudza w sercach pasję, aby wszyscy byli jedno.

Papież Franciszek zachęca każdego z nas, by żyć mistyką spotkania, „zdolnością odczucia, wysłuchania innych ludzi. Zdolnością wspólnego poszukiwania drogi, metody”, pozwalając się oświecić relacją miłości, która ma miejsce między Trzema Osobami Boskimi (1J 4,8) jako wzór wszelkich relacji międzyosobowych.

3. Przyjęcie przyszłości z nadzieją jest trzecim celem, wskazanym przez papieża Franciszka. Znamy trudności, na jakie napotyka życie konsekrowane w swoich różnych formach: spadek powołań i starzenie się, szczególnie w świecie zachodnim, wyzwania umiędzynarodowienia i globalizacji, pułapki relatywizmu, marginalizacja i brak znaczenia społecznego… Właśnie pośród tych niepewności, które dzielimy z wieloma nam współczesnymi, realizuje się nasza nadzieja, będąca owocem wiary w Pana dziejów, który nam nadal powtarza: „Nie lękaj się…, bo jestem z tobą” (Jr 1,8).

Papież pisze: „Wraz z Benedyktem XVI powtarzam: Nie przyłączajcie się do proroków nieszczęścia, którzy głoszą kres lub bezsensowność życia konsekrowanego w Kościele naszych czasów; przyobleczcie się raczej w Jezusa Chrystusa i przywdziejcie zbroję światła — jak wzywa św. Paweł (por. Rz 13, 11-14) — bądźcie przebudzeni i czujni. Kontynuujmy naszą drogę i podejmujmy ją na nowo z ufnością w Panu.”

II – OCZEKIWANIA DOTYCZĄCE ROKU ŻYCIA KONSEKROWANEGO

„Jesteśmy wezwani, by doświadczyć i ukazywać, że Bóg może napełnić nasze serca i uczynić nas szczęśliwymi, bez potrzeby poszukiwania gdzie indziej naszego szczęścia; że autentyczne braterstwo przeżywane w naszych wspólnotach karmi naszą radość; że nasze całkowite oddanie w służbie Kościoła, rodzin, młodzieży, osób starszych, ubogich realizuje nas jako osoby i nadaje pełnię naszemu życiu. Aby między nami nie było widać smutnych twarzy, osób niezadowolonych i niespełnionych, bo „smutne naśladowanie jest naśladowaniem żałosnym”. Również my, podobnie jak wszyscy inni mężczyźni i kobiety doświadczamy trudności, nocy ducha, rozczarowań, chorób, utraty siły ze względu na podeszły wiek. Właśnie w tym powinniśmy odnajdywać „doskonałą radość”, nauczyć się rozpoznawania oblicza Chrystusa, który stał się podobnym do nas we wszystkim, a więc doświadczania radości, gdy widzimy, że jesteśmy podobni do Tego, który z miłości do nas nie odrzucił cierpienia krzyża.

Dalej, w odniesieniu do nowych powołań, papież pisze: „Kościół nie rośnie przez prozelityzm, ale «przez przyciąganie». To prawda, życie konsekrowane nie rozwija się, jeśli organizujemy piękne kampanie powołaniowe, ale jeśli dziewczęta i ludzie młodzi, których spotykamy, odczuwają, że ich pociągamy, jeśli widzą w nas szczęśliwych mężczyzn i kobiety! Również jego skuteczność apostolska nie zależy od sprawności i mocy środków. To wasze życie powinno przemawiać, życie, z którego promieniuje radość i piękno życia Ewangelią i pójścia za Chrystusem.”

Następnie papież pisze o duchowości komunii: Wszystkie osoby konsekrowane zostały określone, jak to przed chwilą przypomniałem, „mistrzami komunii”. Spodziewam się więc, że „duchowość komunii”, wskazana przez świętego Jana Pawła II, stanie się rzeczywistością i że będziecie na pierwszej linii w podejmowaniu „wielkiego wyzwania, jakie czeka nas” w tym nowym tysiącleciu: „Czynić Kościół domem i szkołą komunii”. Jestem pewien, że w tym roku będziecie poważnie pracować, aby ideał braterstwa, do którego dążyli wasi założyciele i założycielki rozwijał się na najróżniejszych poziomach, jak kręgi koncentryczne.

Komunia jest realizowana przede wszystkim w obrębie poszczególnych wspólnot instytutu. W związku z tym zachęcam do ponownego przeczytania moich częstych wystąpień, w których niestrudzenie powtarzałem, że krytyka, plotki, zazdrość, zawiść, antagonizmy są postawami, które nie mają prawa pojawiać się w naszych domach.

Spodziewam się także wzrostu komunii między członkami różnych instytutów. Czyż ten rok nie może być okazją do wyjścia z większą odwagą poza granice własnego instytutu, aby razem wypracować na poziomie lokalnym i globalnym wspólne projekty formacji, ewangelizacji, wystąpień społecznych? W ten sposób możliwe będzie bardziej skuteczne dawanie rzeczywistego świadectwa profetycznego. Komunia oraz spotkanie różnych charyzmatów i powołań jest drogą nadziei. Nikt nie buduje przyszłości izolując się, ani też jedynie o własnych siłach, ale rozpoznając siebie w prawdzie komunii, która zawsze otwiera się na spotkanie, dialog, słuchanie, wzajemną pomoc i chroni nas przed chorobą zamknięcia się w sobie.



III – SZERSZE PERSPEKTYWY ROKU ŻYCIA KONSEKROWANEGO

Listem apostolskim Świadkowie radości papież zwraca się nie tylko do osób konsekrowanych, ale także do ludzi świeckich, którzy dzielą z nimi ideały, ducha i misję. Niektóre instytuty zakonne mają długą tradycję w tym zakresie, inne mają doświadczenie nieco krótsze. Wokół każdej rodziny zakonnej, a także stowarzyszeń życia apostolskiego i instytutów świeckich jest bowiem obecna pewna większa rodzina, „rodzina charyzmatyczna”, która obejmuje chrześcijan świeckich, którzy żyją tym samym charyzmatem i czują się powołani, właśnie w ich stanie świeckim, do udziału w tej rzeczywistości charyzmatycznej.

Na zakończenie papież, w duchu ekumenizmu, zwraca się do wiernych z innych Kościołów: Przez ten list śmiem się również zwrócić do osób konsekrowanych i członków bractw oraz wspólnot należących do Kościołów innych tradycji niż katolicka. Monastycyzm jest dziedzictwem Kościoła niepodzielonego, wciąż bardzo żywotnym zarówno w Kościołach prawosławnych jak i w Kościele katolickim. Z niego, podobnie jak w przypadku innych późniejszych doświadczeń z czasów, kiedy Kościół na Zachodzie był jeszcze zjednoczony, czerpią natchnienie analogiczne inicjatywy, które zrodziły się w Kościołach Reformacji, które później nadal rodziły w swym łonie inne formy wspólnot braterskich i posługi.

Nie możemy zapominać, że zjawisko monastycyzmu i innych przejawów braterstwa zakonnego jest obecne we wszystkich wielkich religiach. Nie brakuje doświadczeń, nawet utrwalonych, dialogu międzymonastycznego pomiędzy Kościołem katolickim a niektórymi z wielkich tradycji religijnych. Pragnę, aby Rok Życia Konsekrowanego był okazją do oceny przebytej drogi, do uwrażliwienia w tej dziedzinie osób konsekrowanych, do zastanowienia się, jakie dalsze kroki podjąć ku wzajemnemu, coraz głębszemu poznaniu oraz współpracy w tylu wspólnych dziedzinach posługi życiu ludzkiemu.

Podążanie razem jest zawsze ubogacające i może otworzyć nowe drogi dla relacji między narodami i kulturami, które w tym okresie zdają się być najeżone trudnościami.