niedziela, 6 grudnia 2015

CZŁOWIEK POSIADA DWA ŻYCIA

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Zauważyliśmy już, że w myśli Chrystusa czystość serca nie przeciwstawia się nieczystości, ale hiokryzji, dwulicowości a ta wada jest jedną z najbardziej rozpowszechnionych i najmniej uznawanych. Człowiek – napisał Pascal – ma dwa życia: jedno prawdziwe, a drugie wymyślone, oparte na opinii swojej lub innych. Bardzo staramy się o upiększanie i zachowanie naszego życia wyidealizowanego, a zaniedbujemy prawdziwe. Jeśli posiadamy jakąś cnotę lub zasługę, to staramy się ją w taki czy inny sposób pokazać, aby aby tą cnotą bądź zasługą ubogacić nasze życie wyidealizowane. Jesteśmy nawet zdolni wyrzekać się samych siebie, by dodać coś do tego wyidealizowanego życia; czasami stajemy się tchórzami, byleby uchodzić za odważnych i jesteśmy gotowi oddać życie, byleby ludzie o tym mówili.

Ta skłonność ukazana przez Pascala pogłębiła się ogromnie wraz ze współczesną kulturą środków masowego przekazu, filmu, telewizji i świata rozrywki w ogólności. Kartezjusz powiedział: „Myślę, więc jestem”. Dziś chce się to powiedzenie zastąpić innym: „Pokazuję się, więc jestem”.



Początkowo wyraz hipokryzja zarezerwowany był dla świata sztuki teatralnej. Oznaczał po prostu recytowanie, przedstawianie na scenie. Święty Augustyn przypomina to w swoim komentarzu do błogosławieństwa czystego serca. „Hipokryci – pisze – są tymi, którzy udają, jak ci, którzy w teatrze odgrywają rolę innych”. Teraz już prawie wszystko jest fiction, udawaniem, także wiadomości na naszych ekranach.

Pochodzenie tego słowa naprowadza nas na zrozumienie natury hipokryzji. Polega ona na robieniu z życia teatru, w którym recytuje się dla publiczności; jest zakładaniem maski, byciem już nie sobą, ale postacią. Przeczytałem gdzieś takie określenie tych dwóch rzeczywistości: „Postać nie jest niczym innym, jak zepsuciem osoby. Osoba ma twarz, a postać maskę. Osoba jest radykalną nagością, a postać samym ubiorem. Osoba kocha to, co prawdziwe i istotne, postać żyje udawaniem i sztucznością. Osoba jest uległa swoim przekonaniom, postać słucha scenariusza. Osoba jest pokorna i lekka, postać ciężka i zawadzająca”.

Udawanie teatralne jest hipokryzją, ale niewinną, ponieważ zawsze zachowuje rozróżnienie pomiędzy sceną a życiem. Nikt, kto uczestniczy w przedstaiweniu Agamemnona (taki przykład podaje Augustyn), nie myśli, że aktor to prawdziwy Agamemnon. Nowość, która dziś niepokoi, polega na niwelowaniu tej różnicy, przekształcaniu życia w przedstawienie. Usiłują to robić tzw. reality shows, które panoszą się w sieciach telewizyjnych całego świata. Według jednego ze współczesnych filozofów trudno jest dziś odróżnić realne wydarzenia (11 września, wojna z państwem islamskim) od ich przedstawiania medialnego. Mieszają się ze sobą realność i wirtualność. Wezwanie do uwewnętrznienia, które cechuje nasze błogosławieństwo i całe Kazanie na górze, jest równocześnie zaproszeniem do niepoddawania się tej tendencji zmierzającej do ograbienia osoby, zredukowania jej do obrazu, albo gorzej, do pozoru. Jjeśli człowiek się temu podda, doznaje zagubienia, wyobcowania, które jest wynikiem życia opartego tylko na tym, co zewnętrzne, życia zawsze i tylko przed oczami ludzi, a nigdy przed Bogiem i własnym ja. Komentarzem do tego mogą być słowa św. Franciszka z Asyżu: „Człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej.”


Rodzaj hipokryzji zbiorowej

Często podkreśla się społeczne i kulturowe znaczenie niektórych błogosławieństw. Na transparentach niesionych przez pacyfistów nierzadko czytamy: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój” a błogosławieństwo cichych słusznie jest przypominane w walce z przemocą. Nigdy jednak nie mówi się o społecznym znaczeniu błogosławieństwa ludzi czystego serca, które wydaje się być zarezerwowane do środowiska osobistego. A ja jestem przekonany, że błogosławieństwo to może spełniać jedną z najbardziej potrzebnych funkcji krytycznych w naszym społeczeństwie.

Istnieje hipokryzja indywidualna i zbiorowa. Chciałbym uwidocznić jedną z tych form hipokryzji zbiorowej, w której wszyscy jesteśmy zanurzeni. Polega ona, wbrew pierwotnemu znaczeniu słowa, nie na okrywaniu, ale odkrywaniu, nie na chowaniu, ale pokazywaniu. Mam na myśli ekshibicjonizm ludzkiego ciała, przede wszystkim kobiecego, sprzedawanego w formie sztuki, przyjemności estetycznej, walki z tabu, podczas gdy w przeciwieństwie do tego, co dokonuje się w prawdziwej sztuce, odpowiada tylko na zapotrzebowania handlu i publiki.

Przeprowadzono wiele badań nad tym zjawiskiem. Wszyscy są zgodni co do tego, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą mężczyźni, którzy w ten sposób nadal sprawują władzę nad kobietą, tłumacząc się podziwianiem piękna. Kiedyś pewna kobieta narzekała, że jej koledzy zamiast cenić ją za dwa doktoraty i przygotowanie zawodowe, którym nieraz się wykazywała, oceniają ją na podstawie czegoś zupełnie innego. To wszystko prawda. Należy jednak uznać, że pewną część odpowiedzialności za taką sytuację ponoszą same kobiety. To, co widzą w nich mężczyźni, zależy także od tego, co one im pokazują. Spełniają się słowa, które Bóg wypowiedział do Ewy: Ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą (Rdz 3,16). Stajemy w obliczu kolejnego panowania nad kobietą i jej wykorzystywania (niestety za jej zgodą).



Wyjaśnię, dlaczego nazwałem tę sytuację hipokryzją zbiorową: ponieważ ukazuje się ją z niewinności a i beztroską, które są zgoła fałszywe. Wszyscy wydają się powtarzać: „A co w tym złego?” dobrze zdając sobie sprawę z przewrotności tego pytania! Jeśli hipokryzja polega na ukrywaniu prawdziwych intencji pod fałszywymi pozorami, jawi się ona jako coś pięknego i dobrego, tak ze strony kobiet, jak i mężczyzn.

Jest to także hipokryzja z innego powodu, ponieważ sprowadza dziewczyny do „okładek”, do wyglądu, do stworzeń bez duszy, które są warte tyle, ile zyskają w oczach innych. Mentalność, która w ten sposób rozpowszechnia się wśród młodych, jest zabójcza. Podsuwa się im myśl, że dla osiągnięcia powodzenia w życiu nie trzeba się angażować w naukę, nie trzeba poświęceń, których wymaga dobre przygotowanie do zawodu, nauka języków. Wystarczy, jeśli jest taka możliwość, wykorzystać własne ciało, pozwalając sobie na trochę wyuzdania. Niestety, życie szybko upomina się o swoje; kiedy tylko ciało przekwita, a młodość przemija, wiele dziewczyn i chłopców staje w sytuacji absolutnego braku przygotowania do stawiania czoła życiu. I to są dramaty, które obserwujemy każdego dnia.

Konkretnym sposobem walki z takim przyzwyczajeniem jest bojkotowanie twórczości i programów telewizyjnych, które utrzymują się z handlu ciałem kobiety. Dzięki temu działaniu dotrze do publicystów i prowadzących talk shows, że mamy dość tego zjawiska, które ośmiesza nas w oczach całego świata, nie zapominając oczywiście o tym, że jest ono naganne w oczach Boga. Zachęca się do bojkotowania przemysłu zbrojeniowego lub artykułów żywnościowych modyfikowanych genetycznie, dlaczego nie robić tego samego wobec tych, którzy zanieczyszczają samo źródło życia?


Hipokryzja religijna

Najgorsze, co można zrobić z hipokryzją, to posłużyć się nią do oceny innych, czy to społeczeństwa, czy kultury, czy wreszcie świata. To właśnie do takich osób Jezus stosuje tytuł hipokrytów: Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata (Mt 7,5).

Warto byśmy przypomnieli sobie jako chrześcijanie powiedzenie jednego z rabinów z czasów Jezusa, według którego 90% obłudy, jaka jest naświecie, znajduje się w Jerozolimie. Czyha ona z prostego powodu przede wszystkim na osoby pobożne i religijne; w środowisku, gdzie cenione są wartości duchowe i moralne, mocniejsza jest pokusa ich pokazywania, aby nie uchodzić za takich, którzy są ich pozbawieni. Czasami też urząd, jaki został nam powierzony, popycha nas do takich postaw. Św. Augustyn pisze: „Kiedy się sprawuje jakieś urzędy w społeczeństwie, nieuniknione jest spotykanie się z miłością i trwogą innych ludzi – ciągle czyha wróg naszego prawdziwego szczęścia i wszędzie sidła zastawia, kusi nas okrzykami: Brawo! Brawo!, abyśmy wtedy, gdy chciwie tego słuchamy, niepostrzeżenie zostali pochwyceni, abyśmy radość oderwali od Twojej prawdy i umieścili ją w ludzkim fałszu, aby nas cieszyło to, że ludzie nas kochają i boją się nas, nie ze względu na Ciebie, lecz zamiast Ciebie”.

Najgorszą hipokryzją jest ukrywanie... własnej hipokryzji. Czy w naszym rachunku sumienia znajduje się pytanie: „Czy nie byłem obłudny? Czy bardziej liczyłem się z tym, jak oceniają mnie ludzie, a nie Bóg?”

Jezus dał nam bardzo prosty i niezastąpiony środek dla poprawiania w ciągu dnia naszych intencji. Są nim trzy pierwsze prośby z modlitwy Ojcze nasz: „Święć się imię Twoje, Przyjdź królestwo Twoje, Bądź wola Twoja”. Można je odmawiać jako modlitwę, ale też jako deklarację intencji: Wszystko co robię, chcę czynić, aby uświęciło się Twoje imię, aby przyszło Twoje królestwo i aby stała się Twoja wola”.



Byłby to cenny dar dla społeczeństwa i chrześcijaństwa, gdyby to błogosławieństwo pomogło nam ciągle podtrzymywać żywe pragnienie świata czystego, szczerego, bez hipokryzji, tak osobistej, zbiorowej, jak i religijnej czy świeckiej; świata, w którym czyny zgodne są ze słowami, słowa z myślami człowieka, a te z kolei z Bogiem.

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Homilia wygłoszona przez ks. Adama Ogiegło na listopadowym dniu skupienia