sobota, 30 grudnia 2017

Objawienia prywatne, czyli proroctwa nie lekceważcie

Objawienie publiczne zakończyło się wraz ze śmiercią ostatniego apostoła św. Jana, która nastąpiła około 104 roku. Bóg objawiał się patriarchom, Mojżeszowi, prorokom a w ostatecznych czasach objawił się przez Syna. Jezus Chrystus jest pełnią objawienia Bożego, spełnieniem i sensem wszystkich wydarzeń zawartych w Starym Testamencie. Kościół zawsze głosił, że nie spodziewa
się żadnego innego lub dodatkowego objawienia, aż do chwalebnego przyjścia Chrystusa czyli Paruzji. Po czterdziestu dniach od zmartwychwstania, Pan Jezus definitywnie odchodzi do Ojca, czyli wstępuje do nieba, następnie zsyła Ducha Świętego, który wyposaża Kościół we wszystko, co jest mu potrzebne do wypełniania swej misji i właściwie to powinno wystarczyć, żadne objawienie już nie jest Kościołowi potrzebne. Jednak św. Paweł pisze: „Proroctwa nie lekceważcie, wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie”. Gdy czytamy Dzieje Apostolskie, mamy tam wiele Bożych interwencji na wzór późniejszych objawień prywatnych, choćby największe - objawienie się Chrystusa Szawłowi pod Damaszkiem i w konsekwencji jego nawrócenie. Księga objawienia się Boga, jaką jest Biblia, musiała być zakończona, by księgi Pisma świętego nie powstawały w nieskończoność.



Proroctwa, które się pojawiły po śmierci ostatniego apostoła, Kościół nazywa objawieniami prywatnymi, choć określenie prywatne nie jest do końca trafne, zwłaszcza gdy jest to orędzie skierowane do całego Kościoła jak np. Objawienia Fatimskie i inne. Po co nam objawienia prywatne i co nam dają? Przede wszystkim mają charakter nieustającego wezwania do nawrócenia i pokuty, do prowadzenia życia zgodnego z dekalogiem. Objawienia prywatne, można powiedzieć, są adwokatem objawienia publicznego, ponieważ mają dwa zadania, w odpowiednim czasie przypominają, że Słowo Boże jest ciągle aktualne i niezmienne. Ileż dokonało się w dziejach Kościoła nawróceń dzięki takim objawieniom, jeden Bóg tylko wie, powstało wiele ruchów, zgromadzeń zakonnych, świąt. Znamienne jest, że w objawieniach tych nigdy w orędziu nie nawołuje Bóg do liberalizmu, tolerancji, dialogu z innowiercami czy do złagodzenie wymagań moralnych, przeciwnie, domaga się radykalnego życia Ewangelią.

Tadeusz

środa, 13 grudnia 2017

GRUDNIOWY DZIEŃ SKUPIENIA



Najbliższy dzień skupienia, czyli spotkanie naszej wspólnoty, odbędzie się w sobotę 16 grudnia b.r. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na godz. 9.00 do kaplicy przy ul. Kopernika 2 w Krakowie.

Zgoda na trudną wolę Ojca

Jezus, ucząc Apostołów modlitwy, podał im słowa: „Ojcze, bądź wola Twoja". Najlepszym komentarzem do tej prośby jest Jego modlitwa w Getsemani. W niej doskonale widać, jak święta i idealnie dobra ludzka wola Jezusa zmaga się z przyjęciem i wykonaniem świętej woli Ojca. Ta scena świadczy o tym, do jakiego stopnia może być trudna — nawet dla najdoskonalszego człowieka - zgoda na wolę Ojca niebieskiego. Wszyscy synoptycy podają relacje z tej modlitwy. W oparciu o nie można zrekonstruować jej przebieg, jej etapy, grozę, trud. Św. Mateusz tak ją opisał:

„Wtedy przyszedł Jezus z nimi [Apostołami] do posiadłości zwanej Getsemani i rzekł do uczniów: »Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę i tam się pomodlę«. Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: »Smutna jest dusza moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!« I odszedłszy nieco do przodu, padł na twarz i modlił się tymi słowami: »Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty [niech się staniej!« (Mt 26, 36-39).

Jezus po wieczerzy wybiera jako miejsce modlitwy Ogród Oliwny. Dzieli Apostołów na dwie grupy. Jednej pozwala odpocząć. Drugiej, niewielkiej, złożonej z wtajemniczonych na Taborze, poleca towarzyszyć Mu w modlitwie. Im też objawia swoją twarz, której nie znali. Była pełnia księżyca, bo dzień Paschy zawsze przypada w dniach pełni, mogli więc obserwować Mistrza.

Trzej Apostołowie dostrzegli smutek i strach w Jego oczach. Już to powinno postawić ich na baczność, wezwać do maksymalnej uwagi. Tymczasem wyraźnie zlekceważyli to wydarzenie. Jezus chciał, aby byli z Nim w godzinie podejmowania najważniejszej decyzji, bo do takich należy wyrażenie zgody na wypełnienie trudnej woli Ojca. Zadanie, jakie Syn otrzymał, było wyjątkowo ciężkie. On wiedział, co Go czeka. Postanowił jeszcze raz porozmawiać z Ojcem na ten temat. Mówił o swoich przeżyciach, o swoim smutku i strachu. Mówił o sobie. Ujawniał Ojcu lęk, który wypełnił Jego Serce.

Czynił to w postawie leżącej. Padł na twarz. To jest postawa, która nie wymaga dodatkowego wysiłku utrzymania równowagi. Postawa, w której człowiek leży przed Bogiem twarzą zwróconą ku ziemi. Postawa ewangeliczna.

Bywają sytuacje, w których człowiek wierzący pada przed Bogiem na twarz. Rozmawia z Nim leżąc, bo nie ma siły ani klęczeć, ani stać. Lęk lub cierpienie podcinają mu nogi.

Z punktu widzenia ilości stów modlitwa była krótka. Jezus zestawił wolę Ojca ze swoją i prosił Ojca o wybranie innej drogi zbawiania ludzkości; nie przez krzyż. Podkreślił jednak gotowość do wypełnienia woli Ojca, jeśli On decyzji nie zmieni. Z góry więc założył, że wolę Ojca wykona, mimo iż zapłaci za to najwyższą cenę. Posłuszeństwo Ojcu było dla Niego wartością niepodlegającą dyskusji.



Dostosowanie woli naszej do woli Ojca jest głównym zadaniem każdej modlitwy. Trzeba tę wolę rozpoznać. Trzeba nabrać moralnej pewności co do tego, czego oczekuje od nas Ojciec. Jeśli zadanie jest trudne, należy się przekonać, że Ojciec nie zostawi nas samych. On będzie wspierał nas w wypełnieniu tego zadania. Przecież to on dane „dzieło" zamawia u nas, mając na uwadze nasze dobro. Jemu na wykonaniu tego „dzieła" zależy. Tak objawia swe zaufanie do nas. Liczy też na to, że potrafimy Mu zaufać.

Homilia wygłoszona przez ks. Adama Ogiegło na listopadowym dniu skupienia.

czwartek, 7 grudnia 2017

PRZYBLIŻENIA POETYCKIE

Czasami widzę tak jasno
moja dusza jest wtedy wolna
do nikogo nie należy

Wtedy wiem
zbudziłeś mnie na moment
ta chwila jest krucha
jak flakonik alabastrowego olejku



SPACER W DESZCZU

Dzisiejszy dzień pełen deszczu
próbuję w nim odkryć miejsce na miłość
można ją odsunąć jak kubek z herbatą

ale nie, nie przestaję sądzić, że parę omylnych gestów
może być jak telegraf, spojrzenie, jak obraz
który malujesz kilka nocy i nie czekając aż przeschnie
zawieszasz w pokoju drogiej ci osoby

To deszcz sprawia, że biorę cię za rękę
pod parasolem idziemy razem ty i ja
nad nowohucką Sekwanę, przy uliczce Christiana
Andersena znów kwitną bzy przy czerwonym murze

Małe preludium gram, miłosne nuty bez lęku
podając ci kubek herbaty gorącej
w naszym pokoju, w ten dzień pełen deszczu



Ponownie publikujemy wiersze Autorki piszącej pod pseudonimem Dana. W pierwszym utworze jest mowa o wolności duszy. Jako komentarz przytoczę słowa Phila Bosmansa, flamandzkiego zakonnika, piszącego, iż " chrześcijaństwo jest procesem wyzwolenia, które dokonuje się w samym człowieku. Chrześcijanin jest człowiekiem wolnym. Człowiekiem, który wyzwolił się z tysiąca ziemskich kajdan, by wybrać Boga."

Jak wiadomo, utwory poetyckie oddają zwykłą rzeczywistość w niezwykły sposób. I tak też dzieje się w wierszu zatytułowanym "Spacer w deszczu". Majowy deszcz, kwitnące bzy, spacer we dwoje pod parasolem – to obrazy wiosny i łączącej się z nią nadzieją na przyszłość.

autor utworów oraz grafiki: Dana

opracował Marek

sobota, 2 grudnia 2017

KSIĄDZ WITOLD KACZ JAKO KIEROWNIK DUCHOWY

Założyciel naszej wspólnoty ks. Witold Kacz, będąc archidiecezjalnym duszpasterzem chorych, prowadził obszerną korespondencję listową z osobami chorymi z Archidiecezji Krakowskiej. Tygodniowo pisał nawet po kilkanaście listów, w których podtrzymywał chorych na duchu, udzielając im indywidualnych rad duchownych. Ponadto prowadził korespondencję z licznym gronem osób, które zwracały się do Księdza z prośbą o poradę, jak żyć w wierze, w zjednoczeniu z Chrystusem?



Poniżej przytaczamy właśnie takie dwa listy, w których Ksiądz Kacz prezentuje się jako mądry kierownik duchowny. Wyjaśnia w nich, jak pośród zajęć dnia codziennego utrzymać i pogłębić osobiste więzi z Jezusem Chrystusem. Listy te zostały napisane do tej samej osoby w odstępie trzech lat. Drugi list był napisany przez Księdza Kacza pismem odręcznym, ponieważ nie wolno mu jeszcze było pisać na maszynie do pisania, gdyż był tuż po przebytym zawale serca.

Kraków, dn. 29. X. 1960 r.

Szanowny Panie!

Najserdeczniej dziękuję za miły i serdeczny list, którym sprawił mi Pan wielką niespodziankę. Przede wszystkim widzę w tym wszystkim, co Pan opisuje, bardzo wielką łaskę Bożą, za którą trzeba gorąco podziękować Bogu – i to tak Panu, jak i mnie.

Jeśli idzie o Mszę świętą we wspomnianej intencji, to chętnie odprawię ją. Ale w tym wszystkim – oprócz modlitwy – trzeba jeszcze spokojnej i i systematycznej współpracy z łaską Bożą. Głównie trzeba by położyć duży nacisk na szczere uczestniczenie we Mszy św., podczas której codziennie należy podczas Ofiarowania składać coś ze swojego "ja" na ofiarę Bogu – oddawać Bogu, aby On to "ja" wypełnił Sobą. Potem Komunia św. - owo zjednoczenie się z Chrystusem, z którym potem należy utrzymywać ścisły i życiowy kontakt podczas całego dnia, aby powoli "wchodzić" w Jego styl życia i patrzenia się na życie. Tutaj nieocenioną pomocą jest głębokie nabożeństwo do Matki Bożej, która ten właśnie problem życiowej jedności tak wspaniale przeprowadza przez swe życie. - Po prostu trzeba wziąć sobie za dewizę życia słowa Matki Bożej: Otom Służebnica Pańska... i słowa św. Jana Chrzciciela: Potrzeba, aby Chrystus /we mnie/ wzrastał, a ja abym malał. Wreszcie trzeci punkt – chcąc żyć Chrystusem – stawać się niejako Nim (wszak chrześcijanin to drugi Chrystus) – trzeba poznać Go dobrze. Dlatego spokojna, systematyczna lektura Ewangelii i Listów Apostolskich, oraz zaznajomienie się z dobrym życiorysem Chrystusa Pana. Jeśli idzie o czytanie Pisma św., to czytać trzeba tak, jakby to Chrystus do mnie mówił, odpowiadając mi na zasadnicze pytanie:"Jak mam żyć?"

Oczywiście to, co podaję, ma charakter ogólny... jest podane w skrótach. Szanowny Pan dobrze mnie rozumie: przecież nie znam Pana zupełnie... ani Jego wieku, zawodu, stanu cywilnego itp. itd. - a przede wszystkim Jego duchowych problemów. W konkretnej pracy nad sobą byłby potrzebny jeszcze stały spowiednik – kierownik duchowy, który mógłby Panu pomóc w szczegółach.

Na zakończenie jeszcze jedno pytanie: skąd Szanowny Pan otrzymał mój adres? To jest dla mnie ciekawe. - Na tym kończę, łącząc serdeczne życzenia "Szczęść Boże!" w pracy nad kształtowaniem w sobie Chrystusa i prosząc o wzajemną modlitwę.

Oddany w S. J. i M. B. X. Witold Kacz

X X X

Kraków, dn. 10. XI. 1963 r.

Drogi Panie Karolu!

Bóg zapłać za list i ofiarę mszalną. Mszę św. W intencji syna odprawię 14 bm. - na razie jeszcze w domu, bo ostatnia choroba jeszcze trwa i nie pozwala mi opuszczać domu. Bardzo proszę w tym dniu ofiarować w tej intencji syna wszystkie modlitwy, prace i trudy całego dnia i tak połączyć się z ofiarą Chrystusową.

Pisze mi Pan o swoim roztrzepaniu i przepracowaniu, o niemożności opanowania obecnego tempa czasu. Bardzo proszę i radzę Panu, aby: 1. przede wszystkim przyłożyć się do sumiennego wykonywania swoich zasadniczych obowiązków. O to, aby w tej chwili wykonywania czynność była wykonywana sumiennie. Proszę pamiętać o tym, że przeszłość należy już do Miłosierdzia Bożego..., przyszłość do Opatrzności Bożej..., tylko teraz Bóg zwraca się do nas ze Swoją Wolą, a więc wiernie odpowiadajmy Jej. Wola ta jest zawarta w tym właśnie naszym obowiązku! 2. Całą swoją słabością – na jaką Pan skarży się, proszę "tulić się" do Chrystusa na Krzyżu. On wtedy pomoże Panu wytrwać i przetrwać wszystko, umocni Pana Swoją Boską mocą płynącą z Krzyża. Dlatego proszę ukochać Mszę św., ową Ofiarę Chrystusową dzisiaj, do której uczestnictwa nas zaprasza i wzywa! A ja ze swojej strony zapewniam, że będę pamiętał w modlitwie. Przepraszam za pismo, ale piszę w łóżku, na maszynie nie wolno mi jeszcze pisać, jako (że jestem) po ciężkim zawale serca.

Serdecznie Pana pozdrawiam, oddaję Bogu i Matce Najświętszej i proszę o wzajemną modlitwę,

oddany w S. J. i M. B. X. Witold Kacz.

opracował Marek