poniedziałek, 27 maja 2019

WYKŁADNIKI AUTENTYZMU MODLITWY



Modlitwę można by określić jako przestawanie z Bogiem. „Z jakim prze­stajesz, takim się stajesz." Jeśli człowiek autentycznie wchodzi w kontakt z Bogiem, upodabnia się do Niego. Co decyduje o tym, że nasza modlitwa jest autentyczna?

W modlitwie, w tym przestawaniu z Bogiem bierze udział słowo, które kierujemy do Boga, moje własne serce, w którym to słowo powstaje, oraz Odbiorca, czyli świadomość obecności Boga, który mnie słyszy i widzi. Doskonała modlitwa to doskonała harmonia tych trzech elementów. Niedoskonałość modlitwy może się łączyć z bra­kiem jednego z tych ważnych członów.

Słowo może być powtarzane, ponieważ zostało już wcześniej sformułowane przez kogoś. Ten, kto mówi „Ojcze nasz", modli się, wypowiadając słowo przekazane nam przez Jezusa Chrys­tusa. Ale to słowo niekoniecznie musi być dziełem serca. Zbyt często pojawiają się puste formuły modlitewne, dlatego Chrys­tus skarżył się: Ten lud czci Mnie wargami, lecz serce jego jest daleko ode Mnie. Jest to skarga wyrażana niejednokrotnie przez proro­ków. Istnieje więc możliwość przekazywania Bogu słowa, które nie rodzi się w naszym sercu.

Serce nie musi wyrażać swoich przeżyć w słowach, bo wie, że one są za małe, ale jego modlitwa staje się okrzykiem udręcze­nia lub szczęścia. Wiadomo, że nie potrafimy zamknąć w sło­wach przeżywania w wielkiej skali tak bólu, jak i szczęścia. W tym przeżywaniu wewnętrznym, gdy człowiek zajmuje się swym własnym sercem, istnieje pułapka subiektywizmu modli­twy, czyli zbytniego przeakcentowania samych przeżyć serca. Jeśli są to przeżycia udręczenia, człowiek po pewnym czasie czuje się tak, jakby wpadł do głębokiej studni i nie widział możliwości wyjścia z niej. Są to sytuacje, w których dotyka granic rozpaczy, mogą się pojawić wtedy nawet myśli samobój­cze. Wydaje mu się, że gdyby z tej studni uciekł (a więc od ludzi, którzy go otaczają, od pracy, którą wykonuje i która go męczy, z miejsca, w którym przeżywa ból), zmiana tego środowiska dałaby mu wolność. Taki człowiek jest niewolnikiem samego siebie. Od siebie uciec nie potrafi. Wtedy jest mu potrzebne nawiązanie kontaktu z Bogiem i spokojne poddanie się Jego instrukcji. Bóg pozwala i pomaga temu człowiekowi wyjść z udręczonego serca. To są te wszystkie sytuacje, w których serce krwawi, płacze, w których życie dotyka strun serca w spo­sób niezwykle bolesny.

Druga, groźniejsza pułapka, to subiektywizm szczęścia. Ma on miejsce wtedy, gdy człowiek przeżywa olbrzymią religijną radość. Dość często w takich przeżyciach pojawiają się wizje, natchnienia, człowiek daje się ponosić nastrojom. Istnieje tu poważne niebezpieczeństwo szukania w modlitwie tylko szczęś­cia. Takiego człowieka można porównać do tego, kto znalazł się na wspaniałej, kwitnącej łące, gdzie wszystko śpiewa i pachnie. I jest szczęśliwy. Jeśli przyjdzie mu iść w deszczu, nocą, przez pustynię, przez trudny teren, wycofuje się natychmiast i tęskni za swoją łąką szczęścia. Uważa on, że spotkanie z Bogiem dokonuje się tylko na takiej łące. Jest to łąka ułudy, na której ginie wielu ludzi. Człowiek bowiem szuka na niej własnego szczęścia, a nie nawiązania kontaktu z Bogiem. Po tej linii idzie pogoń za objawieniami prywatnymi.



Jedno zdanie z Ewangelii jest bardziej wartościowe, aniżeli jakiekolwiek zdanie z objawień prywatnych. Chrystus obecny realnie w tabernakulum jest wartością miliony razy cenniejszą aniżeli Lourdes, Fatima czy jakakolwiek inna miejscowość słynna z objawień prywatnych. Jeśli się pamięta o tym, że Bóg objawia się przede wszystkim w tekście Pisma Świętego i że jest obecny realnie w Eucharystii, to można z pożytkiem jechać do miejsc, gdzie są prywatne objawienia. Można też z pożytkiem przeczytać teksty prywatnych objawień. Ale jeśli się ta hierar­chia wartości zachwieje, niebezpieczeństwo subiektywizmu reli­gijnego staje się groźne i wielu ludzi dziś na tej ścieżce ginie.

Do istoty modlitwy należy świadomość kontaktu z Bogiem; to, czy ja wiem, że Bóg mnie słyszy, gdy ja do Niego mówię. Jakie są znaki świadczące o tym, że połączenie z Bogiem istnieje? Pierwszym znakiem jest wewnętrzny pokój. Jeśli serce płacze z bólu albo szaleje ze szczęścia, a znajduje się w dłoniach Boga, przeżywa to, co przeżywa dziecko w ramionach kochają­cej matki. Emocje wracają do normy, odzyskuje pokój. Pięknie wyraził to psalmista: Moja dusza jest jak dziecko w ramionach matki. To jest poczucie bezpieczeństwa, wtedy ani ból nie stanowi zagrożenia, ani też wielkie szczęście nie przysłoni Boga. Obok poczucia bezpieczeństwa w modlitwie objawia się świadomość, że jestem kochany. W kontakcie z prawdziwym Bogiem, niezależnie od tego, czy przeżywamy tę miłość w płasz­czyźnie dziecko - Ojciec, czy na płaszczyźnie przyjaźni, czło­wiek odkrywa, że jest kochany.

Drugim znakiem zaistnienia kontaktu z Bogiem jest goto­wość podjęcia zadań, które Bóg nam wyznacza tu i teraz. Czyli gotowość wykonania woli Boga. Człowiek w modlitwie odnaj­duje się nawet wtedy, gdy zadania go przerastają. Spotkanie z Bogiem daje pewność, że skoro Bóg chce, aby to było wykonane, swoją mocą i mądrością pomoże w wykonaniu. To jest ważny wykładnik autentyzmu modlitwy. Ważniejszy niż pokój. Wszyscy specjaliści od modlitwy zgodnie twierdzą, że znakiem spotkania się z Bogiem jest gotowość do podjęcia Jego woli.

W subiektywizmie na modlitwie istnieje tendencja do ucieczki w swoją przeszłość albo w przyszłość. To jest ucieczka od „teraz", od tego, co mam zrobić za minutę. W prawdziwej modlitwie człowiek nie snuje wielkich planów jutra, dlatego że zawsze jest do dyspozycji Boga. Dobrze wie, co zrobić dziś. Gdy się obudzi, będzie wiedział, co zrobić. Człowiek, który żyje w kontakcie z Bogiem, żyje chwilą obecną, on się nie martwi o to, co będzie jutro. Dziś w nocy może umrzeć i po co się ma martwić o jutro. Nie wyklucza to jednak mądrego planowania.

Czasami przyjęcie woli Bożej jest bardzo trudne, o czym mówi dramat Jezusa w Getsemani. On aż spocił się krwawym potem. Zadanie przerastało Jego ludzkie siły. A jednak podjął je i potrafił dzieło wykonać. Warto pamiętać, że ucieczka od chwili obecnej jest ucieczką od współpracy z Bogiem.

Modlitwa jest to moje słowo skierowane do Boga. Jeśli to słowo rodzi się w sercu, posiada niepowtarzalny koloryt, jest tylko moim słowem. Do Boga docierają słowa wypowiedziane sercem. Warto pamiętać o ostrzeżeniu: - Nie dziw się, że cię Bóg nie słyszy, jeśli ty sam siebie nie słyszysz, czyli jeśli słowo nie rodzi się w sercu, nie należy się dziwić, że nie dociera do Boga. Ponieważ modlitwa jest przestawaniem z Bogiem żywym, to i Bóg kieruje do mnie swoje słowo. Zawsze to słowo pochodzi z Jego serca, ponieważ jest słowem miłości. Zawsze jest adreso­wane wyłącznie do mnie. Bóg rozmawia z nami indywidualnie. Modlitwa ma wymiar indywidualny. Bóg mówi do nas po imieniu. Mówi zawsze z miłością i jest zatroskany o nasze szczęście.

homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło na majowym dniu skupienia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz