Tytuł książki ks. bpa Grzegorza Rysia „Skandal Miłosierdzia” (a są to zebrane kazania, wygłaszane podczas peregrynacji obrazu „Jezu ufam Tobie”, w różnych parafiach diecezji krakowskiej) zaskakuje już samym zestawieniem słów. Skandal to przecież coś, co się nam w głowie nie mieści, coś, co nami wstrząsa i nas prowokuje, a miłosierdzie – słowo, które w pełni przynależne jest samemu Bogu, jako Jego największy przymiot.
Trudno jest streścić całe przesłanie książki. Niech więc tych kilka myśli będzie zachętą do jej przeczytania i przemedytowania. Kluczem wyboru niektórych zagadnień stała się tu nazwa Wspólnota Chrystusa Odkupiciela Człowieka. W ten sposób powstały trzy człony zagadnienia: człowiek – czyli ten, który potrzebuje miłosierdzia, Jezus Chrystus Odkupiciel – Ten, który okazuje miłosierdzie i jest Miłosierdziem i wspólnota – ta przestrzeń, gdzie dokonuje się miłosierdzie, jest okazywane i przyjmowane.
Warto zwrócić uwagę, jak ksiądz biskup Ryś ujmuje zagadnienie miłosierdzia w kontekście sprawiedliwości. Sygnalizuje on, iż sprawiedliwość jakby wyrównuje rachunki, a dopiero miłosierdzie, gdy dotyka człowieka, prowadzi do zmiany, do nawrócenia, w rezultacie do zbawienia. Właśnie tak działa w nas Bóg i Jego Miłosierdzie, o tym jest w tej książce, o tym, jak pisze autor, warto a nawet trzeba mówić, krzyczeć, podawać jako największą i najważniejszą wiadomość do przekazania innym – zwłaszcza wtedy, gdyby zostało nam ostatnich pięć minut życia.
Najpierw zobaczmy kondycję człowieka, a więc przede wszystkim naszą. Ks. bp przywołuje szereg postaci biblijnych, zarówno ze Starego, jak i z Nowego Testamentu. Zatrzymajmy się na paru z nich - z Ewangelii.
1. Człowiek napadnięty przez zbójców z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 30-37).
Autor przestrzega, abyśmy analizując tę przypowieść, nie próbowali siebie utożsamiać z miłosiernym Samarytaninem. Każdy z nas jest tym człowiekiem pobitym przez zbójców, obdartym z szat, porzuconym. Według tradycji Kościoła nieprzyjaciółmi człowieka, a więc zbójcami, są świat, szatan i ciało. A wśród tych trzech najbardziej zagraża nam ciało, czyli to, co wewnątrz nas („Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota” Mk 7, 21-22). To nas najbardziej rani, degraduje, pozbawia relacji z Bogiem, z ludźmi, z samym sobą.
2. Synowie z przypowieści o marnotrawnym synu (Łk 15, 11-32).
– Młodszy syn, ten który wziął swą część majątku, odszedł, roztrwonił majątek, a potem musiał nająć się do wypasu świń. W tradycji judaistycznej wypas świń postrzegany był jako odejście od Boga i służenie obcym bożkom (bałwochwalstwo). Tu pojawia się pytanie o nasze odejścia, o nasze różne bożki, którym służymy, o niewole, w które popadamy.
- Starszy syn, ten który pozostał przy ojcu. Jest on przez autora nazwany zawistnikiem. Kwestionuje on wartość domu, rodziny, wolę i miłość ojca wobec młodszego syna, a więc własnego brata. Jest pełen goryczy, zawiści, czuje się pokrzywdzony. Najgorsze w jego postawie jest to, że ma świetne samopoczucie i wysokie mniemanie o sobie. Nasuwa się pytanie, którym z dwóch synów jestem ja? Autor pyta dalej -”Czy nie zagubiłem się i nie wkroczyłem na drogę śmierci jak syn marnotrawny? Czy nie staję w poprzek Bożego miłosierdzia wobec ludzi jak syn pierworodny?” /str. 62 /I ostrzega:”Żeby odejść od Boga, wcale nie trzeba opuszczać Kościoła. Można tkwić w samym jego sercu, ale nie znać Chrystusa. Można zgubić się we własnym domu. Czasem łatwiej zrozumieć swoją grzeszność, będąc jak marnotrawny syn, w oddaleniu.”/tamże/
W podobny sposób, korzystając z przemyśleń autora, można zrobić sobie rachunek sumienia, analizując postawy postaci biblijnych jak: Abraham, Izaak, Jonasz, św. Piotr, paralityk i inni.
Odkryjemy w każdej z tych postaci siebie, swoje pęknięcia, rany, odejścia, swoje grzechy.
A co na to Bóg? On nie ma żadnych złudzeń co do naszej kondycji:”Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8). Przychodzi do nas, by leczyć nasze rany, by nas przygarnąć, by nas zbawić. To On, jak ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym, każdego z nas oczekuje, wypatruje, wychodzi naprzeciw, głęboko się wzrusza, przyjmuje,obdarza pocałunkiem, ogarnia miłością.
To On, jak miłosierny Samarytanin, przychodzi do nas „na wpół martwych, do bólu samotnych” / str. 25 /, gdy inni przeszli, poszli, On się pochyla, opatruje rany, zapewnia opiekę, podnosi. Wiemy, że w tamtych czasach Żydzi i Samarytanie byli wobec siebie wrogo nastawieni. Czyn Samarytanina wobec Żyda jest czynem wobec nieprzyjaciela, wroga. Interpretując przypowieść w ten sposób, że w Samarytaninie widzimy Boga, trzeba nam się zgodzić, że człowiekiem pobitym jestem ja, jako Jego nieprzyjaciel. A On się zatrzymuje, pochyla, ratuje od śmierci, wyzwala, budzi do życia. Zupełnie bezwarunkowo kocha nas jako swoich wrogów. Dzieje się to bez żadnej naszej zasługi.
Ks. bp Ryś powołując się na encyklikę Jana Pawła II Dives in misericordia, przywołuje dwa hebrajskie słowa używane do opisu miłosierdzia: hesed i rahamim.
Hesed oznacza reakcję osób, które są sobie wierne na zasadach wewnętrznego zobowiązania, a więc także każda z nich na zasadzie wierności sobie samej. Bóg jest wierny samemu sobie, swojemu słowu, jest dla nas zawsze dobry, bo nie może zaprzeć się samego siebie. O takiej postawie mówi przypowieść o miłosiernym Samarytaninie.
Słowo rahamim pochodzi od słowa łono matczyne i wskazuje na miłosierdzie jako wierną miłość matki wobec dziecka. Jest to miłość całkowicie darmo dana, niezasłużona, jest jakby wewnętrzną koniecznością, jest przymusem serca. Taką miłością kocha ojciec swych dwóch synów z przypowieści.
Zdanie ks. bpa, które odniosłam do słowa wspólnota, to:”Kościół jest dla grzeszników.”/ str. 137/ Chrystus nauczał, wyzwalał od grzechów, przywracał wzrok, uzdrawiał, będąc wśród ludzi. Miłosierdzie Boże, którym objęty jest człowiek, dokonuje się we wspólnocie Kościoła. Ks. bp Ryś przypomina, że w starożytnym Kościele nie było spowiedzi w cztery oczy, lecz spowiedź publiczna, a im winy były cięższe, tym głośniejsze było ich wyznanie. Jedni widzieli niedomagania innych, nikt nie był w tym anonimowy. Do wnętrza kościoła wchodzili tylko ci, którzy byli w stanie łaski uświęcającej, reszta stała w przedsionku. Ci pierwsi przechodząc zabierali niejako tych drugich, ich sprawy, ich bolączki, ci drudzy mieli nadzieję, że i oni kiedyś pojednają się z Bogiem. Jeden Kościół. Kościół jest dla grzeszników, gdzie żaden człowiek nie jest sam, gdzie jest z braćmi, z równymi – w swojej kondycji i w swej potrzebie miłosierdzia.
„To jest powołanie Kościoła, by przyprowadzić do Jezusa grzeszników, którzy będąc na wpół martwi, nie mają sił, by sami stanąć przed Bogiem”/ str. 136/. I tu jest powołanie Kościoła, by mając świadomość dłużników, którzy ciągle dostępują miłosierdzia, iść i realizować wskazanie Chrystusa z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie:”Idź i ty czyń podobnie” (Łk 10, 37b).
B. H.
bp Grzegorz Ryś
Skandal Miłosierdzia
Rozważania dla każdego
Wydawnictwo WAM,
Kraków 2012
ss. 156
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz