"Spójrz na siebie, na wszystkie swoje cechy, talenty i zalety, na wszystkie swoje władze, na całe życie, na swoje ciało z jego wszystkimi zmysłami - i w tym wszystkim ujrzysz miłość Bożą do ciebie." - ks. Witold Kacz
niedziela, 4 stycznia 2015
CZY JESTEŚ DRUGIM MESJASZEM?
Eliasz już przyszedł, ale oni go nie poznali i postąpili z nim tak, jak chcieli (Mt 17, 12).
1. Prorok Eliasz należy do tych postaci Starego Testamentu, które mocno zapadły w serca i umysły narodu wybranego. Zgodnie z przekonaniem, jakie żyło wśród Izraelitów, Eliasz zabrany kiedyś przez Boga do nieba na wozie ognistym przyjdzie jeszcze raz na ziemię, by zapowiedzieć nastanie ery mesjańskiej. Tradycja ta ma swoje rzeczowe podstawy w przepowiedni proroka Malachiasza, u którego czytamy słowa: Oto ja poślę wam proroka, Eliasza, przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. W dzisiejszej Ewangelii słyszeliśmy słowa Chrystusa, że Eliasz już przyszedł, a więc rozpoczął się już dla nas święty czas zbawienia. Czy wzmianka o jego przyjściu jest dla nas jakimś znakiem? Czy nie lekceważymy tego znaku?
2. Wprowadzenie przez liturgię postaci proroka Eliasza do naszych adwentowych rozważań ma swoją wymowę i wagę. Eliasz, jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu dzisiejszym, to postać ognista, którego słowo płonęło jak pochodnia. To człowiek zdecydowany i jednoznaczny. Jego programem życia była nieustanna troska o prawa w świecie. Upominając się o te prawa, jak to czytamy w 3 Krl 18, 21, jakże odważnie i śmiało wystąpił przeciw niezdecydowaniu swoich rodaków. Dokądże – powiedział do nich – będziecie chwiać się na obie strony? Jeśli Jahwe jest prawdziwym Bogiem, to Jemu służcie, a jeśli Baal – to służcie Baalowi. Bądźcie zatem zdecydowani.
Adwent jest takim czasem, w którym trzeba się zdecydować: albo pójść za Bogiem, za Chrystusem, ukochać Go i Jemu wiernie służyć, albo stanąć przeciw Niemu. Postawa proroka Eliasza pozwala nam teraz rozwiązać ten dylemat. Nie darmo Kościół wprowadza go w adwentowe mroki, blaskiem jego oczu oświetla nam drogę do Chrystusa, nie darmo Chrystus nas upomina, byśmy przyjęli na siebie coś z jego postawy. Najważniejsze, to mieć w sobie ducha Eliaszowej gorliwości. Z myślą o tej gorliwości i trosce o chwałę Bożą Chrystus nazywa Jana Chrzciciela w dzisiejszej Ewangelii nowym Eliaszem. On także, jak drugi Eliasz błysnął światu w oczy blaskiem swej odwagi. On także wzywał do stałości w wierze, podprowadził wątpiących i słabych na spotkanie z Chrystusem.
Wielka szkoda, że współcześnie z nim żyjący ludzie nie poznali go i postąpili z nim jak chcieli, to znaczy pozbawili go życia. Jakże fatalną popełnili pomyłkę. Mieli w jego osobie najwspanialszy wzór, który przygotowywał ich na przyjście Mesjasza, a oni wzgardzili nim.
3. Dzisiejsza Ewangelia wspominając Jana Chrzciciela i jego męczeńską śmierć czyni także aluzję do męki i śmierci Chrystusa. Śmierć bowiem poprzednika Chrystusa ma Apostołów i nas wszystkich przygotować na zrozumienie cierpień boskiego Mistrza. W tym sensie w dzisiejszej Ewangelii sam Chrystus wypowiada słowa: Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Skąd te myśli o cierpieniu, męce i śmierci Chrystusa w kontekście adwentowego oczekiwania? Jeszcze Chrystus nie narodził się, a już wtłaczamy Mu koronę cierniową na głowę. Ma to głębokie znaczenie teologiczne. Narodzenie bowiem Chrystusa wiąże się organicznie z Jego męką. Tylko w świetle tej męki stanowi pełnowartościowy element historii zbawienia człowieka. Jeśli Jana Chrzciciela prześladowali, jeśli to samo zrobili z prorokami, mędrcami i uczonymi Starego Zakonu, to czy Syna Człowieczego ma spotkać inny los? On, Apostołowie i wierne rzesze Jego wyznawców muszą także to wycierpieć i tak wejść do chwały swojej. Aby jednak cierpienie nas nie załamało, dzisiejsza liturgia mszalna ukazuje nam jego wartość w kontekście osoby Eliasza i sceny Przemienienia Pańskiego na górze Tabor. Dzisiejsza Ewangelia jest bowiem zakończeniem, jakby podsumowaniem ściśle z nią powiązanego wcześniejszego opowiadania (por Mt 17, 1-8). W tym opowiadaniu trzej Apostołowie: Piotr, Jakub i Jan oglądają przemienionego Chrystusa w towarzystwie Mojżesza i Eliasza. Wszystko to dokonało się po to, aby wydarzenia późniejszych dni były dla nich lżejsze i łatwiejsze do przeżycia.
Kiedy dziś przygotowujemy się na Boże Narodzenie, pomyślmy o tym, że może na naszej drodze do betlejemskiej groty nie wszystko będzie wyglądało różowo, nie wszystko ułoży się po naszej myśli. Może niejedna przeciwność, cierpienie i trud będą próbowały nas oddalić, albo może całkiem odsunąć od Chrystusa. Wspomnijmy sobie wtedy Jego słowa: Nigdy nie jest uczeń większy nad swego mistrza. Mnie prześladowali i was prześladować będą. Ale ufajcie – ja zwyciężyłem świat (J 15,20).
4. Postać Eliasza z dzisiejszej Ewangelii niech będzie dla nas natchnieniem i zachętą do tego, by za wszelką cenę stać się sobie i światu drugim Eliaszem.
Do zrealizowania tego postanowienia ma nam dopomóc Msza św., w której obecnie bierzemy udział. W niej także Chrystus przemienia się i cierpi. Bierzmy z niej pełnymi dłońmi moc do znoszenia po chrześcijańsku naszych cierpień i zachętę do stałej, permanentnej przemiany.
Homilię wygłosił ks. Adam Ogiegło na grudniowym dniu skupienia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz