czwartek, 12 listopada 2015

Świętym - i wysportowanym - być

Uważam, że osoby 55 +, do których ostatnio zacząłem się zaliczać, powinny prowadzić w miarę aktywny tryb życia, jeżeli chcą ustrzec się tych wszystkich okropnych chorób, które przychodzą wraz z wiekiem (a są liczne). Kiedy się dochodzi do tego krytycznego okresu, to na rekreacyjne uprawianie sportu nie jest jeszcze za późno. Wiem o tym z własnego doświadczenia.

Od pewnego czasu chodziło za mną, żeby dać nura w głęboką wodę. "Ech, bracia, wpław! I płynąć, pływać..." , jak pisał K. I. Gałczyński w wierszu Kronika olsztyńska. Bo pływanie jest i zdrowe, i przyjemne. Jednakże kiedy na początku lata przybyłem nad Bałtyk, w lodowatej kipieli zdołałem ledwie zamoczyć stopy. Niestety, nasze polskie morze raczej nie nadaje się do uprawiania pływania, za to jest idealne do długich pieszych wypraw wzdłuż brzegu. Po krótkim lecie nastała długa jesień i jednocześnie ponownie pootwierano kryte pływalnie w mieście, między innymi mój ulubiony basen na krakowskiej YMCE (Young Men's Christian Association). Kiedy brak słońca, dmie chłodny wiatr i zacina jesienny deszcz, każdy kryty basen kąpielowy przenosi nas do ciepłych klimatów mórz południowych. Szybko się zatem spakowałem, wsiadłem do tramwaju i dotarłem do długo oczekiwanej pływalni. Tutaj wreszcie na trzy kwadranse mogłem uwolnić się od codziennego zabiegania, telefonu komórkowego i sms-ów, zostawiając to wszystko w szatni.



Nareszcie znalazłem się na otwartej przestrzeni pływalni; jak zawsze było nas tutaj wszystkich zaledwie pięć osób, wliczając w to ratownika wodnego. Zanurzywszy się w błękitno-seledynowej, orzeźwiająco chłodnej wodzie, poczułem się szczęśliwy. Odbiłem od brzegu. W okularach kąpielowych, chroniących przed chlorem, wyraźnie dostrzegłem przesuwające się pode mną odległe dno basenu. Gdy tak miarowo przemierzałem basen tam i z powrotem, nagle przyszła mi do głowy myśl, czy po zmartwychwstaniu będzie nadal można sobie czasem popływać? Jeżeli będą istniały morskie stworzenia, to chyba powinny pływać w jakimś morzu, zastanawiałem się. W takim razie może będzie można gdzieś popływać? Płynący człowiek... Kiedy jest się zanurzonym w wodzie, odgrodzonym od świata zewnętrznego wodną barierą i odizolowanym od obrazów i dźwięków, czasem w umyśle pojawiają się niespodziewane myśli.

Dziękuję Ci, Boże, że stworzyłeś taką fantastyczną wodę, w której można tak świetnie pływać! – taką modlitwę pochwalną (iście franciszkańską?) kierowałem do Stwórcy. Trzy kwadranse spędzone w wodzie minęły bardzo szybko; kontakt z wodą, połączony z wysiłkiem fizycznym sprawił, iż poczułem się zregenerowany wewnętrznie.

Dziś powszechnie przyjmuje się, iż zdrowy wysiłek fizyczny, związany z uprawianiem sportów i dostosowany do naszych możliwości (spacery, gimnastyka relaksacyjna, jazda rowerem, pływanie, turystyka górska, jazda na nartach itp.) jest panaceum przeciwko procesom starzenia się. Według słownika wyrazów obcych panaceum to uniwersalny środek przeciwko wszystkim chorobom, zawsze i na wszystko skuteczny. Aczkolwiek zdrowy wysiłek fizyczny nie jest idealnym środkiem przeciwko wszystkim chorobom, to jednak powoduje obniżenie masy ciała przy nadwadze, skutecznie zwalcza stresy i depresje, dostarcza pozytywnych bodźców, zapobiega rozwojowi licznych chorób, często przywraca i podtrzymuje radość życia. Na marginesie - trzeba jasno przyznać, iż ostatecznie nie ma leku (panaceum) wstrzymującego proces starzenia się naszego organizmu.

Jeżeli chodzi o radość życia, to Papież Franciszek w Niedzielę Palmową w 2013 roku do tłumów zebranych na Placu św. Piotra m.in. powiedział: "Pierwsze słowo, które pragnę skierować do was, to radość! Nigdy nie bądźcie ludźmi smutnymi:  chrześcijanin nigdy nie może być smutny!" W swoich wystąpieniach papież często podkreśla znaczenie radości w duchowości chrześcijańskiej (smutny chrześcijanin to – oprócz stanu choroby - nie chrześcijanin).

Starajmy się brać przykład od świętych i błogosławionych. Św. Jan Paweł II był chyba najbardziej wysportowanym duchownym XX wieku. W swojej młodości brał udział w spływach kajakowych z młodzieżą, uprawiał turystykę górską, turystykę rowerową, całe życie jeździł też na nartach. Kazał nawet wybudować kryty basen pływacki w Watykanie, żeby jak najczęściej móc pływać. Niezwykle intensywną posługę pasterską przeplatał chwilami aktywnego wypoczynku dla regeneracji sił.

Inny błogosławiony, Pier Giorgio Frassati (1901 - 1925) jest znany z dwóch swoich pasji życiowych: z poświęcania się ubogim i z alpinizmu. Będąc członkiem Konferencji św. Wincentego a Paulo, organizował wszechstronną pomoc biednym, bezrobotnym i chorym, ale najbardziej lubił osobiście ich odwiedzać, z nimi rozmawiać, przy nich posiedzieć. Z drugiej strony od dzieciństwa uwielbiał Alpy. Korzystał w każdej wolniejszej chwili, aby wyskoczyć na narty albo wspinaczkę.



Sługa Boży Jerzy Ciesielski (1929 – 1970) ukończył Politechnikę Krakowską oraz Studium Wychowania Fizycznego przy Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na obu kierunkach radził sobie doskonale. W r. 1968 uzyskał stopień doktora habilitowanego (docenta). Wykonywał liczne ekspertyzy i projekty budowlane, był czynnym członkiem Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa oraz Naczelnej Organizacji Technicznej (NOT). Później został wykładowcą na Uniwersytecie w Chartumie (Sudan) jako tzw. visiting professor. Sport, który od wczesnej młodości uprawiał, był jego wielką pasją życiową.

Jak wskazują te przykłady świętych, dążenie do świętości może iść w parze z prowadzeniem zdrowego trybu życia i uprawianiem sportu.